Metody Marnowania Czasu: Ziniol #10 [recenzja]

niedziela, 27 lutego 2011

Ziniol #10 [recenzja]

Nie wiem, czy ludzka dusza naprawdę waży 21 gramów, ale szerokość wszystkich dziesięciu numerów nowego Ziniola to mniej więcej 9 centymetrów. Trochę się tego uzbierało. Całkiem sporo dobrych tekstów i komiksów. Jeśli chodzi o mnie, mógłbym posiadać nawet kilka metrów tych grzbietów, każdy z inną liczbą, ale to już koniec, przynajmniej na razie. Ten Ziniol jest ostatni, zostaje tylko (i aż, bo znajdującym się na niej materiałem dałoby się obdzielić kilka innych magazynów i blogów) strona internetowa. Ciągle mam nadzieję, że jeszcze coś kiedyś wyjdzie, jednak póki co to by było na tyle. Miałem wspomnieć o tym, że bardzo mi przykro z powodu śmierci magazynu, a więc: bardzo mi przykro. Losy periodyku powinny potoczyć się inaczej, kibicowałem inicjatywie od samego początku (to znaczy nie licząc kserowanej odsłony), ale niestety Ziniol nie doczekał się wystarczającej liczby kibicujących. Na szczęście redakcja wciąż chce działać w elektronicznej formie, a na pożegnanie zostawiła swoim czytelnikom kolejny dobry numer. Gdyby nie był ostatni, w poprzednim zdaniu dopisałbym: czyli nic nowego.

Po antologii greckiego komiksu wracamy na bardziej znany grunt, ze stałymi działami takimi jak Grzebiąc pod ziemią, pRzYpAdKoWy felieton czy Kącik Otoczaka. Nawiasem mówiąc, rozumiem obecność tego ostatniego na łamach magazynu (niewątpliwie był potrzebny), ale mimo to nigdy nie zdołałem przekonać się do jego prac. Akurat w Ziniolu wolałem te bardziej przystępne, których na szczęście znowu nie zabrakło. Są krótkie formy autorów z różnych krajów, choć tym razem głównie z Polski, jest dosyć, hmm, intrygujący fragment komiksu Mój Syn, recenzowanego w magazynie już wcześniej, oczywiście jest Dominik Szcześniak, a także Grzegorz Pawlak, Piotr Nowacki, Maciej Pałka, Rafał Trejnis (ilustrujący kolejny epizod Fotostory), jest również Tomasz Kleszcz. Jeśli chodzi o poziom opowieści, jest dobrze, jak zwykle.

Publicystyka nie obniża poprzeczki, a w dodatku jest jej więcej niż ostatnio, co bardzo mi odpowiada. Oprócz wspomnianych wyżej tekstów zainteresowało mnie podsumowanie Najlepsze komiksy roku 2010, które pewnie jeszcze nie raz pomoże mi podjąć decyzję w czasie kombinowania, co by tu wrzucić do internetowego koszyka. W numerze zamieszczono także dwie recenzje (książki 45-89 Comics Behind The Iron Curtain oraz objazdowej wystawy Czas na komiks). W kolejnych odsłonach magazynu (wiem, w tej chwili nie ma na co liczyć) chętnie zobaczyłbym jeszcze więcej stron z publicystyką, nawet kosztem opowieści obrazkowych.

Gdyby nie okładka i wstępniak, niedoinformowany czytelnik mógłby się nie zorientować, że ma do czynienia z numerem pożegnalnym. Redakcja i autorzy po prostu zrobili swoje i zrobili to dobrze. Jak zwykle, po raz kolejny, ale jednocześnie po raz ostatni na papierze... a może jednak nie?

W następnym odcinku (najprawdopodobniej):
???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u