Komiksowe Podsumowanie Tygodnia, czyli kilka napisanych na szybko zdań o (nie zgadniecie) kilku przeczytanych przeze mnie ostatnio komiksach. Żadnych naukowych analiz, bo nie będę udawał, że umiem. Planowo co niedzielę o 10:00, życie zweryfikuje.
ONE PIECE, tom 27: Uwertura [Eiichiro Oda | JPF]: Co tam, proszę państwa, w One Piece? Ano jak zwykle. Chociaż, nie do końca, bo po raz pierwszy od jakiegoś czasu odczułem lekkie zdezorientowanie nadmiarem nowych postaci, nie do końca ogarniając, kto jest kim, ale jestem spokojny i zakładam, że to minie. W tym tomie mamy sporo nawalanki – oczywiście nie żeby taka sytuacja była czymś niezwykłym, bo przecież wiadomo, jak jest, ale wolę, kiedy proporcje są przesunięte w taki sposób, że dostajemy więcej tajemnic świata, odkrywania nowych miejsc oraz rozbudowy głównych bohaterów. Na szczęście i tego nie zabrakło, między innymi dzięki dowiedzeniu się pewnych rzeczy o miejscu, do którego trafił Luffy oraz jego załoga. Ja tam jestem zadowolony, seria Eiichiro Ody rozpędziła się już tak, że nie wyobrażam sobie, by miała zwolnić... co ja piszę, pewnie w porównaniu do tego, co jeszcze mnie czeka, to, co czytam teraz, to nadal zaledwie rozgrzewka.
USAGI YOJIMBO: Saga, księga 1 [Stan Sakai | Egmont]: Powtórzyłem sobie (po wielu, wielu latach), zawartość pierwszego i drugiego tomu Początku, po czym wreszcie dotarłem do rzeczy, których jeszcze nie czytałem. I już na tym etapie trochę nie wiem, co pisać o tej serii, bo wygląda na to, że każdą kolejną cegłą będę zachwycał się tak samo, zresztą oby do samego końca. Nadal mamy tu genialnie sporządzoną mieszankę wielkich i poważnych przygód, humoru oraz podrzucanych na każdym kroku (ale nie w taki sposób, że czujemy się nachalnie pouczani) ciekawostek na temat średniowiecznej Japonii. Chyba nadal najbardziej przemawiają do mnie relacje, najczęściej na dłuższą metę niezbyt udane i smutne, Usagiego z kobietami (tu choćby w historii Uciekinierzy) – na szczęście nie utożsamiam się, ale ten temat, szczególnie kiedy czytam o Mariko, robi w moim przypadku robotę. Nadal jest to jednak tylko niewielka część świetnie zrealizowanych rzeczy, które tu znajdziemy.
Jedna uwaga: nasz królik wędruje, wędruje, wędruje, łapie się różnych zleceń i nigdzie nie zagrzewa miejsca na dłużej. Czemu w takim razie bez przerwy spotyka tych samych znajomych? Mam czasem wrażenie, że za co drugim zakrętem czeka na niego Kitsune albo Gen. Czy Japonia to były wtedy cztery wioski, a Usagi po prostu chodził pomiędzy nimi w kółko? To nie jest oczywiście wada tego komiksu, bardziej spostrzeżenie i coś, co trochę bawi. Zresztą, lubię te postacie, więc niech nasz ronin wpada na nie jak najczęściej.
KOMIKS TYGODNIA: Nie ma Chainsaw Mana, więc wiadomo, że Usagi!
tekst: Michał Misztal
PSSST! Inne teksty o komiksach: klik klik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz