Metody Marnowania Czasu: Granice Internetu #1: Po kiego ci bierki o drugiej w nocy?! [Filip Bak] [recenzja]

niedziela, 24 maja 2015

Granice Internetu #1: Po kiego ci bierki o drugiej w nocy?! [Filip Bak] [recenzja]


Serce mówi: "To jest głupie i słabe, ale takie właśnie ma być", rozum podpowiada: "Może i ma takie być, ale świadomość tego nie zmienia faktu, że jest głupie i słabe". Czemu głupie, czemu słabe? I o co w ogóle chodzi z tym zinem? 

Filip Bąk, znany między innymi z prowadzenia komiksowej audycji Prosto z Kadru, a także z rysowania mniej lub bardziej poważnych rzeczy, założył jakiś czas temu stronę Granice Internetu, "najbardziej suche miejsce" na obrzeżach sieci. Wrzuca tam swoje krótkie, rysowane na szybko, humorystyczne historyjki obrazkowe. Nie skupia się na szczegółowej kresce czy wyrafinowanych żartach – po prostu idzie do przodu. Jest często oraz sucho, ale pomimo tego, choć może właśnie dzięki temu, strona dorobiła się całkiem sporej rozpoznawalności. Odcinków Granic Internetu powstało już dość dużo, autor postanowił więc zebrać jego zdaniem najlepsze, dodać kilka nowych i opublikować je w kserowanym zinku. 

Jeśli chodzi o poziom humoru, najbardziej kojarzy się on z rysunkowymi dowcipami Ojca Rene, przy czym Bąk niekoniecznie skupia się na samym seksie – mamy tu także sporą dawkę superbohaterów, czy wątki, powiedzmy, obyczajowe. Same pomysły i puenty są prymitywne, niejednokrotnie wulgarne, prawie nigdy nie zaskakują niczym poza faktem, że bywają jeszcze głupsze, niż oczekiwaliśmy. Postacie składają się z dosłownie kilku kresek; elementów krajobrazu, ani teł prawie nie ma. Najgorsze jest to, że niektóre z tych komiksów rzeczywiście bawią (na zasadzie: tak nieśmieszne, że aż śmieszne), chociaż mam dziwne wrażenie, że nie jest to coś, czym należy się chwalić. Z rzeczy takich jak Superman rozwalający głowę Lois Lane "przeklętą supersiłą i wytryskiem z prędkością początkową 300 m/s" chyba lepiej śmiać się gdzieś w piwnicy, gdzie nie ma nikogo poza odbiorcą, wpatrującym się w skserowane kadry przy skąpym świetle, a jeśli już ma jakieś towarzystwo, są to jedynie karaluchy i szczury. Być może niektóre wydają z siebie dziwne dźwięki. Spokojnie, to tylko dojadane resztki sucharów. 

Sprostowanie: w tekst wkradła się pomyłka. Oczywiście komiksy z cyklu Granice Internetu nie mogą bawić. Mnie na pewno nie bawią. Poprzedni akapit napisał ktoś inny. 

Czytając Po kiego ci bierki o drugiej w nocy?!, należy pamiętać, że wszystko jest tu świadomym wyborem twórcy. Czy wyszło to zinowi, a właściwie całej serii, na dobre? Zależy od czytelnika. Jasne, to zawsze zależy od czytelnika, jednak wydaje mi się, że w tym przypadku bardziej niż w większości innych. Podstawowa rada, jaką mogę dać nieświadomej osobie biorącej się za lekturę (spokojnie, zabierze mniej więcej trzy minuty) tego zbiorku to: nie spinaj się. To nie Monty Python, a głupie dowcipy, seks i bluzgi. Jeśli nie lubisz takich rzeczy, lepiej daj sobie spokój. W przeciwnym wypadku zaryzykuj. Może zejdź do piwnicy, ale niekoniecznie. A nuż kilka komiksów przypadnie ci do gustu i będziesz kontynuował swoją przygodę z serią Bąka w sieci. Jeśli przeczytasz tego zina i przeżyjesz, czemu nie? Już niewiele rzeczy będzie ci obcych albo groźnych. 

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Gildii Komiksu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u