Metody Marnowania Czasu: lipca 2018

poniedziałek, 30 lipca 2018

Warhammer 40,000: Kill Team [oczekiwania]

Brak komentarzy:

Jak wygląda wybieranie kolejnych gier, które mają trafić na moją półkę (oczywiście z nadzieją, że będą trafiały również na stół)? Na zasadzie luk do zapełnienia. Nie mam planszówki ekonomicznej? Kupię sobie Wysokie napięcie (a potem nie będę w nią grał, ale to już inna historia). Brakuje mi gry polegającej przede wszystkim na rzucaniu kostkami? Alien Frontiers (no przecież nie Dice Masters). Gra, w której mogę kierować postaciami z komiksów? Legendary

Jedną z takich luk były w moim przypadku bitewniaki. Od zawsze. Przerażało mnie składanie figurek, nie wspominając o zabawach z pędzlem. Nie dopuszczałem do siebie myśli (zresztą nadal nie dopuszczam), że będę zbierał całe armię modeli, a następnie wystawiał je przeciwko armiom przeciwnika, gdzieś po drodze topiąc w to niepoważne ilości dineros. Wiedziałem, że to nie dla mnie, ale jednak przez cały czas brakowało mi w domu czegoś z tej szufladki. Aż w końcu trafiłem na Guild Ball – zero klejenia rąk i głów do korpusów (przynajmniej w zestawie startowym Kick Off!), tak zwany skirmish, drużyna składająca się z 6 figurek, względnie mały wydatek potrzebny na to, by mieć wszystko z danej gildii, w teorii coś pięknego. Na szczęście okazało się, że w praktyce też. Zaskoczyło i trzyma mnie do dzisiaj.

Ale jednocześnie w moim życiu gracza w tytuły bez prądu pojawiła się kolejna luka.

sobota, 21 lipca 2018

Gry, w które grałem najczęściej (2018)

Brak komentarzy:

tekst i "zdjęcie": Michał Misztal

Kolejny rok, kolejne wydanie listy gier, w które grałem najczęściej (tutaj lista z 2016, a tutaj z 2017 roku). Kolejne filozoficzne pytania, na przykład: jakim jestem graczem (trzymającym się wiernie konkretnych gier, a może bardziej takim skaczącym z planszy na planszę)? Czy 20 rozgrywek w jeden tytuł to sporo, czy wręcz przeciwnie? Czy Magiczny Miecz będzie na pierwszym miejscu?

sobota, 7 lipca 2018

Invincible #144 [Robert Kirkman, Ryan Ottley & Cory Walker] [recenzja]

Brak komentarzy:
Długo zwlekałem z przeczytaniem ostatniego zeszytu jednej z moich ulubionych komiksowych serii, nie tylko tych superbohaterskich. Jeszcze dłużej z napisaniem tego tekstu. Cokolwiek tu nawypisuję, moje słowa nie oddadzą tego, jak bardzo jaram się Invincible. W tym miejscu powinien znaleźć się list miłosny, a nie te kilka krótkich akapitów, że no fajne i polecam. Ale do rzeczy.

Albo nie.

czwartek, 5 lipca 2018

Grubas [Kasia Gehrmann i Karolina "Szarosen" Plewińska]

Brak komentarzy:

Pisząc niedawno o Bibliotece Karoliny „Szarosen” Plewińskiej wspominałem o tym, że kupiłem również Grubasa. No to będzie o Grubasie.

niedziela, 1 lipca 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Czerwiec 2018

Brak komentarzy:
Gloomhaven: początek epickiej przygody
16 partii w 8 tytułów (ostatnio: 18 partii w 7 tytułów)

Najwięcej partii: Guild Ball (6)

W zasadzie mógłbym przekopiować tutaj to, co pisałem ostatnio i przedostatnio. I jeszcze wcześniej. Fenomenalny tytuł, w który gram od lutego zeszłego roku, a mimo to cały czas mam wrażenie, że zabawa dopiero się zaczyna.

Nowości: Gloomhaven (1), Kanagawa (1), Pokój 25 (2)

Gloomhaven: Wiadomo, gra numer jeden w rankingu BGG. Ogromne, ciężkie pudło z zawartością, która, biorąc pod uwagę nasze tempo przechodzenie planszówkowych kampanii, wystarczy na lata. Wczoraj rozegraliśmy pierwszy scenariusz i... chwyciło. Jeszcze nie piszę o zachwytach, bo tak naprawdę po prostu pochodziliśmy sobie po podziemnych pomieszczeniach, wykańczając kilku bandytów i parę szkieletów, ale jest moc. Może nie wynika to z samego początkowego scenariusza, jednak nie da się ukryć, że obietnica tego, co będzie dalej, robi robotę. Scenariuszy jest łącznie 95 (tak, wiem, że w czasie kampanii nie zobaczy się wszystkich), do tego pozamykane koperty, rozwój postaci, całe stosy przedmiotów i potworów, nowe profesje do odkrycia, osiągnięcia do odblokowania, względnie ograniczona losowość przy wykonywaniu ataków i bardzo ciekawy system zagrywania kart. Zdaję sobie sprawę, że jest całkowicie abstrakcyjny, ale w czasie przygody w ogóle o tym nie myślałem i wcale mi to nie przeszkadzało. Poza tym, po pierwsze: to coś nowego i ciekawego, a po drugie: chyba jednak wolę bawić się w ten sposób niż biegać za potworami, po czym rzucać kostkami jak w Descent. Tutaj samo zarządzanie kartami na ręce to interesująca łamigłówka i swoista gra w grze. Na razie Gloomhaven podoba mi się bardzo i nie mogę doczekać się kolejnych scenariuszy.

stat4u