Pisząc niedawno o Bibliotece Karoliny „Szarosen” Plewińskiej wspominałem o tym, że kupiłem również Grubasa. No to będzie o Grubasie.
Zilustrowany przez Szarosen tekst Kasi Gehrmann to krótka (7 stron) historia, która z całej siły kopie w zęby. Opowiada o tym, jak to jest dorastać jako ktoś mający problemy z nadwagą w, delikatnie mówiąc, nieprzychylnym takim osobom otoczeniu (czyli prawdopodobnie w każdym). Ostatnio chwaliłem Plewińską za jej rysunki, ale akurat w Grubasie jej kreska schodzi na dalszy plan w stosunku do bardzo mocnego tekstu. Wydaje mi się, że czego by się tu nie narysowało, i tak raczej nie zapamięta się tego komiksu z powodu warstwy graficznej, choć z drugiej strony dobrze, że kreska trochę "zmiękcza" trudną treść. Grubasa można przeczytać w dwie minuty, ale z pewnością zostanie w głowie na dłużej. Nieprzyjemna i jednocześnie dająca do myślenia rzecz. W naturalny sposób robiąca na czytelniku ogromne wrażenie i mówiąca o czymś, co być może nie wszyscy chcieliby usłyszeć i z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę.
Nie za bardzo jest się nad czym rozwodzić, bo to "jedynie" komiksowa miniaturka. Napisałbym: sympatyczna miniaturka, jednak określenie to byłoby zupełnie nie na miejscu. To nie jest coś wybitnego, w tym sensie, że przeżycia Gehrmann przecież nie zostały opisane w jakiś wirtuozerski sposób, ale niewątpliwie uderzają szczerością i autentycznością. Śmiem twierdzić, że bardziej od niektórych "poważniejszych" i bardziej rozbudowanych utworów autobiograficznych. Krótko mówiąc, jak na coś niewielkiego i niepozornego, Grubas ma wszystko, czego potrzebuje taka historia…
...choć dalej nie rozumiem tych pustych stron. W Bibliotece pojawiały się w środku i na końcu, tym razem odginamy okładkę i jest tak: pusta strona, cała pusta kartka i dopiero komiks. Ostatnia strona okładki też straszy bielą.
Tak czy inaczej, bierzcie Grubasa, jeśli tylko będziecie mieli okazję. Biblioteka jest lepiej narysowana, Grubas to precyzyjny cios w splot słoneczny i głos w ważnej sprawie. Najlepiej bierzcie oba te komiksy.
tekst: Michał Misztal, zdjęcia ze strony Szarosen ART
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz