Metody Marnowania Czasu: Komiksowe Podsumowanie Tygodnia 9/23 (17): Fire Punch, tom 6 | One Piece, tomy 8-9 | Samotny wilk i szczenię, tom 1 | Tokyo Ghoul, tomy 9-10

niedziela, 26 lutego 2023

Komiksowe Podsumowanie Tygodnia 9/23 (17): Fire Punch, tom 6 | One Piece, tomy 8-9 | Samotny wilk i szczenię, tom 1 | Tokyo Ghoul, tomy 9-10

 

Komiksowe Podsumowanie Tygodnia, czyli kilka napisanych na szybko zdań o (nie zgadniecie) kilku przeczytanych przeze mnie ostatnio komiksach. Żadnych naukowych analiz, bo nie będę udawał, że umiem. Planowo co niedzielę o 10:00, życie zweryfikuje.


FIRE PUNCH, tom 6 [Tatsuki Fujimoto | Studio JG]: Czyżby kolejny Fire Punch znowu zaserwował coś całkowicie innego, niż do tej pory? Oczywiście, że tak. Przeczytałem gdzieś komentarz mówiący o tym, że w sześciu tomach tej serii wydarzyło się o wiele więcej, niż w sześćdziesięciu większości innych. Może to przesada, jednak wydaje mi się, że niewielka. Tym razem po starciu z kolejnym "głównym przeciwnikiem" ponownie wszystko staje na głowie, zaś Agni za wszelką cenę próbuje poskładać swoje życie do kupy i odzyskać choć część tego, co utracił w młodości. Nie mogę napisać, w jaki sposób, nie tylko dlatego, że nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale też przez to, że tutaj z tomu na tom całość zmienia się niemal nie do poznania, niby jest logiczna i nie brak tu związku przyczynowo-skutkowego, tyle że jest to jednocześnie tak mocno pokręcone, jak umie chyba tylko Tatsuki Fujimoto. Może i nie jestem tym tomem zachwycony, ale tak czy inaczej: wydaje wam się, że w komiksach widzieliście już wszystko? Zapraszam do Fire Puncha, przekonacie się, że to nieprawda.


ONE PIECE, tom 8: Nie zamierzam zginąć!, tom 9: Łzy [Eiichiro Oda | JPF]: Po przerwie wracam do One Piece'a i, cóż, nadal jest głupio, a jednocześnie czyta się to całkiem przyjemnie (bo już wiem, czym ta manga jest i nie mam nadziei, że będzie czymś więcej). Pewnie już to pisałem, ale co tam: ta seria sprawia wrażenie czegoś pisanego przez dziecko, nie mogę jednak zaprzeczyć, że mówimy o dziecku obdarzonym niesamowitą i nieskrępowaną niczym wyobraźnią. Poza tym w ósmym tomie wjeżdża na pełnej Lovecraft (znaczy, prawie, bo pojawiają się ryboludzie) i dostajemy całkiem wciągającą historię Nami. Będę czytał dalej, przecież mam u siebie tomy aż do 29, będę przewracał oczami, nie dowierzał, że to może być aż tak idiotyczne, tyle że na jakimś poziomie, jako całość, One Piece mimo wszystko w irracjonalny sposób działa. Moja żona odbiła się po kilku początkowych stronach, co w stu procentach rozumiem, ja ciągnę temat, czego nie rozumiem, ale, wbrew zdrowemu rozsądkowi, nie jest mi z tym źle. DOOM!


SAMOTNY WILK I SZCZENIĘ, tom 1 [Kazuo Koike & Goseki Kojima | Hanami]: Klasyka, z którą trochę trudno mi się zmierzyć, bo, jeśli dobrze pamiętam, pozytywne opinie o tej serii czytałem jeszcze za czasów AQQ i Produktu. Wydanie Mandragory mnie ominęło, z jakiegoś powodu nigdy nie zabrałem się za Samotnego wilka w wersji angielskiej, wchodzę dopiero w cegły od Hanami. Wchodzę i już wiem, że na pierwszym tomie się nie skończy, bo zarówno ilustracje jak i scenariusz zestarzały się tu całkiem ładnie, choć nie jest tak, że nie mam choćby niewielkich zastrzeżeń. Zobaczymy, co będzie dalej i jak rozwinie się cała historia. Na razie poznajemy Ogami Ittō, głównego bohatera mangi, płatnego mordercę, który zawsze zabije tego, kogo zlecono mu zabić, zawsze ma plan, zawsze zna kolejny ruch przeciwnika i generalnie nikt mu nie podskoczy. A jednocześnie jest śmieciem, który (pomijając hurtowe pozbawianie życia innych ludzi) bez skrupułów co chwilę naraża na niebezpieczeństwo, a nawet śmierć, swojego kilkuletniego syna, Daigorō. Dość krótkie historie, które zawsze prowadzą do tego samego (czyli: Ogami wygrywa), jednak mimo to czyta się to wszystko bardzo dobrze i na pewno zamówię następny tom. Ciekawe, czy potem wyjdzie z tego bardziej wielowątkowa opowieść, czy nadal będziemy mieli do czynienia z pojedynczymi, niezbyt powiązanymi ze sobą rozdziałami. Zostaję przy tej serii, cieszę się, że na mojej półce czekają też dwa tomy Poranka ściętych głów tych samych autorów, chętnie przeczytałbym też spin-off o terapii Daigorō.


TOKYO GHOUL, tomy 9-10 [Sui Ishida | Waneko]: Najpierw byłem prawie zachwycony tą serią, ostatnio zacząłem narzekać. Tomy dziewiąty i dziesiąty to niestety w dużym stopniu ciąg dalszy męczenia buły. Więcej niewiele znaczących postaci! Więcej samouczków jak z gry komputerowej! Więcej na ogół dość nudnego wątku gołębi! Czepiam się, bo jest czego, ale na szczęście to, co mnie w tej mandze interesuje i obchodzi, czyli między innymi tajemnica przemiany Kanekiego w ghoula, też dostaje tutaj swoje miejsce. Nie jest więc aż tak źle, szczególnie w dziesiątce, ale mimo to jestem na etapie zastanawiania się, czy po dobrnięciu do końca będzie mi się w ogóle chciało zabierać za Tokyo Ghoul: Re. Na razie wydaje mi się, że raczej nie, no chyba, że coś zdąży mnie tu jeszcze bardzo pozytywnie zaskoczyć.

tekst: Michał Misztal

PSSST! Inne teksty o komiksach: [recenzje i inne takie] [autorzy] [serie] [wydawnictwa]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u