Być może nie wiem, co piszę, ale podoba mi się pomysł na posiadanie kota. Myślę, że kiedyś będę miał swojego. Tłustego, złego sierściucha, który będzie robił tylko to, co chce, ale któremu nie za wiele będzie się chciało. Będzie tylko jadł i spał, czasami odleje się na podłogę czy do butów albo zrobi mi na złość w inny sposób, a ja będę mówił wszystkim, że go nienawidzę. Będzie chodził po pokoju, śmierdzący i wiecznie głodny, nie zwracając na mnie uwagi, ale to dobrze, ja też będę olewał kota, jednocześnie szanując jego niezależność. Kiedy zajdzie taka potrzeba, mały terrorysta będzie ciął skórę niechcianych gości lub zrzucał na nich rzeczy z półek, sprawiając, że nigdy już nie przyjdą do mnie z powrotem. Tak to sobie mniej więcej wyobrażam.
Maciej Gierszewski nie musi sobie niczego wyobrażać, o życiu z kotem, w dodatku niejednym, wie aż nadto. Swoje przygody z nimi, czasami przypominające drogę krzyżową, opisał w książce Moje życie z Dźejmsem, zbiorze około stu krótkich opowiadań. Poza opowiadaniami znalazło się tu miejsce dla paru wierszy oraz dla ilustracji Kiry Pietrek i Macieja Czapiewskiego. Twórczości Kiry nie znam, za to Maciej Czapiewski zajmuje się między innymi komiksami, w zeszłym roku czytałem na przykład jego kserowaną historię Czarny Pan. Na blogu fantastyczny czas! można znaleźć więcej opowieści Macieja, także takich z udziałem kota. Ilustracje w książce może nie powalają na kolana, jednak dobrze spełniają swoją rolę. W hierarchii ważności na pewno nie stoją wyżej niż teksty.
Maciej Gierszewski pisze dobrze, potrafi wzbudzić zainteresowanie. Raz jest śmiesznie, choć, jak przypuszczam, nie dla właścicieli, kiedy Dżejms bawi się w chodzącą apokalipsę, innym razem smutno, bo koty chorują, odchodzą i nie wracają lub nie dożywają końca książki. Gdybym posiadał swojego kota, pewnie mógłbym w paru miejscach przytaknąć, a w paru polemizować, ale ponieważ posiadam jedynie małe, czarne robaki pod maszynką do golenia, chyba nie jestem pełnowartościowym odbiorcą tych opowiadań. Mimo to podobały mi się. Są dokładnie tym, czego można oczekiwać sięgając po tego typu zbiór. Co bym zmienił? Może w paru miejscach poświęcił więcej uwagi ludziom, bo niektórzy pojawiają się regularnie, ale mimo to niewiele o nich wiadomo, czasem prawie nic poza imionami. Chociaż wiem, chodzi bardziej o koty. Poza tym zmieniłbym samą formę opowiadań. Większość jest bardzo krótka, niektóre zajmują pół strony, niektóre kończą się po kilku zdaniach. Wydaje mi się, że gdyby z takiej liczby niewielkich objętościowo tekstów zrobić z piętnaście dłuższych opowiadań, bez szybkiego urywania wątków, z bardziej rozwiniętą fabułą, wyszłoby lepiej. Może to tylko moje przyzwyczajenie do takiego, a nie innego pisania, jednak chętnie poczytałbym teksty Macieja właśnie w takiej formie. W zbiorze trochę dłuższych krótkich form, jak niefortunnie by to nie brzmiało.
tekst: Michał Misztal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz