Cykl Bez Ładu & Składu to efekt chęci dzielenia się wrażeniami z marnowania czasu dzięki komiksom, planszówkom oraz grom komputerowym/konsolowym (ale nie wykluczam, że sporadyczne trafi się też coś z zupełnie innej szuflady). Kilka mniej lub bardziej entuzjastycznych, napisanych na szybko zdań, żadnych naukowych analiz, tak często lub tak rzadko, jak będzie mi się chciało (czyli pewnie rzadko).
Pograłem trochę dłużej, dotarłem do trzeciego rozdziału pierwszego aktu i, choć miałem chwile zwątpienia (bo Vampyr wydawał mi się dość nieintuicyjny, ale coś tam jednak ogarnąłem), jestem prawie zachwycony.
Tak, wiem, że grafika na Switchu nie jest idealna. Wiem, że grze zdarza się wczytywać trochę, dosłownie trochę za długo (na szczęście dzieje się tak dość rzadko). Momentami mocno przeszkadza mi brak szybkiej podróży oraz, przede wszystkim, prowadzenia mnie za rączkę, kiedy mam gdzieś dotrzeć – przydałyby się choćby te pokazujące ścieżkę kropki z trzeciego Wiedźmina, bo zarówno w życiu, jak i w graniu, moja orientacja w terenie właściwie nie istnieje. Jasne, walki nie zachwycają, brakuje im finezji, są nieco toporne, a także, przy intensywnym bieganiu po Londynie, dość powtarzalne. Zdaję sobie też sprawę z tego, że być może cała ta zabawa w wampirzego detektywa, odkrywającego tajemnice napotkanych osób, jest świetna, tyle że tak naprawdę nie prowadzi do niczego konkretnego, zaś możliwość podejmowania istotnych decyzji jest w dużym stopniu złudzeniem.
No dobrze, ale na chwilę obecną w pełni wynagradza mi to cała reszta, czyli panująca w Vampyrze atmosfera, fabuła, tematyka (po raz pierwszy od dawna, obcując z krwiopijcami spoza Świata Mroku, nie mam ochoty krzyczeć, że jestem oszukiwany, bo przecież "prawdziwe wampiry" powinny być zupełnie inne), muzyka, dialogi z mieszkańcami opanowanego przez epidemię hiszpańskiej grypy Londynu (dawno nie słuchałem z taką przyjemnością głosów postaci z gry), powolne dowiadywanie się, dlaczego właściwie nasz doktor został pijawką, dylemat, czy być dobrym i przez to wolniej się rozwijać, czy może mordować ludzi dla ich krwi, dostając dzięki temu doświadczenie, ale narażając dzielnice miasta na pogrążenie się w chaosie i być może blokując sobie dostęp do pobocznych zadań. A może tylko udawać bezinteresownego, rozmawiać z ludźmi, dowiadywać się od nich jak najwięcej (co na etapie gry, do którego dotarłem, jest jedną z ciekawszych rzeczy w Vampyrze i daje mnóstwo satysfakcji), rozwiązywać ich problemy, ale tylko dlatego, że przez to bardziej "dojrzeją" do wypicia ich krwi, która da nam wtedy jeszcze więcej doświadczenia?
Jest bardzo, bardzo dobrze, przymykam oko na pewne problemy i gram dalej.
tekst: Michał Misztal
PSSST! Pisałem też o kilku innych grach na ekranie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz