Metody Marnowania Czasu: 2018

niedziela, 23 grudnia 2018

T.I.M.E Stories: Aleja Gwiazd [recenzja]

Brak komentarzy:

Po kilku miesiącach przerwy nadszedł czas na pokonanie kolejnego scenariusza do T.I.M.E Stories, tym razem zabierającego nas do Hollywood lat osiemdziesiątych zeszłego stulecia. Umówmy się, byliśmy już dzięki tej planszówce w bardziej odległych i egzotycznych miejscach, ale nie powiem, że nie brzmi to ciekawie. I może wreszcie dowiemy się, co tam nowego w związku z głównym wątkiem? 

sobota, 15 grudnia 2018

Box Office Poison [Alex Robinson] [recenzja]

Brak komentarzy:

Wykiwanych, pierwszy komiks Alexa Robinsona, jaki poznałem, przeczytałem w 2009 roku. Zbyt cool, by dało się zapomnieć – w 2011. Trochę minęło. Z jednej strony nie spieszyłem się z lekturą Box Office Poison, a z drugiej, cały czas gdzieś z tyłu głowy miałem to, że przecież bardzo podobały mi się komiksy tego autora, zaś ten, o którym piszę w tej chwili, podobno też nie jest zły. W końcu nadszedł więc moment, by zmierzyć się z tą liczącą ponad 600 stron cegłą. 

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Listopad 2018

Brak komentarzy:
Cthulhu Wars
23 partie w 10 tytułów (ostatnio: 16 parti w 6 tytułów)

Najwięcej partii: Vampire: The Eternal Struggle (7)

Nawet nie chce mi się sprawdzać, ile razy wieszczyłem tutaj koniec mojego grania we VTESa. "Karcianka nie żyje, kartoniki leżą w szafie, turniej raz w roku to wszystko, na co mogę liczyć". Tymczasem tytuł ten wrócił do druku, a w 2018 roku mam za sobą 25 rozgrywek i niewykluczone, że jeszcze coś w grudniu powampirzymy. Listopad to kilka partii do piwka oraz turniej w Pszczynie, gdzie dotarłem do finału, czyli wykonałem swój plan minimum. Ogólnie z naszym lokalnym graniem w Vampire'a jest ostatnio całkiem nieźle, przy czym liczę na to, że po wyjściu z torporu dopiero się rozgrzewamy.

piątek, 23 listopada 2018

Terminal Hero: The Death and Life of Rory Fletcher [Peter Milligan & Piotr Kowalski] [recenzja]

Brak komentarzy:

DLACZEGO AKURAT TERMINAL HERO

Jak zawsze w przypadku twórczości Petera Milligana: bo Milligan. Pewnie powtarzam to aż za często, ale to mój prawie ulubiony scenarzysta (w moim rankingu wyżej znajduje się jedynie Alan Moore) i prędzej czy później oraz w miarę możliwości chcę przeczytać wszystko, co napisał. 

Jeśli zaś chodzi o Terminal Hero: The Death and Life of Rory Fletcher, dowiedziałem się o tym komiksie zupełnie przypadkiem: na spotkaniu z Milliganem na tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. Trochę zdziwiło mnie, że nigdy wcześniej nawet nie słyszałem o tym tytule, bo wszystko wskazuje na to, że powinna dotrzeć do mnie jakakolwiek wzmianka. Raz, że przecież autor Enigmy, a dwa, informacja raczej będąca ciekawostką niż powodem do entuzjazmu, miniseria została zilustrowana przez Piotra Kowalskiego. 

czwartek, 15 listopada 2018

Co tam czytam? (10) (Batman: White Knight, Moon Knight: Silent Knight i Batman: The Black Mirror)

Brak komentarzy:
Co tam czytam? to efekt chęci dzielenia się wrażeniami z lektury komiksów, niekoniecznie w formie pełnoprawnych recenzji. Kilka mniej lub bardziej entuzjastycznych, napisanych na szybko zdań, czasem o jednym tytule, czasem o kilku, o serii, albumie lub o pojedynczym zeszycie. Taki jest plan.


Batman: White Knight [Sean Murphy]

Zaczynamy od tego, że Joker przestał być Jokerem i znowu nazywa się Jack Napier, co jest przy okazji bardzo sympatycznym nawiązaniem do pewnego filmu. Co dalej? Na pierwszych stronach miniserii Seana Murphy’ego Jack, najwyraźniej pozbawiony szaleństwa swojego alter ego w fioletowym garniturze, odwiedza Batmana, który jest… zamknięty w Arkham. Trochę jak w historii Ostatni Arkham, którą tak dobrze pamiętam z dzieciństwa. 

Tyle że ja nie za bardzo lubię takie alternatywne wersje komiksowych serii. Kojarzą mi się tanimi chwytami rodem z Ziemi Jeden do scenariusza Geoffa Johnsa: niech Bullock będzie chudy, zaś z Alfreda zróbmy byłego komandosa, jest świetna koncepcja, mamy całkiem nowy komiks. 

Tylko że nie. Trzeba się naprawdę postarać, by nie wyszła z tego Ziemia Jeden albo na przykład Władza

piątek, 2 listopada 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Październik 2018

Brak komentarzy:

16 parti w 6 tytułów (ostatnio: 16 partii w 7 tytułów)

Najwięcej partii: Guild Ball (8)

Zaczął się czwarty sezon, mamy więc przerobione karty zawodników i odświeżenie poszczególnych gildii. Czuję się trochę tak, jakbym siadał do zupełnie nowej gry - nie z powodu zmienionych reguł (te zostały tylko lekko przeczyszczone), ale przez to, że nowi zawodnicy wymagają nowego podejścia do meczów, a część starych przyzwyczajeń musi odejść. Przy okazji, wziąłem udział w kolejnym bielskim turnieju i udało mi się zająć 2 miejsce. Nie żebym był szczególnie zadowolony z tego, jak grałem (wiele rzeczy mogłem zrobić dużo lepiej), ale hej, wyszedłem z zawodów z tarczą i świetną nagrodą, przegrywając jedynie z osobą, która wygrała cały turniej. Uświadomiłem sobie jednocześnie, jakich błędów nie powinienem popełniać w przyszłości, co nie znaczy, że już nie będę ich popełniał - wiadomo, jak jest.


Inna sprawa, że uważam część turniejowych reguł Guild Balla za będące mocno z dupy - choćby to, że zupełnie nie liczą się tak zwane małe punkty (możesz starać się do samego końca i przegrać 11:12 albo poddać rozgrywkę przegrywając 0:4; nie ma to znaczenia, tak czy inaczej w tabelce będziesz widoczny jako przegrany, punkty te nie liczą się też na przykład przy rozstrzyganiu remisów). W głowie nie mieści mi się też fakt, że gracz, który grał mecz o 1 miejsce i przegrał, ostatecznie skończył turniej na miejscu 4. Rozumiem, jak to działa, jednak widzę tu sporo rzeczy, które mogłyby działać lepiej (tyle że niekoniecznie mam pomysł, jak dokładnie).

sobota, 13 października 2018

Niezwykła podróż, tom 2 [Denis-Pierre Filippi & Silvio Camboni] [recenzja]

Brak komentarzy:

Ostatnio trochę zrzędziłem, że Niezwykła podróż to właściwie fajna seria, tyle że raczej nie dla mnie, bo jakoś to wszystko na mnie nie działa, zaś nie działa, bo jestem już za starym dziadem na takie rzeczy. Mimo to nie wypadało nie docenić bardzo udanych ilustracji, którymi zajął się Silvio Camboni. Z kolei scenariusz (którego autorem jest Denis-Pierre Filippi) to przygoda mogąca, z niemałym udziałem warstwy plastycznej, oczarować młodszych odbiorów. Wyglądało więc na to, że w zasadzie nie ma problemu z komiksem, tylko raczej ze mną. Czy po drugim tomie sytuacja uległa zmianie? 

wtorek, 9 października 2018

Slade House [David Mitchell] [recenzja]

Brak komentarzy:

Czasem bywa tak, że kiedy chcę sprawdzić danego pisarza, wybieram tę z jego książek, która ma najmniej stron – żeby w razie rozczarowania za długo się nie męczyć. Zrobiłem tak na przykład z Pratchettem, sięgając ponad pół mojego życia temu po Eryka. Potem poszło już z górki.

Slade House to najkrótsza książka Mitchella, jaką mamy w domu, ale prawda jest taka, że sięgnąłem po nią wyłącznie z powodu świetnej okładki. Choć zwykle tego nie robię, w tym wypadku nie mogłem się oprzeć. Nawiasem mówiąc, okładka zbyt skomplikowana nie jest, jednak zgadnijcie, kto ma dwa kciuki i lubi minimalizm. Trzeci tom Pana Lodowego Ogrodu jeszcze nie przyszedł? Slade House ma tylko 188 stron? Michał, nawet ty powinieneś dość szybko się z tym uporać.

sobota, 6 października 2018

Co tam czytam? (9) (Dragon Puncher, Tomorrow Stories i Legion)

Brak komentarzy:
Co tam czytam? to efekt chęci dzielenia się wrażeniami z lektury komiksów, niekoniecznie w formie pełnoprawnych recenzji. Kilka mniej lub bardziej entuzjastycznych, napisanych na szybko zdań, czasem o jednym tytule, czasem o kilku, o serii, albumie lub o pojedynczym zeszycie. Taki jest plan.


Dragon Puncher [James Kochalka]

Po pierwsze, Dragon Puncher Jamesa Kochalki to jeden z najlepszych kawałków, jakie słyszałem w życiu – tekstowo, muzycznie, pod każdym względem, przy czym oczywiście nigdy nie zapomniałem o Wash Your Ass. Autor serii pasków American Elf wydał również komiks zatytułowany tak samo jak jego wspomniany muzyczny oraz jego kontynuację, czyli Dragon Puncher Island. Trudno mi opisać te dwa krótkie zeszyty słowem innym niż „przeurocze”. Choć nie ma się tu nad czym rozwodzić – obie historie są zupełnie świadomie proste jak budowa cepa i przeznaczone dla najmłodszych – trudno nie szczerzyć zębów na widok tego, za pomocą jakich środków Kochalka zdecydował się je opowiedzieć. Otóż mamy tu rysunkowe postacie na tle zdjęć, tyle że twarze (i pyski) głównych bohaterów to również fotografie: syna Kochalki, kota Kochalki oraz samego autora. Taki a nie inny wygląd plus nieskomplikowany jak sama „fabuła” oraz specyficzna kreska humor, to właściwie wszystkie patenty przyciągające do jednego i drugiego Dragon Punchera, jednak… z zaskoczeniem stwierdzam, że to wystarczy. Takie tam komiksiki do przerobienia w kilka minut (oba), uśmiechnięcia się i zapomnienia o ich istnieniu, ale przez tę krótką chwilę robią swoje. Wyszła z tego fajna i, jeszcze raz, przeurocza rzecz dla dzieciaków – sam nie wiem, czy dla tych, które sięgną po te historie, czy bardziej dla dzieciaków Kochalki.

wtorek, 2 października 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Wrzesień 2018

Brak komentarzy:
piękne Dominant Species
16 partii w 7 tytułów (ostatnio: 18 partii w 5 tytułów)

Najwięcej partii: Vampire: The Eternal Struggle (5)

Znowu wygrywa moja ulubiona gra - i pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu nie miałem prawie żadnej nadziei na granie częściej niż może na jednym lokalnym turnieju w roku. Tymczasem proszę, karcianka Richarda Garfielda, której chyba nie zna nawet Tom Vasel, wróciła do druku, mieliśmy mistrzostwa Europy w Warszawie, we wrześniu turniej w Częstochowie, kolejne zapowiedziane na październik, listopad i grudzień, starzy gracze wracają, potencjalni nowi czekają na obiecane startery - trzymam kciuki, żeby to wszystko nie padło. Będzie dobrze, musi być dobrze!

wtorek, 25 września 2018

T.I.M.E Stories: Światło wiary [recenzja]

Brak komentarzy:

Fakt, że dodatek Wyprawa Endurance oferował graczom, delikatnie mówiąc, niezbyt dobry scenariusz, ale mimo to jedziemy dalej – przecież nudny odcinek z muchą nie sprawia, że Breaking Bad jest całościowo nieciekawym serialem. Tutaj wygląda to podobnie, więc chcemy w to brnąć i dotrzeć do finału… o ile ten kiedykolwiek nastąpi, bo trzeba przyznać, że główny wątek rozwija się dość powoli.

Gdzie tym razem? 1419 n.e. Czas rekonkwisty w Hiszpanii dobiega końca. Weź udział w misji dyplomatycznej, działając z ramienia papieża! Dobra, może być. Jeszcze tylko gęba Boba, przenosimy się w czasie i zaczynamy kolejną przygodę.

sobota, 22 września 2018

Dziesięć lat

Brak komentarzy:

tekst: Michał Misztal

Tak, tak - mój pierwszy wpis pojawił się na tym blogu 22 września 2008 roku, czyli dokładnie 10 lat temu. Właściwie nie na tym blogu, bo jeszcze na Komiksofilii, ale tak czy inaczej wychodzi na to, że stuknęła mi dekada pisania o komiksach, grach planszowych oraz kilku innych rzeczach, które powinna ignorować każda szanująca się, poważna dorosła osoba. Jakieś refleksje w związku z niniejszą rocznicą? Może jakieś odkrywcze przemyślenia? Jak zawsze w takich sytuacjach: oczywiście, że nie!

To jednak nie koniec.

wtorek, 4 września 2018

Sub-Mariner: The Depths [Peter Milligan & Esad Ribić] [recenzja]

Brak komentarzy:

tekst: Michał Misztal

DLACZEGO AKURAT SUB-MARINER?

Krótka odpowiedź: bo Peter Milligan.

Odpowiedź trochę dłuższa: już niedługo Peter Milligan przyjeżdża do Polski. Z tej okazji Dominik Szcześniak, również wielki fan tego scenarzysty, postanowił wydać kolejny numer Ziniola. Kilka osób, w tym ja, miało napisać do tego magazynu teksty o twórczości autora Enigmy, między innymi listę dziesięciu najlepszych komiksów Milligana. Wysłałem Dominikowi swoją, z kolei Dominik pokazał mi dziesiątkę innej piszącej do Ziniola osoby, gdzie bardzo wysoko znalazł się właśnie Sub-Mariner.

Zaraz, to Milligan pisał jakiegoś Sub-Marinera? I że niby takie to dobre?

sobota, 1 września 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Sierpień 2018

Brak komentarzy:
Vampire: The Eternal Struggle
tekst i "zdjęcia": Michał Misztal

18 partii w 5 tytułów (ostatnio: 18 partii w 4 tytuły)

Najwięcej partii: Vampire: The Eternal Struggle (9)

3 lata po poprzednim takim turnieju w Polsce, ponownie udało mi się pojechać do Warszawy na mistrzostwa Europy w moją ulubioną grę - 3 dni rzucania kartami po stole, czego chcieć więcej? Może na przykład zajęcia dobrego miejsca. W piątek nie wyszło, ale za to w sobotę zająłem 25 miejsce na 125 uczestników i dostałem się do pierwszej czterdziestki graczy walczących o tytuł mistrza Europy. I chociaż następnego dnia przerżnąłem absolutnie wszystko, cieszę się jak dziecko z mojego sobotniego wyniku i z samego udziału w turnieju. Lepszej zabawy związanej z grami bez prądu chyba jeszcze w tym roku nie miałem, a jakby tego było mało, chęć grania w The Eternal Struggle wróciła u mnie ze zdwojoną siłą. Zresztą, nie tylko u mnie, więc pod koniec września gramy turniej w Częstochowie. Teraz przydałoby się jeszcze rozruszać coś lokalnie. Trochę już straciłem nadzieję, ale hej, w powrót Vampire'a do druku też za bardzo nie wierzyłem, a jednak się udało.

czwartek, 30 sierpnia 2018

Guild Ball po 100 rozgrywkach

Brak komentarzy:

tekst i "zdjęcia": Michał Misztal

Stało się – Guild Ballowi (recenzja: klik) stuknęło 100 rozgrywek z moim udziałem. Przeliczmy: gram w ten tytuł jakoś od lutego 2017 roku, o 50 rozgrywkach pisałem w grudniu. Czyli jakieś 10 miesięcy od 0 do 50, a teraz mniej więcej 8 miesięcy od 50 do 100, czyli przyspieszamy. I bardzo dobrze, choć nie wiem, czy uda mi się utrzymać to bardzo wysokie – jak na mnie – tempo.

wtorek, 21 sierpnia 2018

Exitus Letalis, tom 1 [Kattlett] [recenzja]

Brak komentarzy:

tekst: Michał Misztal

Tom otwierający serię Exitus Letalis już zawsze będzie kojarzył mi się bardzo pozytywnie, bowiem jest to pierwszy komiks, który kupiła sobie Magda. Nie taki, który jest, określając to umownie, „mój”, zaś ona jedynie zdjęła go z półki, a potem przeczytała. W tym wypadku sama natknęła się na ten tytuł i sama go zamówiła.

Niestety, to tyle, jeśli chodzi o pozytywne skojarzenia z tą mangą.

sobota, 4 sierpnia 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Lipiec 2018

Brak komentarzy:
Gloomhaven
tekst i "zdjęcia": Michał Misztal

18 partii w 4 tytuły (ostatnio: 16 partii w 8 tytułów)

Najwięcej partii: Gloomhaven (7)

O! Czyli wyjątkowo nie Guild Ball. Jak widać, Gloomhaven raczej nam się spodobał - "raczej", bo przecież na tym etapie znajomości wiemy o tej planszówce tyle, co nic. Ukończyliśmy 6 scenariuszy, a każda z kierowanych przez nas postaci zdobyła 3 poziom. Idziemy do przodu, a raczej do celu po trupach wrogów, na razie bez otwierania kopert z ukrytą zawartością czy wysyłania naszych dzielnych najemników na emeryturę. Na to wszystko jest jeszcze za wcześnie, ale spokojnie, gra najprawdopodobniej będzie trafiała na stół dość często. Raczej nie zostanie moją ulubioną,  zresztą gdzie tam jej do tego... niemniej czai się tuż poza pierwszą dziesiątką, czyli bardzo szybko dotarła dość wysoko. Mam do Gloomhaven trochę zastrzeżeń (dziwnym nie jest, biorąc pod uwagę dziesięciokilogramową zawartość pudła), ale pozytywne wrażenia zdecydowanie przeważają. Może już niedługo rozpiszę się na ten temat bardziej, oczywiście w ramach pierwszych wrażeń. Na pełnoprawną recenzję będę gotowy pewnie mniej więcej za pół dekady.

poniedziałek, 30 lipca 2018

Warhammer 40,000: Kill Team [oczekiwania]

Brak komentarzy:

Jak wygląda wybieranie kolejnych gier, które mają trafić na moją półkę (oczywiście z nadzieją, że będą trafiały również na stół)? Na zasadzie luk do zapełnienia. Nie mam planszówki ekonomicznej? Kupię sobie Wysokie napięcie (a potem nie będę w nią grał, ale to już inna historia). Brakuje mi gry polegającej przede wszystkim na rzucaniu kostkami? Alien Frontiers (no przecież nie Dice Masters). Gra, w której mogę kierować postaciami z komiksów? Legendary

Jedną z takich luk były w moim przypadku bitewniaki. Od zawsze. Przerażało mnie składanie figurek, nie wspominając o zabawach z pędzlem. Nie dopuszczałem do siebie myśli (zresztą nadal nie dopuszczam), że będę zbierał całe armię modeli, a następnie wystawiał je przeciwko armiom przeciwnika, gdzieś po drodze topiąc w to niepoważne ilości dineros. Wiedziałem, że to nie dla mnie, ale jednak przez cały czas brakowało mi w domu czegoś z tej szufladki. Aż w końcu trafiłem na Guild Ball – zero klejenia rąk i głów do korpusów (przynajmniej w zestawie startowym Kick Off!), tak zwany skirmish, drużyna składająca się z 6 figurek, względnie mały wydatek potrzebny na to, by mieć wszystko z danej gildii, w teorii coś pięknego. Na szczęście okazało się, że w praktyce też. Zaskoczyło i trzyma mnie do dzisiaj.

Ale jednocześnie w moim życiu gracza w tytuły bez prądu pojawiła się kolejna luka.

sobota, 21 lipca 2018

Gry, w które grałem najczęściej (2018)

Brak komentarzy:

tekst i "zdjęcie": Michał Misztal

Kolejny rok, kolejne wydanie listy gier, w które grałem najczęściej (tutaj lista z 2016, a tutaj z 2017 roku). Kolejne filozoficzne pytania, na przykład: jakim jestem graczem (trzymającym się wiernie konkretnych gier, a może bardziej takim skaczącym z planszy na planszę)? Czy 20 rozgrywek w jeden tytuł to sporo, czy wręcz przeciwnie? Czy Magiczny Miecz będzie na pierwszym miejscu?

sobota, 7 lipca 2018

Invincible #144 [Robert Kirkman, Ryan Ottley & Cory Walker] [recenzja]

Brak komentarzy:
Długo zwlekałem z przeczytaniem ostatniego zeszytu jednej z moich ulubionych komiksowych serii, nie tylko tych superbohaterskich. Jeszcze dłużej z napisaniem tego tekstu. Cokolwiek tu nawypisuję, moje słowa nie oddadzą tego, jak bardzo jaram się Invincible. W tym miejscu powinien znaleźć się list miłosny, a nie te kilka krótkich akapitów, że no fajne i polecam. Ale do rzeczy.

Albo nie.

czwartek, 5 lipca 2018

Grubas [Kasia Gehrmann i Karolina "Szarosen" Plewińska]

Brak komentarzy:

Pisząc niedawno o Bibliotece Karoliny „Szarosen” Plewińskiej wspominałem o tym, że kupiłem również Grubasa. No to będzie o Grubasie.

niedziela, 1 lipca 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Czerwiec 2018

Brak komentarzy:
Gloomhaven: początek epickiej przygody
16 partii w 8 tytułów (ostatnio: 18 partii w 7 tytułów)

Najwięcej partii: Guild Ball (6)

W zasadzie mógłbym przekopiować tutaj to, co pisałem ostatnio i przedostatnio. I jeszcze wcześniej. Fenomenalny tytuł, w który gram od lutego zeszłego roku, a mimo to cały czas mam wrażenie, że zabawa dopiero się zaczyna.

Nowości: Gloomhaven (1), Kanagawa (1), Pokój 25 (2)

Gloomhaven: Wiadomo, gra numer jeden w rankingu BGG. Ogromne, ciężkie pudło z zawartością, która, biorąc pod uwagę nasze tempo przechodzenie planszówkowych kampanii, wystarczy na lata. Wczoraj rozegraliśmy pierwszy scenariusz i... chwyciło. Jeszcze nie piszę o zachwytach, bo tak naprawdę po prostu pochodziliśmy sobie po podziemnych pomieszczeniach, wykańczając kilku bandytów i parę szkieletów, ale jest moc. Może nie wynika to z samego początkowego scenariusza, jednak nie da się ukryć, że obietnica tego, co będzie dalej, robi robotę. Scenariuszy jest łącznie 95 (tak, wiem, że w czasie kampanii nie zobaczy się wszystkich), do tego pozamykane koperty, rozwój postaci, całe stosy przedmiotów i potworów, nowe profesje do odkrycia, osiągnięcia do odblokowania, względnie ograniczona losowość przy wykonywaniu ataków i bardzo ciekawy system zagrywania kart. Zdaję sobie sprawę, że jest całkowicie abstrakcyjny, ale w czasie przygody w ogóle o tym nie myślałem i wcale mi to nie przeszkadzało. Poza tym, po pierwsze: to coś nowego i ciekawego, a po drugie: chyba jednak wolę bawić się w ten sposób niż biegać za potworami, po czym rzucać kostkami jak w Descent. Tutaj samo zarządzanie kartami na ręce to interesująca łamigłówka i swoista gra w grze. Na razie Gloomhaven podoba mi się bardzo i nie mogę doczekać się kolejnych scenariuszy.

sobota, 30 czerwca 2018

Mikoszka: Gontyna Świętowita [Marcin Wiechno] [recenzja]

Brak komentarzy:

Mikoszka to komiks, o którym swego czasu wypowiadałem się bardzo ciepło, jednocześnie używając takich określeń jak „amatorka” czy „cała masa wpadek”. To jak to w końcu było z serią Marcina Wiechno? Cóż, prawidłowa odpowiedź brzmi: źle, a raczej tak źle, że aż dobrze. Pomimo wielu nie tyle niedociągnięć, co zwyczajnie spieprzonych tam rzeczy, przy pierwszych dwóch odcinkach cyklu bawiłem się świetnie. Miałem ochotę na więcej i wyglądało na to, że nie będzie z tym problemu – kolejne, wyglądające na ukończone części zostały zapowiedziane już na końcu pierwszego epizodu, ale ostatecznie okazało się, że jednak nic z tego nie wyjdzie. Tak przynajmniej myślałem, a tymczasem całe lata po drugim tomie ukazał się trzeci, zatytułowany Gontyna Świętowita.

czwartek, 28 czerwca 2018

Vast: The Crystal Caverns [pierwsze wrażenia]

Brak komentarzy:

Zapraszając do siebie, świat planszówki Vast nie oferuje byle czego. Już samo pudełko przyciąga wzrok, idealnie trafiając kreską oraz kolorystyką w mój gust. Jeśli chodzi o to, co można znaleźć w środku, The Crystal Caverns obiecuje całkowicie asymetryczną rozgrywkę dla graczy w liczbie od jednej do pięciu osób, umożliwiając nam wcielenie się w panią rycerz, smoka, gobliny (a w zasadzie trzy różne plemiona zielonych pokurczy), złodzieja lub, co nadal brzmi dość zaskakująco (nawet dla mnie, choć już trochę pograłem) jaskinię. Pani rycerz ma zabić smoka, smok ma obudzić się i uciec z jaskini, gobliny chcą zabić panią rycerz, złodziej musi zdobyć i wynieść na zewnątrz określoną liczbę skarbów, zaś jaskinia musi tak długo grać na zwłokę, by zdążyć się w pełni ukształtować, a następnie zawalić. I nie ma zmiłuj, nie ma czasu na powolny rozwój, raczej nie da się chować z dala od konkurencji, a w międzyczasie spokojnie rozbudowywać – wszyscy zostajemy rzuceni na względnie małą przestrzeń i jazda.

sobota, 23 czerwca 2018

Metody Marnowania Farby: Figurki #6-10

Brak komentarzy:

Ponad dwa miesiące po pierwszej części mojego nowego cyklu wrzucam pięć kolejnych pomalowanych figurek. Tak, wiem, że musimy popracować nad jakością zdjęć (uwierzcie, te Magdy i tak wyglądają o wiele lepiej, niż gdybym zrobił je sam) i pewnie prędzej czy później o tym pomyślimy. Na razie możecie po prostu śledzić postępy, niekoniecznie dobrze widzieć wszystkie szczegóły na modelach. Jak widać, zabawa z pędzlami nie idzie mi jakoś wyjątkowo szybko... nie, inaczej: samo malowanie figurki wcale nie trwa długo, tyle że czasem nie siadam do tego przez kilka tygodni. Ale kiedy już siadam, nadal bardzo mi się to podoba i chcę więcej.

wtorek, 19 czerwca 2018

Kid Lobotomy [Peter Milligan & Tess Fowler] [recenzja]

Brak komentarzy:

Cały czas wydaje mi się, że całkowicie niezasłużenie wciąż mało kto kojarzy w Polsce historie obrazkowe Petera Milligana. Owszem, jest nas więcej niż członków facebookowej grupy Komiks Bielsko-Biała, jednak trudno uznać to za wielkie osiągnięcie. Jeśli chodzi o mnie, z jednej strony staram się powtarzać na prawo i lewo, jak bardzo uwielbiam scenariusze tego faceta, że jego Enigma to mój drugi ulubiony komiks, że zrobił wiele naprawdę niesamowitych rzeczy. Z drugiej, w ciągu ostatnich kilku lat mimo wszystko trochę odpuściłem i zwątpiłem w jego zdolności. Nie ruszyłem pisanego przez niego Hellblazera, ledwo zmęczyłem DisciplineThe Names zapamiętałem jako rzecz niezłą, niemniej nie powalającą na kolana. Potem cisza. Dopiero niedawno znowu zabrałem się za twórczość Milligana, zaczynając swój powrót od marvelowskiego tytułu Legion oraz od miniserii Kid Lobotomy.

sobota, 16 czerwca 2018

Biblioteka [Karolina "Szarosen" Plewińska] [recenzja]

Brak komentarzy:

Lubię takie małe, sympatyczne komiksowe popierdółki. Ale po kolei.

Już nie pamiętam, gdzie widziałem rysunki Karoliny „Szarosen” Plewińskiej po raz pierwszy – może na jej blogu, może na Facebooku. Nie przyglądam się im od bardzo dawna, jednak nie jest też tak, że zwróciłem na nie uwagę wczoraj. Jej twórczość przykuwa wzrok ciekawie zaprojektowanymi postaciami oraz kolorystyką. Bije od nich ciepło, frajda z malowania i stawiania kolejnych kresek, często kojarzą się z dobrymi wspomnieniami z dzieciństwa. I pisze to ktoś, kto woli raczej kadry z poobcinanymi członkami oraz sceny pełne przemocy, więc hej! Moje dobre słowo znaczy naprawdę wiele. Na razie to, co robi Szarosen może nie jest mistrzostwem świata – widać, że da się tu niejedno podkręcić – ale autorka zdecydowanie jest jest na dobrej drodze.

sobota, 2 czerwca 2018

T.I.M.E Stories: Wyprawa Endurance [recenzja]

Brak komentarzy:

Znowu minęło kilka miesięcy od naszej poprzedniej partii w T.I.M.E Stories. Na stole wreszcie pojawiła się Wyprawa Endurance i…

...i wolę uprzedzić na samym początku: w przeciwieństwie do moich wcześniejszych tekstów o tej grze, ten lepiej przeczytać dopiero po przejściu omawianego tu rozszerzenia. W skrócie: to chyba najgorszy ze scenariuszy, w jakie dotychczas grałem. Nie mogę z całą stanowczością stwierdzić, że jestem zawiedziony, ale czuję ogromny niedosyt. Wydaje mi się, że można było wycisnąć z tego dużo więcej.

piątek, 1 czerwca 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Maj 2018

Brak komentarzy:

18 partii w 7 tytułów (ostatnio: 12 partii w 5 tytułów)

Najwięcej partii: Guild Ball (7)

Przypadek? Nie sądzę. Co prawda tym razem zagrałem tylko 3 towarzyskie mecze (w porównaniu do poprzednich miesięcy to raczej niewiele), ale za to wziąłem udział w kolejnym lokalnym turnieju (i zająłem całkiem niezłe miejsce). Zresztą, z powodu całodziennego bicia się i kopania piłki ominęła mnie nocka z planszówkami, na której były grane takie rzeczy jak Inis, Fief, Kemet czy Rising Sun, ale czy żałuję? Ani trochę.

niedziela, 27 maja 2018

Furkot #1 [KRL i Max Atlanta] [recenzja]

Brak komentarzy:

DLACZEGO AKURAT FURKOT?

Kocham komiksy. Uwielbiam koty. Komiksy o kotach? Od razu lądują na moim radarze. KRL? Bardzo cenię, między innymi za Produkt, Łaumę i Kościsko, choć nie tylko. Tajemniczy Max Atlanta? Wiem z doświadczenia, że niespodziewane podrzucenie komuś La Masakry może być raczej średnim pomysłem, ale bardzo możliwe, że te dość specyficzne jednoplanszówki to jedna z najzabawniejszych rzeczy na świecie.

A Furkot? Komiks – no przecież. O kotach? Właściwie o kocie, ale to wystarczy. KRL – jest. Max Atlanta – obecny.

Większej zachęty do sięgnięcia po ten zeszyt nie potrzebuję.

sobota, 26 maja 2018

Samantha Shannon - Czas Żniw [recenzja]

Brak komentarzy:

Minęły cztery lata od premiery, książka przeleżała na mojej półce ponad półtora roku, a w międzyczasie pojawiły się już dwa kolejne tomy serii. Pomijając wszystko, o czym wspomniałam powyżej, postanowiłam wyrazić moją opinię. Jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego przeczytanie Czasu Żniw zajęło mi tak wiele czasu, zapraszam do lektury recenzji.

sobota, 19 maja 2018

Fallout 3 [recenzja]

Brak komentarzy:

DLACZEGO AKURAT FALLOUT 3?

Serię Fallout kocham, od kiedy zagrałem w pierwszą część tej gry, dołączoną do jednego z numerów CD-Action. Który to był rok? Chyba 1999 (sprawdziłem – na pewno 1999). Mroczna era przed wszechobecnym Internetem, granie trochę na wyścigi z kolegami z klasy, wykonywanie kolejnych zadań po lekcjach, by następnego dnia w szkole podzielić się swoimi odkryciami z resztą graczy. Miałem 13 lat i, o ile pamiętam, było to moje drugie komputerowe RPG (po, również dodanej do CD-Action, grze Stonekeep). Niedługo potem nadszedł czas Fallouta 2 (najpierw pirata kupionego za 5zł od kumpla, który miał dostęp do nagrywarki płyt, potem, jakżeby inaczej, pełnej wersji z CD-Action), części jeszcze lepszej i dojrzalszej, z bardziej rozległym, brzydkim i zarazem pięknym postapokaliptycznym światem. Fallout Tactics nigdy nie ukończyłem, jakoś mnie to nie kupiło. W międzyczasie próbowaliśmy trochę fabularnej Neuroshimy (planszowa pojawiła się u mnie dopiero po latach), próbowaliśmy – czyli skończyło się na przeczytaniu podręcznika. Naturalne jest natomiast to, że prędzej czy później musiałem zasiąść do trzeciej odsłony Fallouta. W moim przypadku dużo później.

poniedziałek, 14 maja 2018

Krew Na Boisku: Turniej Superjoint Ritual [relacja]

Brak komentarzy:

W sobotę polazłem na trzeci bielski turniej w Guild Balla (czwarty, licząc zawody jedynie dla lokalnych graczy). Założenie jest proste: mam blisko, jako dość średni gracz pewnie zbiorę baty, ale gdzie szukać doświadczenia, jeśli nie na turnieju, w czasie którego można dostać od lepszych od siebie. Pierwszy taki turniej skończył się moją jedną wygraną na cztery gry, drugi dwiema, więc mój plan minimum był taki, żeby ponownie wrócić z tarczą choćby z dwóch meczów. Uzbroiłem się w figurki moich Alchemików, miarki, znaczniki, inne zbędne rzeczy, oraz butelkę wody i drożdżówki, po czym wyruszyłem dać powycierać sobą kilka rozłożonych w Gnomie boisk.

sobota, 5 maja 2018

Krótka historia cywilizacji/The Flow of History [pierwsze wrażenia]

Brak komentarzy:

Na Krótką historię cywilizacji czekałem, od kiedy tylko dowiedziałem się, że tytuł ten ma ukazać się po polsku. Dlaczego? Między innymi dlatego, że lubię małe, ale sprytne gry oraz rozbudowę swojej cywilizacji, chociaż niekoniecznie chodzi mi tu o rozbudowę znaną z Cywilizacji w wersji komputerowej – po prostu cieszy mnie samo tworzenie swojego mniejszego lub większego imperium, nawet w Cykladach, Mare Nostrum, Twilight Imperium czy Race for the Galaxy, grach o zupełnie innych założeniach.

The Flow of History (oryginalny tytuł Krótkiej historii cywilizacji) przeczytałem sporo dobrego. Że krótko, ale intensywnie, że czuć to rozwijanie swojego poletka od szałasów do komputerów i samolotów, że ciekawa mechanika licytacji oraz jeszcze kilka rzeczy. Brzmiało dobrze. Niedawno wreszcie się doczekałem, kupiłem niemal od razu po premierze.

środa, 2 maja 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Kwiecień 2018

Brak komentarzy:
Krótka historia cywilizacji
12 partii w 5 tytułów (ostatnio 11 partii w 3 tytuły)

Najwięcej partii: Guild Ball (6)

Niestety, kwiecień to kolejny miesiąc, po którym nie mam po co pisać swojego standardowego podsumowania (standardowego, czyli takiego jak choćby to). Znowu nie pykło i właściwie nie za bardzo wiem, dlaczego. Jak zwykle cieszę się, że zaliczyłem całkiem niezłą dawkę Guild Balla, jednak nie mogę pochwalić się niczym więcej. Chcę się poprawić, choć z drugiej strony nie uważam, żeby skupianie się głównie na jednym bitewniaku i jednocześnie swoim niemal ulubionym tytule było czymś złym.

wtorek, 1 maja 2018

Na koniec wszystko spłonie [Edyta "Mei" Bystroń] [recenzja]

Brak komentarzy:

Kiedy dowiedziałem się, że Edyta „Mei” Bystroń wydaje swój nowy komiks za pośrednictwem platformy wspieram.to, po prostu rzuciłem w nią swoimi pieniędzmi – nawet nie sprawdzałem, o czym będzie Na koniec wszystko spłonie, jak tym razem zostanie narysowany jej album, nie miałem pojęcia właściwie o niczym, znałem jedynie tytuł. Wystarczyło mi samo nazwisko autorki. Niedługo później trochę się zdziwiłem, okazało się bowiem, że wyszła z tego całkiem spora cegiełka, chyba najdłuższe komiksowe przedsięwzięcie Mei. Owszem, wydawała już wcześniej obszerniejsze historie (Nie chcę się bać), ale żadna z nich nie liczyła około 200 stron. No i dobrze – im więcej twórczości Bystroń, tym lepiej.

niedziela, 22 kwietnia 2018

Saga po 50 zeszytach

Brak komentarzy:

No i jest: 50 zeszyt Sagi Briana K. Vaughana i Fiony Staples. Wzruszenie odbiera mi mowę… a tak poważnie, mam wrażenie, jakbym zabierał się za tę serię stosunkowo niedawno, tymczasem przeleciało już niemal pięć lat, od kiedy pisałem o niej po raz pierwszy. Skoro czytam dalej, pewnie domyślacie się, że mi się podoba (choć znalazłyby się komiksowe telenowele, które ciągnę głównie z przyzwyczajenia) i, owszem, tak właśnie jest. Do tego stopnia, że wybaczam Sadze niemało dziwnych/śmiesznych/niedorzecznych pomysłów scenarzysty.

sobota, 21 kwietnia 2018

Black Hammer [Jeff Lemire & Dean Ormston] [recenzja]

Brak komentarzy:

Przypuszczam, że mogło to wyglądać następująco: Lemire zastanowił się, co wychodzi mu najlepiej i o czym najbardziej lubi pisać, a potem napisał Black Hammer. Idealna dla niego tematyka, czyli odizolowane od reszty świata, pozornie spokojne otoczenie, a do tego superbohaterowie. I choć zdarzały mu się też słabsze momenty (chyba nigdy nie przestanę wypominać mu Sweet Tooth... znaczy Łasucha), facet niewątpliwie umie opowiadać, a tutaj wycisnął ze swoich zdolności, co tylko się dało. Do tego dostał fantastyczne rysunki Deana Ormstona (z niemniej istotnymi kolorami Dave’a Stewarta), od czasu do czasu zastępowanego przez nie odstającego od reszty Davida Rubina i… jeśli w ciągu kilku ostatnich miesięcy ktoś mówił Wam, że warto sięgnąć po Black Hammer (a całkiem możliwe, że właśnie tak było), nie kłamał. 

sobota, 14 kwietnia 2018

Metody Marnowania Farby: Figurki #1-5

Brak komentarzy:

Niedawno zabrałem się za malowanie swoich figurek i postanowiłem zrobić z tego stały dział na blogu – planuję dodawać kolejne wpisy za każdym razem, kiedy skończę malować, powiedzmy, pięć albo dziesięć modeli. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Na chwilę obecną wygląda na to, że siedzenie z pędzelkiem w trzęsącej się ręce daje mi całkiem sporo frajdy, a poza tym – oczywiście nie popadając w samozachwyt – jestem naprawdę zadowolony z tego, jak to wygląda. Nie zrozumcie mnie źle: dobrze wiem, że na razie potrafię bardzo niewiele, ale byłem święcie przekonany, że moje pierwsze podejście do malowania  skończy się o wiele gorzej.

niedziela, 8 kwietnia 2018

The Boys [Garth Ennis, Darick Robertson & Russ Braun] [recenzja]

Brak komentarzy:
Przeczytałem pierwszy zeszyt Chłopaków lata temu i pamiętam, jak pomyślałem, że to przecież musi być dobre: znana wszem i wobec nienawiść Ennisa do superbohaterów, jego zjadliwość i ekipa popaprańców, której zadaniem jest temperowanie trykociarzy, którzy postanowili wyjść przed szereg (inaczej niż Hitman, który zabijał ich na zlecenie). W dodatku w odróżnieniu od paru fikołków tego scenarzysty, wyglądało na to, że tym razem będzie bardziej na serio niż błazeńsko. No i akcja z urwanymi rękami kobiety jednego z głównych bohaterów – to nie miało prawa się nie udać!

Mimo to cały czas odkładałem The Boys na później i chyba nie skłamię, jeśli powiem, że trwało to ponad pół dekady. Bywa i tak. Parę miesięcy temu wróciłem do tej serii, przeczytałem parę kolejnych zeszytów i szybko doszedłem do wniosku, że nie, chyba rezygnuję, to nie dla mnie. Nawet w tej chwili (czyli po przeczytaniu całości) podtrzymuję stwierdzenie, że w moim przypadku Chłopaki nie zapowiadali się dobrze i nadal dziwię się, że nie odpadłem niemal na starcie. Pan scenarzysta wespół z rysownikiem skutecznie próbowali zniechęcić mnie do lektury dalszego ciągu i prawie im się to, przewrotnym draniom, udało – a wtedy nie wiedziałbym, co straciłem.

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Marzec 2018

Brak komentarzy:
Guild Ball, a jakże
11 partii w 3 tytuły (ostatnio 22 partie w 10 tytułów)

Najwięcej partii: Guild Ball (5) i Super Rhino (5)

Tja... to prawie na pewno najgorszy miesiąc od czasu, kiedy zacząłem prowadzić ten cykl. Powód? Niemal dwutygodniowy wyjazd z pracy na targi GAMA Trade Show - na planszówki nie zostało już zbyt wiele czasu. Mimo wszystko spróbuję to jakoś podsumować, tym razem bez dzielenia całości na grę miesiąca i tak dalej.

sobota, 3 marca 2018

Legendary: A Marvel Deck Building Game: Secret Wars Volume 1 [recenzja]

Brak komentarzy:

Legendary to jedna z gier, które w ciągu kilku ostatnich lat lądowały – i wciąż lądują – na moim stole najczęściej. O powodach takiego stanu rzeczy pisałem choćby tutaj. W skrócie: wciąż bardzo lubię i chętnie gram, co jakiś czas uzupełniając to, co już posiadam, o kolejne, mniejsze lub większe dodatki. Secret Wars Volume 1 zalicza się właśnie do tych większych.

piątek, 2 marca 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Luty 2018

Brak komentarzy:
AvP: The Hunt Begins
22 partie w 10 tytułów (ostatnio: 19 partii w 9 tytułów)

Najwięcej partii: Guild Ball (9)

Guild Ball zazwyczaj znajduje się u mnie na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o liczbę rozgrywek. Tym razem stało się tak częściowo dzięki bielskiemu turniejowi (tym razem dwie wygrane na cztery gry, czyli lepiej niż ostatnio), ale i kilku towarzyskim meczom. W tej chwili w moim prywatnym rankingu jest to gra-potęga, dużo ciekawsza od przekombinowanego Malifaux i mniej skomplikowana od Infinity, czyli systemu, w który niestety chyba za szybko nie wejdę. Nic tylko bić i kopać piłkę!

niedziela, 25 lutego 2018

Runaway: A Road Adventure [recenzja]

Brak komentarzy:

Po zachwytach nad Machinarium i Sanitarium nadszedł czas na przygodówkę o wiele gorszą, co nie znaczy, że tragiczną. Można się przy niej nieźle zabawić, chociaż liczba wad, które przyjdzie mi wymienić, jest niestety spora. Planując tę recenzję doszedłem do wniosku, że właściwie przez cały tekst będę wymieniał to, co w pierwszej części Runaway nie przypadło mi do gustu, a na końcu stwierdzę, że mimo wszystko jest nieźle. Sam się sobie dziwię, ale to prawda, liczne słabe punkty gry nie odebrały mi przyjemności wynikającej z grania. Nie zniechęciły mnie też do sięgnięcia po kontynuację, która czeka gdzieś na półce, bo zarówno A Road Adventure jak i The Dream of the Turtle kupiłem za śmieszne pieniądze: obie przygodówki były dołączone do czasopisma reklamującego The Next Big Thing, najnowszą grę Pendulo Studios. 

Punisher MAX Jasona Aarona [recenzja]

Brak komentarzy:

Sięgnąłem po ten komiks zupełnie naturalnie: raz, że przecież niedawno przeczytałem (i zrecenzowałemPunishera w wersji MAX, którego pisał Ennis, a dwa… Jason Aaron. Jeden z moich ulubionych scenarzystów, przede wszystkim dzięki Scalped (serii, którą chwaliłem od pierwszego aż do finalnego tomu), ale również za Bękarty z Południa czy Goddamned. Niekoniecznie chce mi się obserwować jego superbohaterskie fikołki (chociaż Thanos w sumie nie ssał), niewątpliwie jednak jest to autor niezwykle utalentowany, a Frank Castle wydaje się być postacią wprost stworzoną dla mocnego stylu Aarona. Co prawda tę odsłonę Punishera znowu rysuje Dillon…

niedziela, 18 lutego 2018

Blueberry 8 [Moebius] [recenzja]

Brak komentarzy:

Ósme wydanie zbiorcze serii Blueberry, zawierające albumy Apacz Geronimo, OK Corral i Dust to bezpośrednia kontynuacja historii rozpoczętej w poprzednim tomie serii. Dzięki niemu dowiadujemy się wreszcie, co łączy głównego bohatera z tytułowym Indianinem oraz jakie będzie zakończenie wielowątkowej opowieści o miasteczku Tombstone. 

W komiksie o Blueberry’m jak zwykle dzieje się sporo. Wciąż niedysponowany protagonista w dalszym ciągu dzieli się swoimi wspomnieniami z żądnym sensacji Campbellem, a tymczasem mieszkańcy miasta nadal uważają, że za niedawne napady oraz morderstwa odpowiadają Indianie. Na przestrzeni trzech opublikowanych tu albumów całość rozrasta się do wręcz epickich rozmiarów, tak w kwestii scenariusza, jak i rysunków (obiema tymi rzeczami ponownie zajął się Moebius). W kolejnym wydaniu zbiorczym nie pierwszy raz działa właściwie wszystko, ale stałych czytelników cyklu o amerykańskim oficerze raczej w ogóle to nie zaskoczy. 

Jeżeli ktoś (ktokolwiek?) oczekiwał przełomu, nie znajdzie go tu. Osoby zaznajomione z dziełem Charliera i Girauda nie będą też rozczarowane, bo Blueberry to seria bardzo równa i utrzymująca właściwie od początku do końca wysoki poziom, piękna przygoda dla wszystkich fanów westernu i nie tylko. Choć jeden z wcześniejszych albumów nosił już tytuł Koniec drogi, prawdziwy, na szczęście udany finał nadszedł dopiero teraz. Ciężko się rozstawać (nawet pomimo istnienia serii pobocznych), ale z drugiej strony jestem przekonany, że wielu pożegna się z Blueberry’m czując wdzięczność za świetnie spędzony z nim czas. 

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Gildii Komiksu
stat4u