Metody Marnowania Czasu: Nowe odcinki Tajemniczych Złotych Miast [recenzja]

wtorek, 20 listopada 2012

Nowe odcinki Tajemniczych Złotych Miast [recenzja]


Ciągle trudno mi uwierzyć, że przed chwilą obejrzałem pierwszy odcinek nowej serii Tajemniczych Złotych Miast, po trzydziestu latach od wyemitowania pierwszej części, dwie dekady po tym, jak zakochałem się w tej kreskówce jeszcze za czasów przedszkola. No i wreszcie jest. Nie powiem, żebym oczekiwał dalszego ciągu z wielką niecierpliwością (wspominałem o nim już wcześniej, ale później zupełnie wyleciało mi to z głowy), jednak skoro dotarły do mnie informacje o tym, że się pojawił, nie mogłem go przegapić. W końcu to mój ulubiony animowany serial i chyba już nic nie zdoła tego zmienić.

Rewelacji nie oczekiwałem, wiedząc, że na pewno nie uda się przebić wrażenia, jakie zrobiły na mnie Tajemnicze Złote Miasta, kiedy byłem dzieckiem. Jak jest? Inaczej i jednocześnie tak samo. Nowa historia zaczyna się kilka miesięcy po zakończeniu wątków znanych z pierwszej serii. Szukając kolejnych Złotych Miast, Esteban, Zia i Tao natrafiają na mapę prowadzącą do jednego z nich, ale do jej rozszyfrowania potrzebują Mendozy, poza tym Esteban chciałby dowiedzieć się od swojego dawnego towarzysza, czy Wielki Kapłan znany widzom z poprzednich odcinków rzeczywiście był jego ojcem. Okazuje się jednak, że Mendoza, Sancho i Pedro wcale nie cieszą się ze zdobytych wcześniej bogactw. Uwięzieni w Barcelonie przez chodzącego w zakrywającym twarz kapturze człowieka o imieniu Zares, przypuszczają, że nie uda im się odzyskać wolności, dopóki nie wyjawią mu wszystkiego, co wiedzą o kolejnych Złotych Miastach. Dzieci, jak zawsze pomysłowe i przejmujące inicjatywę, postanawiają uwolnić ich na własną rękę i tak zaczyna się nowa przygoda.


Animacja jest oczywiście lepsza niż trzy dekady temu, natomiast niekoniecznie przemawiają do mnie przerobione wizerunki głównych bohaterów. Jest nowocześniej, ale nie wiem, czy korzystniej. Wolałbym, żeby wszystko, co jest z nimi związane, zostało po staremu, ale zdaję sobie sprawę, że skoro po raz pierwszy obejrzałem tę kreskówkę dwadzieścia lat wcześniej, teraz przemawiam z perspektywy starego dziada, narzekającego, że "kiedyś było lepiej". Po pierwszym epizodzie nowej serii coś mi zgrzyta, kiedy patrzę na znane mi twarze (zwłaszcza na Tao), ale mam nadzieję, że się przyzwyczaję. Reszta, czyli wszystko, co jest nowe, wypada jak najbardziej na plus. Jeśli chodzi o muzykę, nowe motywy nie mają takiej siły oddziaływania, jak te wcześniejsze (choć czasami nawiązują do starych), jednak tu też poczekam na kolejne odcinki, osłucham się, może dam radę się przekonać. Póki co i tak jest bardzo dobrze.

Moje narzekania i tak wynikają głównie z przyzwyczajenia do starej wersji, ale prawda jest taka, że oglądając początek dalszego ciągu świetnie się bawiłem i cieszę się, że jest. Podobno mają pojawić się trzy nowe serie, każda składająca się z 26 epizodów. Zobaczymy. Oby wyszło z tego coś dobrego, czekam też na wersję angielską, bo słuchanie francuskich dialogów z polskimi napisami nie jest moim wymarzonym sposobem na oglądanie Tajemniczych Złotych Miast. Jeśli ktoś chce obejrzeć pierwszy odcinek drugiej serii, zapraszam tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u