Co tam czytam? to efekt chęci dzielenia się wrażeniami z lektury komiksów, niekoniecznie w formie pełnoprawnych recenzji. Kilka mniej lub bardziej entuzjastycznych, napisanych na szybko zdań, czasem o jednym tytule, czasem o kilku, o serii, albumie lub o pojedynczym zeszycie, tak często lub tak rzadko, jak będzie mi się chciało.
W zasadzie nieistotne, który tom bym tu wpisał, bo niezależnie od widocznego na okładce numeru, Berserk to rewelacyjnie narysowane, ale jednak pierdoły – wybaczcie. Tak, zdaję sobie sprawę, że poza walkami oraz wszechobecnym rozlewem krwi jakaś tam historia jednak w tej mandze jest, ale widocznie jestem odporny na jej urok. Próbowałem przekonać się do do tego cyklu (więcej tutaj), ale niestety nie wyszło, choć w okolicach, nie wiem, dziesiątego tomu wyglądało na to, że będzie nieźle. Mimo wszystko czytam dalej, trochę z rozpędu, trochę z masochistycznej ciekawości, co będzie później (tak, wiem, że seria nie jest jeszcze zamknięta), trochę dla ilustracji, bo to jedyne, co ratuje ten komiks przed zrezygnowaniem z dalszej lektury.
DEAD EYES VOLUME 1 [Gerry Duggan & John McCrea]
W latach 90. XX wieku Dead Eyes był bardzo popularnym w Bostonie przestępcą, który nagle zniknął, po tym, jak – a przynajmniej tak mówią na mieście – "zarobił" kilka milionów dolarów kosztem lokalnej mafii. Rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej: Martin Dobbs, bo tak właśnie nazywa się Dead Eyes, już dawno wypstrykał się z tego, co swego czasu nakradł, zresztą tak naprawdę wcale nie były to mafijne miliony. Problemy w rodzinie oraz pewien zbieg okoliczności sprawiają, że wraca do interesu, co rzecz jasna doprowadza do tego, że niezwykle niebezpieczni ludzie chcą mu podziękować za grzechy przeszłości. Naprawdę bardzo sympatyczny, fajnie narysowany (zwłaszcza okładki), ciekawy komiks. Chyba nie na tyle, żeby chciało mi się brnąć w to dalej (w ogóle pojawiła się druga część albo kolejne zeszyty?), ale w takim wypadku odejdę z poczuciem, że przeczytałem niezłą, zasługującą na pochwały historię. Mam jedno większe zastrzeżenie – Martina bynajmniej nie można zaliczyć do starców, ale wyraźnie daje się nam do zrozumienia, że ponownie wkłada swoją charakterystyczną maskę po wielu latach, nie jest w formie i tak dalej, a tymczasem radzi sobie jak Batman u szczytu formy, klepiąc wszystkich naokoło, nawet jeśli uzbrojony jedynie we własne pięści trafia na oprycha z bronią palną. Jeśli zaś ma poważniejsze kłopoty, wynika to raczej z nieudolności jego towarzyszy. Nie jestem do końca przekonany, wydaje mi się też, że gdyby w pewnych sytuacjach miał bardziej pod górkę, byłoby jeszcze ciekawiej, ale i tak polecam.
GOODNIGHT PUNPUN, OMNIBUS VOLUME 1 [Inio Asano]
Gdybym miał przedstawić poszczególne części składowe tego komiksu w postaci słupków, każdy z nich byłby bardzo wysoki, więc wyszłoby na to, że Dobranoc, Punpunie to dobra seria. I pewnie rzeczywiście tak jest, ale jeśli chodzi o mnie, odbiłem się od niej. Historia o dorastaniu dziwnego stworka (poza nim i jego krewnymi, pozostali bohaterowie są przedstawieni jako ludzie), jego problemów z rodziną i w szkole, wszystko to wyglądało na interesujące, ale w praniu wyszło, że jest dla mnie zbyt groteskowe i... niepokojące, ale w nieprzyjemny sposób. Generalnie lubię dziwne rzeczy, ale patrząc na wykrzywione twarze niektórych postaci oraz obserwując ich niezrozumiałe zachowanie, trochę nie wiedziałem, co się dzieje i co mam o tym myśleć. Gdyby z kolei odrzucić tę warstwę, niemal cała reszta to takie tam szkolne dramaty z cyklu "wstydzę się zagadać do dziewczyny", które nie zachęcają mnie do sięgnięcia po kolejne tomy. Oczywiście nie twierdzę, że ta manga jest wyłącznie o tym i że wszystko to zostało przedstawione w płytki sposób, jednak raczej nie dam drugiej szansy (chyba, że ktoś wytłumaczy mi, dlaczego powinienem). Tak czy inaczej, cieszę się, że spróbowałem, szczególnie ze względu na ilustracje, które są FENOMENALNE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz