Metody Marnowania Czasu: Żywe Trupy: Powód do strachu [Robert Kirkman & Charlie Adlard] [recenzja]

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Żywe Trupy: Powód do strachu [Robert Kirkman & Charlie Adlard] [recenzja]

W poprzednich recenzjach kolejnych tomów Żywych Trupów byłem umiarkowanie zadowolony, pisząc, że ciągle jest całkiem dobrze, ale jednocześnie marudząc, że takiej serii nie da się ciągnąć w nieskończoność. Nadal tak uważam, ale z uśmiechem na twarzy przyznaję, że Powód do strachu, siedemnaste wydanie zbiorcze, szybko i skutecznie zamknęło mi mordę. Lepiej późno niż wcale. To najlepsze odcinki cyklu od czasu Stworzeni by cierpieć (tom ósmy), gdzie Kirkman bezlitośnie wymordował sporą część najważniejszych bohaterów swojego komiksu, pokazując czytelnikom, że w jego scenariuszach może zdarzyć się wszystko i żadna postać nie jest bezpieczna. No tak, ale później na kolejne zgony reagowałem co najwyżej obojętnym ziewnięciem, nie pamiętam, kiedy ostatnio naprawdę przejąłem się losami Ricka i jego przyjaciół. Żywe Trupy przez cały ten czas były dobrą lekturą, ale po tak częstym uśmiercaniu bohaterów zaskakiwanie odbiorcy stawało się coraz trudniejsze. Trzymając w rękach Powód do strachu znowu czułem się tak, jak za dawnych czasów, kiedy czytałem ten komiks, a moje szczęka leżała gdzieś na podłodze.

To prawda, że Kirkman może zaskakiwać chyba tylko w jeden sposób, mianowicie pokazując kolejne sceny okrucieństwa wpływającego na coraz bardziej pokręcone relacje pomiędzy bohaterami. Ale to nieważne, w siedemnastym tomie znowu robi to tak, że przewracając kolejne strony robiło mi się niedobrze i byłem autentycznie poruszony. Tego właśnie oczekuję od Żywych Trupów. Autorom znowu się udało, co prawda musiałem czekać na to przez wiele miesięcy (co ja piszę... lat!), jednak mam nadzieję, że tym razem potrwa to trochę dłużej niż ostatnio i kolejne wydanie zbiorcze będzie tak samo dobre. Tyle razy wspominałem o tym, że seria Kirkmana w końcu zacznie zjadać swój własny ogon, ale kto wie, być może jednak uda się tego uniknąć, przynajmniej na jakiś czas. Bo nie wierzę, że na zawsze.

W siedemnastym tomie sytuacja znowu trochę się zmienia, zmienia się położenie bohaterów oraz pozycja Ricka w grupie. Kiedyś stracił prawą dłoń i od tego czasu nie jest już tak sprawny, jak wcześniej, teraz mógł stracić coś więcej, ale na rezultaty trzeba poczekać. I nie będzie chyba żadną niespodzianką, kiedy napiszę, że Powód do strachu wita naszych znajomych nowymi problemami, jednak nadal są to problemy głównie z ludźmi. Chodzące trupy przewijają się gdzieś tam w tle, będąc jedynie pretekstem do sadyzmu i okrucieństwa tych, którzy przeżyli. Nic nowego. Nowy, a raczej odnowiony, jest za to mój entuzjazm. Znowu wierzę w tę serię i czekam na ciąg dalszy z dużo większą niecierpliwością niż zazwyczaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u