Metody Marnowania Czasu: Bez Ładu & Składu 008: The Nice House on the Lake po raz pierwszy

środa, 3 listopada 2021

Bez Ładu & Składu 008: The Nice House on the Lake po raz pierwszy


Cykl Bez Ładu & Składu to efekt chęci dzielenia się wrażeniami z marnowania czasu dzięki komiksom, planszówkom oraz grom komputerowym/konsolowym (ale nie wykluczam, że sporadyczne trafi się też coś z zupełnie innej szuflady). Kilka mniej lub bardziej entuzjastycznych, napisanych na szybko zdań, żadnych naukowych analiz, tak często lub tak rzadko, jak będzie mi się chciało (czyli pewnie rzadko).

To tak: jest sobie Walter, który zaprasza swoich przyjaciół na weekend w tytułowym domu nad jeziorem. Trafiło tam kilkanaście osób, grupa, w której nie wszyscy znają się wzajemnie, nie wszyscy za sobą przepadają, krótko mówiąc, relacje bywają dość skomplikowane. Na miejscu pojawili się właśnie ze względu na organizatora, dziwnego gościa, który swego czasu znacząco wpłynął na życie każdego z zaproszonych, a niedawno bardzo nalegał na spotkanie w większym gronie. Po przybyciu okazuje się, że zarówno dom, jak i okolica, wyglądają niesamowicie, uczestnicy mają przypisane pokoje i role (na przykład: artystka, księgowa, komik, reporter), a w ciągu najbliższych dni nie zabraknie im zarówno pięknych widoków, jedzenia, jak i dodatkowych atrakcji. Tylko że...

(w następnym akapicie muszę zdradzić część fabuły i początkowy "myk" tej serii, ale tylko z pierwszego zeszytu... zresztą, na jego okładce znajduje się to, co widzicie wyżej, więc chyba nie podejrzewaliście, że będzie to komiks o miłym i spokojnym weekendzie nad wodą)

...niedługo po przybyciu Waltera kończy się świat. Do domu nad jeziorem docierają relacje: w kolejnych miastach umierają ludzie. Wszyscy. W tym oczywiście rodzina, przyjaciele i znajomi grupy, która zdecydowała się spotkać nad jeziorem. Walter nie jest zaskoczony, wręcz przeciwnie: wie dokładnie, co zaszło i przeprasza za to, co zrobili jego ludzie. To znaczy... używa zwrotu my people, ale okazuje się, że Walter tak naprawdę nie jest człowiekiem. Chciał/był w stanie ocalić tylko wąskie grono swoich najbliższych, ale nie będą mogli opuścić okolic domu. Już nigdy. I każdy będzie musiał radzić sobie z tym do końca swojego życia.

Po pięciu zeszytach muszę napisać, że Jamesowi Tynionowi IV znowu się udało. Co prawda nie zostawił mnie ze szczęką na podłodze jak po lekturze The Department of Truth, ale The Nice House on the Lake zdecydowanie daje radę, choć wiadomo, jak to jest z tego rodzaju historiami, opierającymi się głównie na interesującej zagadce: jeśli odpowiedź na to, co jest grane (kim/czym jest Walter, dlaczego jego lud zniszczył naszą planetę, dlaczego uratował garstkę ludzi, co jeszcze znajdą w miejscu swojego pobytu?), okaże się rozczarowująca, będzie słabo. Jednak na razie całość wciąga, czyta i ogląda się ją bardzo dobrze, przede wszystkim dlatego, że chcę poznać wspomniane odpowiedzi. Bo postacie w komiksie nie są szczególnie interesujące, nie znamy ich za dobrze, ale też niewiele zachęca mnie do tego, żeby poznać je lepiej. Ich relacje w niezwykle skomplikowanej sytuacji jak najbardziej działają  tylko tyle i aż tyle. Reszta to intrygujące zagadki. Mam nadzieję, że ostatecznie The Nice House on the Lake nie okaże się rozczarowaniem; na razie wsiadłem i z chęcią będę jechał dalej.

tekst: Michał Misztal 

PSSST! Pisałem też o kilku innych komiksach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u