
Historia Family Mana jest najlepszą rzeczą, jaka znalazła się w tym tomie, ale nie zajmuje całości, a jedynie pięć z ośmiu zeszytów. Szkoda, że kończy się tak szybko. Reszta to pojedyncze opowieści - szósta wynikająca bezpośrednio z głównego wątku, siódma, nieco słabsza, z gościnnym udziałem innego scenarzysty (Dick Foreman) i moim zdaniem przekombinowana, oraz finałowa, czyli powrót Delano i znakomitej narracji, choć tym razem bez horroru, a "tylko" z ciekawymi przemyśleniami Constantine'a na temat otaczającego go świata.
Najgorzej ma się warstwa graficzna komiksu - czasem jest całkiem niezła, jednak momentami (na przykład w Sundays Are Different, ostatnim zeszycie, rysowanym przez Deana Mottera i Marka Penningtona) woła o pomstę do nieba. Jeszcze innym razem (Mourning of the Magician, ilustracje Seana Phillipsa) obrazki są dziwne, mogą się podobać, ale zdecydowanie nie pasują do reszty, co z kolei może być niemałą wadą dla czytelników lubiących spójność. Nie da się ukryć, że biorąc pod uwagę jedynie doznania wizualne, Hellblazer przegrywa. Na szczęście mimo tego jest wart przeczytania i sięgnięcia po kolejne Trade'y, co, mam nadzieję, zrobię jak najszybciej.
Jak to? Nie lubisz Seana Phillipsa????
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem za mało rysowanych przez niego komiksów, by lubić lub nie lubić. Jedynie Marvel Zombies i Hellblazer, przy czym obie te rzeczy dzieli szesnaście lat i nietrudno to zauważyć. Muszę w końcu sięgnąć po Criminal, bo pewnie wstyd, że nie znam. Poleciłbyś coś jeszcze?
OdpowiedzUsuńPolecam jego run w Hellblazerze (do scenarków Jenkinsa):)
OdpowiedzUsuńPocisnął wtedy około 30 zeszytów.
A ja czekam na recenzję piątego trejda Hellblazera. I szóstego i siódmego i ósmego... :>
OdpowiedzUsuńPóki co nie mam w planach zakupu kolejnych tomów tej serii, ale prędzej czy później na pewno do tego dojdzie.
OdpowiedzUsuń