I bardzo dobrze, że Łukasz Kowalczuk nienawidzi ludzi. Daje upust swojej nienawiści oraz pomysłowości w swoim autorskim zinie już od kilku numerów, póki co w każdym z nich (do tej pory przeczytałem trzy z czterech dostępnych) pokazując czytelnikom coś nowego. Tym razem są to na przykład alternatywne wersje okładki czy krótka historia Prosto z pierdla napisana i narysowana z okazji akcji "komiks czterogodzinny". Całość jest ładnie wydana, przygotowana z ograniczoną do minimum ingerencją programów graficznych i z wyraźną radością tworzenia. Kowalczuk próbuje pisać różne historie, od tych nawiązujących do tytułu zina, przez rzeczy odwołujące się do między innymi nurtów science fiction, fantasy czy kryminału. Wychodzi mu to nieźle, nie nudzi, zaskakuje, z kolei jako rysownik autor musi jeszcze sporo się nauczyć, ale z drugiej strony, w ramach swoich ograniczeń radzi sobie na tyle przyzwoicie, że nie drażni oka. Jak to w tego typu komiksowych wydawnictwach, jest krótko, ale w przypadku Nienawidzę ludzi ciekawie, w dodatku z numeru na numer coraz ciekawiej. Osobiście chciałbym żeby pomimo całej różnorodności historie takie jak There must have been dozen Peters & Pauls there, Konkweror czy Noir zeszły na dalszy plan, ustępując temu, co u Kowalczuka lubię najbardziej, czyli tytułowej nienawiści do ludzi. Bo w takich komiksach jak Czego naprawdę nienawidzę czy Sceny ze sceny jest uzasadniona, zabawna i stanowi najmocniejszy punkt zina, od którego zawsze zaczynam lekturę kolejnych wydań.
Choć nigdy nie miałam okazji by przeczytać jakikolwiek komiks prócz podkradanych kolorowych historyjek młodszej siostry, muszę powiedzieć, że po przeczytaniu tej recenzji aż mam ochotę by zapoznać się bliżej z tą Nienawiścią do ludzi... Dziwne, nie potrafię powiedzieć dlaczego. Może ten tytuł tak zachęca? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dobrze to przeczytać. Zawsze możesz to kupić... albo pożyczyć ode mnie.
OdpowiedzUsuń