Jestem fetyszystą papieru. Czytam książki oraz komiksy, te ostatnie często na tablecie, ale poza tym nienawidzę czytania z monitora (i właśnie dlatego piszę recenzje publikowane na blogach i stronach internetowych, które inni muszą czytać z monitora – po prostu nie lubię ludzi). W swoim życiu pożeracza popkultury kupowałem czasopisma komiksowe, literackie, muzyczne, te o grach komputerowych i planszowych. Większości z nich już nie ma. Niektórzy na to nie narzekają, bo ich zdaniem prasa to przeżytek. Choć przemawia do mnie część argumentów za bezsensem jej istnienia, mam wrażenie, że już zawsze będę starym dziadem, który od czasu do czasu kupi sobie magazyn poświęcony swoim zainteresowaniom. Bardzo możliwe, że wbrew logice.
Brakowało mi czasopisma o planszówkach. Ostatnie polskie, jakie kupiłem, to 28 wydanie Świata Gier Planszowych, poza tym było jeszcze kilka numerów Game Trade Magazine, ale to niestety głównie reklamy i teksty sponsorowane. Kiedy po latach od śmierci papierowego ŚGP na wspieram.to pojawiła się okazja zagłosowania portfelem na powstanie Kuriera Planszowego, nie wahałem się ani przez chwilę i zapłaciłem za wszystkie trzy pierwsze numery.
Pismo dotarło do mnie w grudniu – wydane na bardzo ładnym papierze, choć dostarczone w zwykłej kopercie, która nie zapewnia dostatecznej ochrony. Mam wrażenie, że gdybym wysłał w czymś takim któryś z komiksów sprzedanych na Allegro, mógłbym dostać przez łeb negatywnym albo neutralnym komentarzem. Trudno, ważne, że Kurier dotarł w dobrym stanie i prezentuje się tak, jak oczekiwałem. A jak z jego zawartością?
Nie zaskakuje nic, choć z drugiej strony, niby co miałoby zaskakiwać? W środku można znaleźć przede wszystkim recenzje, ale też interesujące felietony, artykuły czy wywiady z autorami gier, a także dodatki, między innymi do planszówek Labyrinth: Paths of Destiny, Kolejka i czegoś jeszcze (nie wiem, nie znam się, mógłbym sprawdzić na wspieram.to, ale mi się nie chce – byłoby miło, gdyby dało się dowiedzieć tego z samego Kuriera). Te ostatnie to bardzo przyjemna rzecz, a w którymś z kolejnych numerów ma znaleźć się jeszcze porządnie wydrukowana gra z tak zwaną etykietką print & play, co cieszy mnie jeszcze bardziej.
Większość tekstów czyta się dobrze, natomiast największą wadą Kuriera Planszowego są niestety recenzje. Bardzo dobrze, że przedstawienie każdej gry powierzono dwóm autorom, czasem prezentującym różne punkty widzenia, natomiast po pierwsze, brakuje większej ilości zdjęć (bywa, że naprawdę nie wiadomo, jak dokładnie wygląda recenzowana gra), zaś po drugie i najważniejsze, poszczególnym tytułom poświęcono zdecydowanie za mało miejsca. Zbyt często jest to kilka oszczędnych akapitów przypominających bardziej pierwsze wrażenia z rozgrywek niż pełnoprawną recenzję. Oczekuję więcej, zwłaszcza, że chciałbym, by była to alternatywa dla nudnego standardu znanego z większości recenzji z YouTube bazujących na schemacie „gadająca głowa mówi kilka zdań o grze-widzimy przykładową partię i słuchamy streszczenia zasad-gadająca głowa mówi, co myśli o grze”. Ponieważ Kurier Planszowy jest kwartalnikiem, tego rodzaju teksty mogą pojawiać się dość późno po premierze, ale nie przeszkadza mi to – wolę opublikowaną później, rzetelną recenzję niż taką robioną na gorąco, po kilku partiach, bo przecież w kolejce czeka jeszcze pięć innych planszówek. Choć tym z Kuriera jeszcze trochę brakuje (przez samo podejście do tego działu, a nie dlatego, że autorzy nie potrafią pisać), wierzę, że może być lepiej.
Ogólnie nowy magazyn o grach planszowych robi pozytywne wrażenie. Nie rzuca na kolana, jednak zalicza umiarkowanie udany start. Nie zaskakuje niczym niesamowitym, po prostu jest i mam nadzieję, że będzie się rozwijać. Dobrze, że się pojawił i oby pozostał na rynku jak najdłużej, tyle że w lepszej formie – nadal, być może wbrew logice uważam, że takie pismo powinno istnieć.
tekst: Michał Misztal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz