Słowa, które w moim odczuciu najlepiej opisują ten komiks, to przymiotniki "zwyczajny" oraz "ludzki". W tego typu historiach jest coś takiego, że choć dla ich bohaterów często stanowią "mały, prywatny koniec świata", dla czytelników bywają banalne. Nie dlatego, że ich scenariusz jest kiepski. Chodzi bardziej o to, że przedstawione w nich problemy opatrzone są etykietką "Sprawy, które przeżył albo dopiero przeżyje każdy z nas". Czy tego chcemy, czy nie, podobne wydarzenia oraz nasze reakcje na nie bardzo często są oparte na pewnych schematach. I akurat fakt, że wątki czy dialogi w komiksie Za furtką niejednokrotnie ocierają się o banał, dla mnie jest zaletą, bo właśnie tak mogłoby to wyglądać w prawdziwym życiu. Przedstawione przez Dominikę Węcławek, przeżywane przez główne bohaterki dramaty zostały w pewnym stopniu wyprane z wyjątkowości: mogłyby spotkać każdego, a większość osób radziłaby sobie z nimi bardzo podobnie do tego, co zostało przedstawione na stronach tej opowieści. Jestem pewny, że czytając ją, wielu odbiorów będzie w stanie odnieść poszczególne wydarzenia do tych ze swojego własnego życia, nawet jeśli wcześniej na ich drodze stanęły jedynie podobne, a nie dokładnie te same przeszkody. [więcej na stronie Gildii Komiksu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz