
Tym razem jest nieco krócej, mamy też mniej mojej ulubionej postaci z tego komiksu, czyli Bad Horse'a. Dash zostaje odsunięty na dalszy plan, ale nie bez powodu i w taki sposób, że czytelnik nie może się doczekać dalszego ciągu. Ja już wiem, co będzie dalej, ale jeszcze przed lekturą piątego tomu, High Lonesone, umierałem z ciekawości. To, co Jason Aaron potrafi zrobić z narracją, jest niesamowite od pierwszego zeszytu serii. Wszystko jest umiejętnie dawkowane, od bieżących wątków, po retrospekcje, dzięki którym poznajemy lepiej poszczególnych bohaterów. Kiedy w Scalped coś się dzieje (a dzieje się praktycznie bez przerwy), przewracam strony z zainteresowaniem, jakiego nie był w stanie dać mi chyba żaden film, nie jestem też w stanie przypomnieć sobie nawet kilku książek czy komiksów, które działałyby na mnie choćby w zbliżony sposób.

Czyli... Bad Horse nagle staje się mniej ważną postacią, zdradzę jedynie, że trochę zjada go to, co dzieje się w rezerwacie. Za to Red Crow ma na głowie kilka ważnych spraw. Musi zająć się duszą zmarłej matki Bad Horse'a, tyle że aby zrobić to jak należy, powinien być dobrym człowiekiem. Przez najbliższy rok. A tymczasem Mr. Brass i jego ludzie sprawiają mu coraz więcej kłopotów, z którymi będzie musiał poradzić sobie jak najszybciej.
W The Gravel In Your Guts rysują R.M. Guera i Davide Furno. Nadal podtrzymuję opinię, że wolałbym oglądać prace tylko tego pierwszego ilustratora, jednak... to nie aż tak istotne. I nadal podtrzymuję opinię, że to jedyna, w dodatku niewielka, wada tej serii. Reszta to mistrzostwo świata.
Mocny trejd! Ale tak już jakiś czas po przeczytaniu pierwszych pięciu, moim ulubionym ciągle pozostaje Casino Boogie. Nie, żebym uważał, że jest lepszy od Dead Mothers, ale jakoś bardziej mnie rusza. Za to piąty album to rozczarowanie (pomijając mistrzowski pierwszy epizod i bardzo dobry ostatni).
OdpowiedzUsuńKwestia gustu. Znowu. Tak samo jak z tym rozczarowaniem, ale ja jestem tak zafascynowany Scalped, że podchodzę do tej serii niemal bezkrytycznie. Obiektywizm zaginął gdzieś po drodze. Już dawno.
OdpowiedzUsuń