Metody Marnowania Czasu: Guild Ball [pierwsze wrażenia]

niedziela, 19 lutego 2017

Guild Ball [pierwsze wrażenia]

O Guild Ballu przeczytałem całkiem niedawno i z jakiegoś powodu niesamowicie urzekł mnie pomysł na grę bitewną połączoną z piłką nożną. Owszem, słyszałem o podobnej i o wiele popularniejszej hybrydzie, czyli o Blood Bowlu, ale z jakiegoś powodu zupełnie się tym tytułem nie zainteresowałem. Pomysł jest świetny (no i pamiętam granie za dzieciaka w Troll Football), jednak dopiero po przeczytaniu o rywalizujących ze sobą na boisku gildiach (na przykład rzeźników, alchemików, piwowarów czy grabarzy) postanowiłem wejść w temat. Niedługo później kupiłem starter Kick Off! z bardzo uczciwym stosunkiem ceny do zawartości, a teraz mogę z całą pewnością powiedzieć, że nie żałuję i chcę więcej.

To mój pierwszy bitewniak (jestem bardziej karciarzem) i cieszę się, że pomimo kilku trudnych do zapamiętania i opanowania szczegółów okazał się w miarę przystępny. Z kolei sama rozgrywka to dla mnie rewelacja, choć muszę przyznać, że przerażają mnie pięciogodzinne, a i tak niedokończone mecze... to ponoć norma na początku, później partia powinna trwać około półtorej godziny, z czym nie miałbym żadnego problemu.

Dlaczego chcę grać w Guild Ball? Poza interesującym pomysłem podoba mi się też jego realizacja. Gra oferuje równowagę pomiędzy graniem w prawdziwą piłkę a laniem się po mordach, przy czym pewne gildie stawiają bardziej na jedno niż na drugie (na przykład rzeźnicy raczej biją, a rybacy wolą punkty za strzelanie goli). Każdy mecz to cała masa ważnych decyzji do podjęcia, zaś uczestnikom zostaje zaproponowana ciekawa i przemyślana mechanika rozdzielania punktów wpływu i korzystania ze zdolności naszych zawodników, stosunkowo niewielka losowość (chociaż jest i oczywiście czasem potrafi dopiec), dynamika i akcja, akcja, akcja. Przeszkadzają, przynajmniej na początku, wspomniane wcześniej liczne detale (pomniejsze zasady wewnątrz zasad), sporo umiejętności specjalnych (wypada wiedzieć, co potrafią zarówno nasi, jak i drużyna przeciwna, przy czym każdy zawodnik posiada kilka cech i zdolności), zależnych od konkretnej sytuacji modyfikatorów testów... jest tego trochę. Mimo to nie mam zamiaru się zrażać, bo jak na razie jest to jedna z najciekawszych gier, jaką poznałem w ciągu ostatnich miesięcy.

To rzecz jasna tylko pierwsze wrażenia, nie rozpisuję się więc o zasadach, poszczególnych gildiach, różnych zastosowanych w grze mechanikach i tak dalej - na to przyjdzie czas w recenzji, którą chciałbym napisać już wkrótce. Na razie mój entuzjazm sięga zenitu.

PS. Po niezwykle szczegółowych i wnikliwych badaniach (przeczytanie kilku postów na forum i przesłuchanie jednego podcastu) bardzo się cieszę, że wybrałem Guild Ball, a nie Blood Bowl.

Do ewentualnych komentujących: jeśli chcecie skomentować powyższy tekst, w miarę możliwości zróbcie to tutaj, nie na forach czy Facebooku. Dzięki temu to, co napiszecie (i być może wynikająca z tego ciekawa dyskusja), pozostanie u źródła zamiast przepadać na zawsze w odmętach Internetu. Z góry dziękuję.

tekst: Michał Misztal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u