Metody Marnowania Czasu: Komiksowe Podsumowanie Tygodnia 28/2023 (36): Ćma #3 | Pasożyt, tom 8 | Twarz | Wiele śmierci Laili Starr | Zew nocy, tom 2

wtorek, 11 lipca 2023

Komiksowe Podsumowanie Tygodnia 28/2023 (36): Ćma #3 | Pasożyt, tom 8 | Twarz | Wiele śmierci Laili Starr | Zew nocy, tom 2

Komiksowe Podsumowanie Tygodnia, czyli kilka napisanych na szybko zdań o (nie zgadniecie) kilku przeczytanych przeze mnie ostatnio komiksach. Żadnych naukowych analiz, bo nie będę udawał, że umiem.

Podsumowanie na tyle słów lub zdań to g... nie podsumowanie, to samo można było napisać w krótkich słowach, przeczytałem, podobało mi się lub nie i tyle, a jak chcesz się uzewnętrznić to napisz porządna recenzje i tyle(Pan Rafał, grupa Komiksy bez granic)

Planowo co niedzielę o 10:00, życie zweryfikuje.


ĆMA #3 [Tomasz Grodecki, Grzegorz Kaczmarczyk, Rafa JankowskiTimof]: Ćmę dość szybko polubiłem, więc czytam dalej. W trójce, po raz kolejny z bardzo fajną okładką, zaliczamy zmianę głównego rysownika, z Rafała Bąkowicza na Grzegorza Kaczmarczyka, który zilustrował choćby #7 zeszyt Wydziału 7. Bardzo podobały mi się wcześniejsze kadry, ale nie ma co narzekać, te nowe też robią wrażenie, choć mam nadzieję, że Bąkowicz jeszcze wróci. Do Jankowskiego nadal muszę się jeszcze przekonać, ale cieszę się, że w powodu specyfiki epizodu, którym się zajął, miał okazję pocisnąć w zupełnie innych klimatach niż u siebie w Mięchu.

Same historie tym razem niestety mnie rozczarowały. Wcześniej wspominałem o tym, że scenariusze w Ćmie są dość specyficzne, to znaczy: nasz bohater dobiega do swojego przeciwnika i zazwyczaj nie widzimy nic więcej, na tym kończy się dana opowieść. W epizodzie Nasiono zła jest podobnie, co samo w sobie nie byłoby niczym złym, ale ileż można realizować ten sam schemat? Bardzo się cieszę, że galeria wrogów protagonisty jest systematycznie rozbudowywana, świat jest cały czas interesujący, miejsce, do którego trafia Ćma wygląda bardzo ciekawie, po czym dociera do typa, który go uwięził, słyszymy typową przemowę łotra i właściwie mamy koniec odcinka. Znowu. Z kolei epizod Joanna, choć przenosi naszego herosa tam, gdzie raczej nikt by się nie spodziewał, nie zrobił dla mnie kompletnie nic i przypuszczam, że ze wszystkich dotychczasowych to właśnie ten zapomnę najszybciej.

Ponarzekałem, co nie znaczy, że się obrażam i przestaję lubić. To wciąż bardzo sympatyczna seria, w nietypowych realiach (20-lecie międzywojenne plus współczesne zabawki, jak choćby smartfony), udowadniająca, że polskie superhiroł na poważnie ma prawo działać. #3 zeszytem jestem lekko rozczarowany, ale nie ma co drzeć szat. Na pewno kupię kolejny.


PASOŻYT, tom 8 [Hitoshi Iwaaki | Studio JG]: No i koniec. Napisałem ostatnio: "Mam tylko nadzieję, że finał nie zamieni się wyłącznie w brutalne starcie Izumiego z jego najsilniejszym z dotychczasowych przeciwników, pozostawiając czytelnika bez odpowiedzi na pytania, które towarzyszą nam od samego  początku serii". Czy tak właśnie się stało? I tak, i nie. Brutalne starcie oczywiście jest i rzecz jasna zajmuje sporo miejsca, jednak na szczęście zostało rozegrane w interesujący sposób. W tomie, w którym należałoby spodziewać się eskalacji działalności pasożytów, czegoś z rozmachem, główny bohater trafia na odludzie, oddalamy się od zgiełku, którego doświadczyliśmy ostatnio. Zyskały tez na sile stawiane już przez tę serię pytania: kto tu tak naprawdę jest potworem, ludzie czy pasożyty? Kto bardziej szkodzi naszej planecie? Czy ci, którzy przybyli, by nas pożerać, na pewno nie mają prawa do życia? Na szczęście są to filozoficzne rozważania bez nachalnej indoktrynacji czy podawania gotowych rozwiązań. Nie dowiadujemy się też kilku rzeczy, które były niewiadomymi od pierwszych stron mangi, ale może to i lepiej? Czasem takie podejście jest lepsze niż ubicie wciągającej tajemnicy i rzucenie czytelnikowi rozczarowującego wyjaśnienia.

Podsumowując, Pasożyt godną uwagi oraz bardzo ciekawą serią jest. Dobre pomysły, refleksje budzące zainteresowanie nawet po tylu latach od publikacji finału (1995), trochę filozofii, horroru, sporo brutalności, próby przystosowania się obcych i niezwykle krwiożerczych organizmów do życia wśród ludzi, będących zarazem zwierzyną, ale również potencjalnym zagrożeniem. Do tego szkolne dramaty, które, choć sam się sobie dziwię, nawet mi nie przeszkadzały. Manga bywała nierówna, jednak powodów do narzekania nigdy nie było moim zdaniem wiele. Warto poznać, bardzo się cieszę, że swego czasu kupiłem pierwszy tom w Empiku, zupełnie w ciemno i pod wpływem impulsu. Niespodzianka, która trwała dość długo i dała mi naprawdę sporo fajnych przeżyć.


TWARZ [Peter Milligan & Duncan Fegredo | Timof]: Zawsze powtarzam, że Peter Milligan to mój drugi ulubiony komiksowy scenarzysta, zaraz po brodatym. Choćby za samą Enigmę, ale na szczęście nie tylko. W Polsce wciąż brakuje mi większej liczby historii z jego nazwiskiem na okładce, więc mam nadzieję, że Twarz to jedna z pozycji, która przetrze dla niego szlaki. O Face pisałem już kilkukrotnie, na przykład w 2009 roku (jak to leci...), albo do jednego z ostatnich numerów drukowanego Ziniola, poświęconego twórczości Milligana właśnie. Wyrzuciłem wtedy z siebie coś takiego: 

Powracamy do tematu tożsamości, zresztą nie po raz ostatni na tej liście. W komiksie Face (znowu świetnie zilustrowanym przez Duncana Fegredo) Milligan zadaje takie pytania jak na przykład: jakie znaczenie ma ludzka twarz, czym jest sztuka oraz czy chirurgia plastyczna może być za nią uznawana. Umieszcza czworo bohaterów (Davida, słynnego chirurga, jego żonę Rebeccę oraz słynnego malarza Andrew Sphinxa razem ze swoim bezgranicznie posłusznym lokajem) na wyspie należącej do artysty, który przed wieloma laty całkowicie zrezygnował z malowania. David przeprowadzi operację plastyczną twarzy Sphinxa, dzięki czemu malarz ma wreszcie odzyskać natchnienie. Przy okazji Rebecca wreszcie dokończy pisanie zaniedbanej przez siebie powieści. Co może pójść nie tak? 

Milligan doskonale skonstruował poszczególne wątki oraz nieliczne pojawiające się w Face postacie, między innymi dzięki dodaniu części z nich kilku obsesji. Choć pozornie są niegroźne, tak naprawdę kierują niemal całym ich życiem. Jakby tego było mało, na wyspie zaczynają dziać się dziwne rzeczy, do tego stopnia, że gościom Sphinxa grozi popadnięcie w obłęd. Choć z początku wygląda na to, że wizyta u malarza (który zażyczył sobie, by pobyt Davida i Rebecci na jego rajskiej wyspie trwał sześć miesięcy) będzie sielanką, okazuje się bardzo szybko, że z miejscem, w którym zamieszkał chirurg ze swoją żoną, coś jest nie w porządku... 

Świetna, dość krótka pozycja, która pomimo niewielkiej objętości zawiera zaskakująco dużo „komiksu w komiksie”. Milligan pokazuje (zupełnie jak z tożsamością – nie po raz ostatni), że nie potrzebuje dużej przestrzeni, by w świetnym stylu rozwinąć skrzydła i stworzyć pełnokrwistą historię. 

Tyle z Ziniola. Oczywiście, po przeczytaniu Twarzy po raz któryś, nie ma już tego zaskoczenia, jednak nadal uwielbiam tę historię, nawet jeśli (a tak przeczytałem niedawno) scenarzysta rzeczywiście niewiele wie o tym, jak naprawdę wyglądają zabiegi chirurgiczne i to w jego komiksie widać. Nie wiem, sam się przecież nie znam. Natomiast faktem publikacji w naszym kraju jego kolejnej opowieści jestem zachwycony. Bardzo udany komiks, dobre wydanie, świetna polska wersja okładki. Teraz czekam tylko na kolejne rewelacyjne rzeczy od Milligana, nie tylko na wspomnianą już Enigmę. Shade, the Changing Man (na ostatniej strony Twarzy wymieniony jako Shade – Człowiek Przemiany, może jest więc nadzieja)? The Extremist? Minx? Skreemer? Girl? Egypt? Jest tam kto?


WIELE ŚMIERCI LAILI STARR [Ram V & Filipe Andrade | Mucha Comics]: Właśnie ma narodzić się człowiek, który za swojego życia sprawi, że ludzie przestaną umierać, więc Śmierć zostaje wyrzucona z roboty i przeniesiona do ciała młodej, żyjącej (chociaż, ups, wygląda na to, że już niedługo...) w Bombaju dziewczyny o imieniu Laila Starr. Postanawia odnaleźć i zabić tego, kto jest źródłem jej problemów, okazuje się jednak, że od kiedy zaczęła odczuwać emocje, może nie być to takie łatwe.

To tak w skrócie. Czytałem ten tytuł wcześniej, w oryginale, a kiedy dowiedziałem się, że dostaniemy polską wersję, stwierdziłem, że muszę ją mieć, bo Wiele śmierci Laili Starr to za dobra rzecz, żeby nie skorzystać z takiej okazji. Ten komiks to piękna, wyróżniająca się kreska i kolory, które podkreślają to, że trafiliśmy do zupełnie innego miejsca niż na co dzień. Nietypowe miejsce i nietypowi bogowie. Przede wszystkim to jednak bardzo mądra historia, z ciekawymi pomysłami jak zabieg narracyjny na końcu każdego epizodu lub rozdział pisany z perspektywy palącego się papierosa (co kojarzy mi się z When The Gun Draws Pharoahe Moncha, uwielbiam takie pomysły), ale głównie, co za niespodzianka, o śmierci, życiu i jego sensie. Jestem właściwie pewny, że cokolwiek napiszę, spłyci to, co można tu odnaleźć, bo czytając go, można odnieść wrażenie, że zbliżamy się do wielkiej, nieodkrytej tajemnicy wszechświata dosłownie na milimetry. Zawsze powtarzam, że rusza mnie już niewiele rzeczy, jednak na szczęście Wiele śmierci Laili Starr to jeden z tytułów, którym się to udało. I wiem, że nie jest to fachowy tekst o komiksie (tak jakby jakikolwiek mój tekst był fachowy, ale nieważne), a raczej spis moich wrażeń, tyle że właśnie to najlepiej oddaje, jak czuję się po lekturze. Nawet ponownej. Wspaniała rzecz.

Tak, zdaje sobie sprawę, że być może nabrałem się na pretensjonalną wydmuszkę, ale wiecie co? Nawet jeśli, nie czuję się z tym źle.


ZEW NOCY, tom 2 [KotoyamaStudio JG]: Mhm... nie, jednak nie. Po pierwszym tomie, mimo licznych rzeczy, które mi się nie spodobały, miałem nadzieję, że może jednak coś z tego będzie i znajdę swoją mangę o wampirach. Nic z tego, nie dam rady tego ciągnąć i po części drugiej kończę swoją znajomość z tą serią. Liczyłem na drugie dno, trochę poważniejsze potraktowanie problemów głównego bohatera, wiadomo, że w towarzystwie żarcików, ale wyglądało na to, że byłoby możliwe jakieś zgrabne połączenie tych dwóch podejść. No nie wyszło, nie policzę, ile razy przewracałem oczami z powodu zażenowania kolejnym dialogiem Ko i Nazuny. Może gdybym był młodszy, dużo młodszy, to znaczy miał poniżej czternastu lat, bawiłby mnie ten humor albo kręciła skąpo ubrana laska z kłami, co chwilę rzucająca kolejną wypowiedź z podtekstem, ale z mojej obecnej perspektywy tego się po prostu nie da czytać. 

Słabo napisane, absurdalne. Nie wspominając o tym, że widoczne w Zewie nocy podejście do relacji czternastolatka ze sporo starszą od niego (nawet bez bycia nieumarłą) wampirzycą jest... dość upiorne, tyle że nie tak, jak chciałoby się w komiksie o lekkim horrorowym zabarwieniu. Nie żebym był oburzony i miał zamiar protestować, mam jednak wrażenie, że gdyby odwrócić sytuację i byłaby to historia o czternastolatce, z której starszy krwiopijca zrobił sobie zabaweczkę do gryzienia w szyję, którą zdarza mu się wymasować, bo czemu nie, której obiecuje, że przemieni ją w wampirzycę, jeśli się w nim zakocha, co chwilę robiąc dziwne aluzje lub namawiając do różnych czynności (choćby masowania starszych facetów) w zamian za to, że na przykład ją pocałuje, niestosowność tego, co tu się dzieje, waliłaby po oczach zdecydowanie mocniej. A tak, mamy heheszki, które i tak nie są moim zdaniem specjalnie zabawne. Za ciąg dalszy podziękuję.

KOMIKS TYGODNIA: Znowu, jak ostatnio, mam problem. Serduszko krzyczy "Laila Starr!", ale musi to być Milligan. Twarz znam od ładnych kilkunastu lat i ta historia nie może być już dla mnie tak świeża, jak dawniej, ale hej, to wciąż jeden z ciekawszych komiksów mojego prawie ulubionego scenarzysty.

tekst: Michał Misztal

PSSST! Inne teksty o komiksach: klik klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u