Parodia Strażników Alana Moore'a i Dave'a Gibbonsa na dwudziestu kilku stronach? Serio? To w ogóle możliwe? Z jednej strony wszelkie wątpliwości są jak najbardziej uzasadnione. Z drugiej, Szymon Kaźmierczak pokazywał już wielokrotnie, że ma ciekawe i oryginalne pomysły, choćby w przypadku będącego prztyczkiem w nos dla kolekcjonerów i fetyszystów komiksów zinu Lewą Ręką Spisane albo miniaturowej historii Amazońska jazda. Może więc nawet tak bardzo karkołomny plan doczekał się pomyślnej realizacji? [całość na stronie Gildii Komiksu]
niedziela, 15 czerwca 2014
środa, 11 czerwca 2014
Tequila: Władca marionetek [Łukasz Śmigiel i Katarzyna Babis] [recenzja]
Brak komentarzy:
Labels:
dobre historie,
katarzyna babis,
komiksy,
łukasz śmigiel,
opublikowane poza blogiem,
recenzje,
tequila
Posted by
Michał Misztal
Tequila od samego początku jawiła się jako przedsięwzięcie niezwykle ambitne i wykraczające poza komiksowe medium. Pomysłodawca serii, Łukasz Śmigiel, postanowił uzupełnić albumy z opowieściami obrazkowymi serią książek oraz opowiadań. Inicjatywa cieszyła się sporym zainteresowaniem, zaś autorzy nie mieli problemów z zebraniem funduszy na wprowadzenie go w życie za pośrednictwem portalu Polak Potrafi. Jakiś czas później ukazał się pierwszy tom komiksowego odłamu projektu, narysowany przez Katarzynę Babis i zatytułowany Władca marionetek. [całość na stronie Gildii Komiksu]
wtorek, 10 czerwca 2014
Bohater [Flix] [recenzja]
Brak komentarzy:
Labels:
flix,
komiksy,
opublikowane poza blogiem,
recenzje,
timof i cisi wspólnicy
Posted by
Michał Misztal
Opowieści autobiograficzne mają to do siebie, że ich autorzy siłą rzeczy zawsze przedstawiają swoje życie do pewnego momentu, nie znając przyszłości. Można co prawda mówić o własnych doświadczeniach od narodzin aż do śmierci, a nawet po niej, tak jak choćby Kevin Spacey w „American Beauty”, ale jest oczywiste, że nie zrobi tego żaden prawdziwy człowiek. Flix, niemiecki twórca komiksów do tej pory znany rodzimemu czytelnikowi z albumów „Dziewczyny” i „Pamiętam, jak…”, spróbował jednak w „Bohaterze” tego dokonać. [więcej na stronie Booklips]
czwartek, 5 czerwca 2014
Sierstka [Marta Zabłocka] [recenzja]
Brak komentarzy:
Labels:
centrala,
komiksy,
marta zabłocka,
opublikowane poza blogiem,
recenzje
Posted by
Michał Misztal
Dzięki komiksowi „Znamy się tylko z widzenia”, czytelnicy nie mający styczności ze stroną internetową Marty Zabłockiej mogli dobrze poznać autorkę – nie tylko jako scenarzystkę i rysowniczkę, ale także osobę prywatną. Album stanowił zbiór mniej lub bardziej udanych krótkich form, ale jako całość pozostawiał po sobie dobre wrażenie. Teraz nadszedł czas na „Sierstkę”, kolejne wydawnictwo artystki, zawierające jej eksperymenty z dłuższymi formami, które – w przeciwieństwie do lapidarnych komiksów oraz ilustracji ze „Znamy się tylko z widzenia” – nie były wcześniej publikowane na blogu zycie-na-kreske.blogspot.com. [więcej w najnowszym numerze ArtPapieru]
sobota, 31 maja 2014
X2 [Dariusz Cybulski i Daniel Grzeszkiewicz] [recenzja]
Brak komentarzy:
Labels:
coyot presents,
daniel grzeszkiewicz,
dariusz cybulski,
komiksy,
opublikowane poza blogiem,
recenzje
Posted by
Michał Misztal
Czytając album Gedeon zebrany Daniela Grzeszkiewicza bardzo ubolewałem nad faktem, że ten rewelacyjny rysownik nie znalazł sobie równie utalentowanego scenarzysty. Historie opowiadane przez niego rozgrywały się na zasadzie strumienia świadomości – widać było, że autorowi największą przyjemność sprawia ilustrowanie wymyślonych przez siebie postaci, a spójna i przemyślana fabuła jest dla niego sprawą drugorzędną. W efekcie czytelnicy dostali zbiór wypełniony sporą ilością powalających grafik, ale nic poza tym. Tylko tyle i aż tyle, choć osobiście skłaniam się ku tej pierwszej wersji, bo takie rysunki naprawdę zasługują na coś więcej. [całość na stronie Gildii Komiksu]
środa, 30 kwietnia 2014
Hilda i Nocny Olbrzym [Luke Pearson] [recenzja]
Brak komentarzy:
Labels:
centrala,
hilda,
komiksy,
luke pearson,
opublikowane poza blogiem,
recenzje
Posted by
Michał Misztal
Pomimo świetnej oprawy graficznej, komiks Hilda i Troll nie zdołał mnie do końca urzec. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to historia spod szyldu Centralki, przeznaczona dla najmłodszych czytelników, jednak mimo to całość była zbyt prosta, przeleciała za szybko, nie zostawiając po drodze zbyt wielu godnych zapamięta szczegółów, bohaterów czy wątków. Protagonistkę dało się polubić, jej wypełnione dziwnymi oraz fascynującymi postaciami otoczenie pozwalało żałować, że samemu nie widywało się podobnych rzeczy w dzieciństwie, ale nic poza tym. Po lekturze zostawało najwyżej wpatrywanie się w ilustracje Pearsona i podziwianie pięknego sposobu wydania tego albumu. [całość na stronie Gildii Komiksu]
wtorek, 15 kwietnia 2014
Little Big Adventure 2 [recenzja]
Brak komentarzy:
Labels:
gry,
gry na ekranie,
little big adventure,
recenzje
Posted by
Michał Misztal
Zawsze tak jest: zabieram się za jakąś grę, zaczynam zabawę, ale potem coś nie działa, coś odciąga mnie od fabuły i daję sobie spokój, najczęściej wracając dużo później. Czasami po latach. O pierwszym epizodzie Little Big Adventure pisałem w styczniu 2012 roku, zapowiadając, że już wziąłem się za kontynuację opatrzoną podtytułem Twinsen's Odyssey. Dalszy ciąg tej wspaniałej przygodówki ukończyłem jednak dopiero niedawno, wreszcie w dobrych warunkach, bo instalowanie starych gier na nowszych komputerach jest nieraz łamigłówką bardziej skomplikowaną, niż te, jakie napotykać będą kierowane przez nas postacie. Na szczęście udało się i znowu przyszło mi ratować planetę Twinsun z opresji.
Jak można łatwo się domyślić, po wydarzeniach z pierwszej części serii Twinsen jest bohaterem: ocalił świat, pozbył się podłego dyktatora Funfrocka, uratował swoją dziewczynę Zoe, a teraz jego życie to prawdziwa sielanka. Oddał swoje magiczne wyposażenie do muzeum i w spokoju oczekuje potomka (zwracam uwagę, że, o ile czegoś nie przeoczyłem, w grze nie ma mowy o jakimkolwiek małżeństwie, tymczasem dziecko jest w drodze – jakże to tak?). Jest wszędzie rozpoznawany, wszyscy go uwielbiają, a rzeczy takie jak portrety z jego podobizną czy poświęcone mu pomniki wcale nie są rzadkością. Skoro jednak znowu mamy kierować jego poczynaniami, jest oczywiste, że coś musi pójść nie tak. Z początku nie dzieje się nic tak spektakularnego jak w poprzedniej części: Dino-Fly, latający dinozaur Twinsena, zachorował, a naszym zadaniem jest zdobycie potrzebnego lekarstwa. Gracze lubiący przygodówki nie będą zaskoczeni, jeśli okaże się, że na drodze do rozwiązania tego problemu pojawi się wiele innych, mniejszych przeszkód, z jakimi również trzeba będzie sobie poradzić, a to i tak dopiero początek prawdziwej przygody. Wkrótce planetę Twinsun odwiedzą tajemniczy Esmerzy, pozornie przyjaźnie nastawiona rasa, której zachowanie wygląda bardzo podejrzanie i właściwie od samego początku wiadomo, że to właśnie oni będą naszymi głównymi przeciwnikami w Little Big Adventure 2.
Kontynuacja serii ukazała się w 1997 roku, trzy lata po premierze pierwszej części. Pamiętam, że już wtedy recenzentów zaskoczyła znikoma liczba różnic pomiędzy wyglądem obu części. Z drugiej strony, tak naprawdę nie było potrzeby wprowadzania radykalnych zmian ani poprawek. Przygodówka wyglądała świetnie, a twórcy pewnie założyli, że lepsze jest wrogiem dobrego, przez co pomimo często zabójczego dla wyglądu gier komputerowych upływu czasu, Twinsen's Odyssey pod względem wizualnym wygląda niemal tak samo jak poprzednia odsłona gry. Jeśli chodzi o dźwięk i sterowanie, postąpiono podobnie. Nasz bohater nadal ma cztery tryby działania (dla przypomnienia: zwykły, czyli chodzenie, rozmawianie z napotkanymi postaciami oraz czytanie plakatów lub znaków; tryb sportowy, czyli bieganie i skakanie; tryb agresywny, umożliwiający walkę i tryb dyskretny, pozwalający na skradanie się), ale na szczęście nie zatacza się ani nie traci zdrowia po uderzeniu w ścianę, kiedy biega. Był to jeden z bardziej irytujących elementów gry w części pierwszej. Kolejną był brak możliwości zapisania stanu rozgrywki w dowolnej chwili. Ten problem także rozwiązano, przez co poziom trudności jest znacznie niższy, za to wreszcie można skupić się na fabule i rozwiązywaniu zagadek, zamiast, rzucając mięsem, próbować po raz pięćdziesiąty nie zabić się w najeżonej pułapkami świątyni.
Dwie główne wady Little Big Adventure zostały wyeliminowane, a na wielkie innowacje nie ma co liczyć. Ale jednak jakieś są. Na przykład, kiedy Twinsen wychodzi z budynków i przemierza otwarte przestrzenie, mamy możliwość obserwowania go z kilku różnych kamer. Poza tym obszary są bardziej rozległe – w przeciwieństwie do pierwszej części, wyspy nie zostały podzielone na kilka mniejszych sektorów. Po drugie, napotykane przez bohatera postacie żyją własnym życiem, poruszają się, inaczej niż w większości przygodówek, w których bardzo często dana osoba jest przypisana do jednej lokacji. Oczywiście jest to własne życie w wydaniu minimalistycznym, ale i tak robi bardzo pozytywne wrażenie. Reszta to w zasadzie powtórka z rozrywki, włącznie z dużą liczbą znanych z pierwszej części (choć trochę odświeżonych) miejsc i bohaterów, jednak należy pamiętać, że to wciąż rozrywka na najwyższym poziomie.
Najważniejsza sprawa w tego rodzaju grach, czyli zagadki, to znowu element, który niewiele różni się od tego, co można było zobaczyć w poprzednim odcinku serii. Nie są zbyt skomplikowane (wystarczy uważnie słuchać tego, co mają do powiedzenia napotkani rozmówcy oraz metodycznie przeszukiwać wszelkie lokacje, a nie powinno być problemu z samodzielnym ukończeniem gry), ale wciągają. Poza tym sama fabuła nie straciła nic ze swojej genialności. To nadal wyjątkowo świeża (nawet po tylu latach) i oryginalna historia, zdolna do zainteresowania graczy w każdym wieku, choć pozornie nadaje się wyłącznie dla tych najmłodszych.
Kontynuacja opowieści o Twinsenie potwierdza fakt, że Little Big Adventure to świetny cykl i raczej nie ma co liczyć na to, że kiedykolwiek się zestarzeje. Nie mogę się zdecydować, która część gry jest moim zdaniem lepsza – różnice są tak naprawdę niewielkie, może ostatnie sceny rozwiązywania problemów z Esmerami są zbyt szare i wizualnie monotonne jak na tę grę, może początek serii rzeczywiście miał kilka irytujących wad, ale koniec końców, całość to już klasyka i po prostu nie wypada jej nie znać, jeżeli tylko lubi się przygodówki. Cieszę się, że w końcu zdołałem nadrobić zaległości, do czego zachęcam każdego, kto nadal ma tę grę w plecy.
poniedziałek, 31 marca 2014
Superman: Kuloodporny [Grant Morrison & Rags Morales] [recenzja]
Brak komentarzy:
Labels:
dc,
egmont,
grant morrison,
komiksy,
opublikowane poza blogiem,
rags morales,
recenzje,
superman
Posted by
Michał Misztal
Kiedy po lekturze przeciętnych „Technik zastraszania” zapoznałem się z komiksem „Superman i Ludzie ze Stali”, kolejną pozycją spod szyldu Nowego DC Comics, byłem zaskoczony dwiema rzeczami. Po pierwsze, zdziwiło mnie, że można stworzyć gorszą fabułę od tej, którą przedstawił Tony S. Daniel w swojej opowieści o Batmanie. Po drugie, nie mogłem uwierzyć, że mam do czynienia z historią napisaną przez Granta Morrisona – scenarzystę wprawdzie kontrowersyjnego, jednak w mojej opinii z reguły stającego na wysokości zadania. Zaskoczenie było tym większe, że przecież „All-Star Superman” tego samego autora był rewelacyjną opowieścią, wypełnioną po brzegi świetnymi pomysłami. Tymczasem ostatni syn planety Krypton z „The New 52” okazał się zaledwie cieniem herosa uwiecznionego na kartach wyżej wymienionego tytułu. [więcej w najnowszym numerze ArtPapieru]
czwartek, 13 marca 2014
Za Imperium: Kobiety [Merwan & Bastien Vivès] [recenzja]
Brak komentarzy:
Labels:
bastien vivès,
centrala,
komiksy,
merwan,
opublikowane poza blogiem,
recenzje,
za imperium
Posted by
Michał Misztal
W poprzednim albumie serii Za Imperium nasi bohaterowie zbytnio się nie nawojowali, nie zdobyli wielu nowych terenów i, ku swojemu rozczarowaniu, w czasie odkrywania nowego świata przede wszystkim bardzo się nudzili. Ostatnia strona tomu Honor zapowiadała jednak nadejście zagrożenia, które może wszystkich przerosnąć. Tom drugi, Kobiety, samym swoim tytułem zdradza naturę nowego niebezpieczeństwa. Zdradza i trochę zaskakuje. Czytelnicy pamiętający wyczyny imperialnej armii sprzed wyruszenia poza granice znanego im świata, jej agresję, niezawodność i determinację w walce, mogliby wybuchnąć śmiechem i zapytać: tylko tyle? Kobiety? [całość na stronie Gildii Komiksu]
poniedziałek, 3 marca 2014
Stitches: A Memoir... [David Small] [recenzja]
Brak komentarzy:
Labels:
david small,
komiksy,
opublikowane poza blogiem,
recenzje,
w. w. norton & company
Posted by
Michał Misztal
W przebogatej ofercie komiksowych autobiografii nie brakuje tytułów, w których autorzy w nieprzeciętny sposób opowiadają o sobie – nawet mimo faktu, że nie stoi za nimi jakaś specjalnie wyjątkowa historia. Na przeciwnym biegunie znajdują się autentyczne opowieści z miejsca przyciągające uwagę czytelnika swoją tematyką, ukazujące bohaterów obarczonych bagażem nietypowych lub wstrząsających doświadczeń. Do tego grona z całą pewnością należą poruszający problem epilepsji „Rycerze świętego Wita” Davida B., jak również (niestety, niewydany w Polsce) komiks „Why I Killed Peter” Alfreda i Oliviera Ka, ukazujący losy mężczyzny zmagającego się z traumą dzieciństwa, jaką był gwałt dokonany przez księdza. Tego rodzaju historie byłyby godne zapamiętania nawet wtedy, gdyby ich warstwa narracyjna czy estetyczna pozostawiała wiele do życzenia. Tak samo jest w przypadku „Stitches” Davida Smalla, który z powodu zaniedbania rodziców oraz w wyniku (rzekomo) całkowicie bezpiecznej operacji stracił głos. [więcej w najnowszym numerze ArtPapieru]
Subskrybuj:
Posty (Atom)