Michał Pauli napisał autobiograficzną powieść o swoim pobycie w tajskim więzieniu, gdzie spędził sześć lat, skazany za handel narkotykami. Tajskie więzienia przypominają obozy koncentracyjne, z tą różnicą, że, przynajmniej teoretycznie, zamykani są w nich przestępcy. Autor książki 12 x śmierć, przemycający śladowe ilości pigułek ecstasy, w oczach prawa panującego w kraju, w którym został zatrzymany, jest przestępcą bardziej niebezpiecznym niż seryjny morderca. I, oczywiście, zasługującym na o wiele wyższy wyrok, czyli na tytułowe dwanaście kar śmierci, w tym konkretnym przypadku łaskawie zamienionych na dożywocie. Nikogo nie obchodzi wersja wydarzeń skazańca, Pauli musi podpisywać dokumenty, których nie rozumie, a prawnik zajmujący się jego sprawą i mający bronić go w czasie rozprawy zupełnie nie interesuje się losem skazanego. Bo handlarze narkotykami są w Tajlandii z góry skazani na przegraną, nieważne, czy złapano ich z tysiącem pigułek, czy tylko z jedną. Nieważne, że w samym więzieniu można dostać o wiele groźniejsze narkotyki niż ecstasy, w dodatku z rąk samych strażników.
W swojej książce Michał Pauli opisuje współczesne piekło. Warunki, w jakich przyszło mu walczyć o przetrwanie to kpina z ludzi odsiadujących swoje wyroki. Łańcuchy na nogach, problemy z dostępem do żywności oraz lekarstw, praktyczny brak środków umożliwiających codzienną higienę, nadmiar więźniów stłoczonych na zbyt małym terenie, często pochodzących z różnych krajów i nienawidzących się nawzajem, lekarz przepisujący wszystkim środki przeciwbólowe, niezależnie od ich dolegliwości. A to i tak jedynie zarys całej sytuacji. Autor Opowieści z Krainy Uśmiechu przeżył w ciągu tych sześciu lat wystarczająco dużo wstrząsających wydarzeń, żeby warto było sięgnąć po tę książkę. Opisuje coś tak nieprawdopodobnego, dodając do słów swoje własne ilustracje, że momentami aż trudno uwierzyć, że takie rzeczy są możliwe, a może przede wszystkim w to, że jako jednemu z nielicznych udało mu się stamtąd wydostać. Dla kogoś lubiącego autobiograficzne utwory 12 x śmierć jest pozycją obowiązkową.
Jedynym problemem, jaki widzę po przeczytaniu Opowieści z Krainy Uśmiechu, jest sposób, w jaki Michał Pauli pisze. Pisze prosto i bez bawienia się w zbędne ubarwianie, co wygląda na jedyne słuszne podejście, ale jednocześnie brakuje w tej prostocie czegoś, co robiłoby wrażenie samą siłą akapitów, za pomocą których autor przedstawia poszczególne wydarzenia. Wydaje mi się, że gdyby przyszło mu pisać o czymś mniej interesującym i egzotycznym, nie potrafiłby porwać czytelnika swoją opowieścią. Mogę się mylić. Na razie nie wiem, czy Pauli chce pisać dalej, czy 12 x śmierć to jego jednorazowa przygoda z literaturą. Nie wiem, czy jest osobą, która przeżyła tajskie więzienie i zabawiła się w pisarza, czy pisarzem, który przeżył tajskie więzienie i właśnie od tej historii postanowił rozpocząć stukanie palcami w klawiaturę, mające zająć więcej miejsca niż dwieście stron jednej powieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz