Metody Marnowania Czasu: T.I.M.E Stories: Światło wiary [recenzja]

wtorek, 25 września 2018

T.I.M.E Stories: Światło wiary [recenzja]


Fakt, że dodatek Wyprawa Endurance oferował graczom, delikatnie mówiąc, niezbyt dobry scenariusz, ale mimo to jedziemy dalej – przecież nudny odcinek z muchą nie sprawia, że Breaking Bad jest całościowo nieciekawym serialem. Tutaj wygląda to podobnie, więc chcemy w to brnąć i dotrzeć do finału… o ile ten kiedykolwiek nastąpi, bo trzeba przyznać, że główny wątek rozwija się dość powoli.

Gdzie tym razem? 1419 n.e. Czas rekonkwisty w Hiszpanii dobiega końca. Weź udział w misji dyplomatycznej, działając z ramienia papieża! Dobra, może być. Jeszcze tylko gęba Boba, przenosimy się w czasie i zaczynamy kolejną przygodę.

Światło wiary podobało mi się dużo bardziej niż nieszczęsny poprzedni dodatek, a jednocześnie mam dość mieszane uczucia. Przede wszystkim, scenariusz ten dość mocno mnie wymęczył. Po jego ukończeniu byłem zadowolony, ale też mocno wyczerpany. Trochę w tym naszej winy, bo mogliśmy przejść całość trochę szybciej. Mimo to mam wrażenie, że i tak czułbym się podobnie. I jeszcze jedna, dość dziwna sprawa: choć byliśmy skupieni, śledziliśmy fabułę, jak zresztą zawsze przy T.I.M.E Stories, z jakiegoś powodu wydaje mi się, że ze Światła wiary wyniosłem (w sensie: zapamiętałem) najmniej ze wszystkich rozszerzeń. A przecież grałem w to zaledwie kilkanaście dni przed napisaniem tego tekstu. O wiele lepiej zachowałem w pamięci wątki z Proroctwa Smoków, Tajemnicy Maski, nawet z podstawki. Tutaj, chcąc przywołać pewne wydarzenia, czuję się trochę tak, jakby były częściowo schowane za mgłą.

Trudno to jednak uznać za wadę, raczej chciałem podzielić się swoimi odczuciami związanymi z niniejszym scenariuszem i jego ukończeniem.

Są jakieś nowe mechaniki? Są. To znaczy, część była już wcześniej, w poprzednich dodatkach widzieliśmy pewne podobne rzeczy, ale zapowiadano też „dramatyczne wybory moralne”. Ja wiem, czy dramatyczne? W każdym razie dobrze, że je mamy, bo więcej decyzji do podjęcia zaliczyć mogę tylko do plusów. W skrócie, nasza drużyna może być bardziej chrześcijańska lub niewierna, zaś część ścieżek, jakimi będziemy mogli podążyć, podniesie lub obniży naszą pozycję na specjalnej tablicy wiary. W zależności od tego, w jakich nosicieli się wcielimy, większy sens będzie miało „współgranie” ze swoim charakterem, ponieważ płyną z tego dodatkowe korzyści. Z drugiej strony, niejednokrotnie będzie nas kusiło postąpienie zupełnie inaczej, a i nasza drużyna może składać się zarówno z postaci „niebieskich” (chrześcijanie) jak i „czerwonych” (niewierni).

Nie nazwałbym tych wyborów "dramatycznymi", ale bardzo dobrze, że są.


A może w zapowiedzi chodziło bardziej o… finał scenariusza (którego nie zdradzę)? Jeśli tak, cóż, nadal czuję się trochę zdezorientowany. Owszem, dokonaliśmy pewnego wyboru, choć tak naprawdę „dokonaliśmy” nie jest do końca odpowiednim słowem. Bardziej zostaliśmy wmanewrowani w podjęcie określonej decyzji. Pewnie dało się wybrać inaczej, ale nie ma co wymądrzać się po włożeniu kart z powrotem do pudełka: w trakcie rozgrywki zastanawialiśmy się, jak skończyć w zupełnie inny sposób, ale nie za bardzo widzieliśmy taką możliwość. Wyglądało na to, że musielibyśmy zrobić wszystko idealnie, wyliczyć każdy ruch i do tego mieć niesamowite szczęście w czasie turlania kostkami (a i tak nie mieliśmy przecież pojęcia, co konkretnie wydarzy się po rozłożeniu pionków postaci). Sytuacja sprawiła, że wyszło inaczej, a w kolejnych scenariuszach być może poniesiemy konsekwencje…

...i mam nadzieję, że tak będzie. Chcę więcej głównego wątku i więcej informacji, o co tu właściwie chodzi. Najwyższy czas – w końcu Światło wiary to szósty scenariusz, a nadal wiadomo dość niewiele, nawet jeśli znowu odsłonięto przed nami kilka kolejnych kart.

Podsumowując, fabuła jest dobra, choć nadal moimi ulubionymi dodatkami pozostają Proroctwo Smoków i Tajemnica Maski. Zagadki? Nie za bardzo lubię (oraz nie za bardzo potrafię rozwiązywać) łamigłówki, a tutaj mamy dwie, obie dość skomplikowane, ale wspólnymi siłami udało się nam je przejść. Co tu dużo mówić, było trudno, jednak po przebrnięciu czuje się satysfakcję – i o to przecież chodzi. 

Oprócz wspomnianych wyżej dwóch scenariuszy od Światła wiary wolę jeszcze Azyl, choć, jak może kojarzycie, z powodu złej interpretacji zasad nieźle się przy nim nawściekaliśmy. Światło wiary ląduje więc na czwartym miejscu, przed Sprawą Marcy, z której zapamiętałem głównie kolekcjonowanie kolorowych kartoników. To dobry, choć dla mnie trochę zbyt męczący scenariusz. Oby prowadził do czegoś bardziej konkretnego w ciągu następnej podróży w czasie.

tekst i "zdjęcie": Michał Misztal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u