Metody Marnowania Czasu: Nie śpię, bo trzymam Guild Balla | Nieprzemyślane Przemyślenia 1/2024

poniedziałek, 5 lutego 2024

Nie śpię, bo trzymam Guild Balla | Nieprzemyślane Przemyślenia 1/2024

Nieprzemyślane Przemyślenia, czyli (planowo, bo pewnie znowu się nie uda) o wszystkim i o niczym, na szybko i raczej niezbyt mądrze.

To była piękna przygoda. Mój pierwszy bitewniak/skirmish/gra figurkowa, 129 meczów od 2017 do 2020 roku, 261 godzin grania (zgodnie z moją aplikacją), do tego czas, który spędziłem składając i malując modele, czytając karty zawodników i śledząc nowości związane z grą. Granie do piwka, turnieje (od srogich batów do całkiem przyzwoitych wyników), kilka bardzo fajnych znajomości. 

A potem Guild Ball umarł.

Tak naprawdę nie od razu. Nawet, kiedy obrażone na graczy wydawnictwo Steamforged Games ogłosiło, że to już koniec, część z nas była przekonana, że nie odpuścimy, bo GB jest za dobry, żeby odłożyć go na półkę na zawsze. Nawet, jeśli już nigdy nie pojawią się nowe drużyny. Ale w międzyczasie coś tam się pojawiło, za ogarnianie gry wziął się Guild Ball Community Project, który zrobił kilka errat i nawet nową gildię. A my zagraliśmy jeszcze kilka razy, zbierając się coraz rzadziej, aż w końcu temat całkowicie zdechł. Nigdy nie planowałem, że 129 mecz będzie moim ostatnim, to była śmierć naturalna. Brak nowych rzeczy, brak dostępu do większości starych rzeczy, próby zabawy z innymi figurkami (MalifauxInfinityWarhammer UnderworldsAvP), przy których za każdym razem zastanawiałem się, dlaczego właściwie gram w to, a nie w Guild Balla, dla mnie deklasującego wyżej wymienione tytuły pod każdym względem.

Tak czy inaczej, stało się. Aż do pewnego momentu pod koniec stycznia.


I nie, nie mam na myśli filmu od Steamforged, w którym ogłosili, że ostrożnie wznawiają grę, na razie bez rozwijania jej, ale z darmowymi plikami do zestawu Kick Off! i możliwością zakupu, w formie druku na żądanie, wszystkiego, co ukazało się do tej pory. Żeby było śmiesznie, dosłownie kilka dni przed publikacją tego filmu, niespodziewanie dostałem z półobrotu w zęby nostalgią. Po latach przerwy zacząłem oglądać swoje figurki, przeczytałem zasady (co chwilę przypominając sobie, jakie to było dobre), podpytałem paru znajomych, czy jeszcze w ogóle mają modele i czy chcieliby pograć. Czasem, jeśli czegoś nie ma, tym bardziej ma się ciśnienie, żeby ruszyć temat, ale jestem przyzwyczajony  w końcu każda gra z mojej pierwszej trójki (VTESNetrunner i oczywiście Guild Ball) na jakimś etapie swojego istnienia nie była wydawana i umierała, Vampire: The Eternal Struggle nawet dwa razy. Pomyślałem, że muszę zagrać, choćbym miał złapać kogoś z twarz i zmusić go, żeby pyknął ze mną meczyk.

A potem Steamforged wypuściło swój film. I wszyscy nagle się obudzili: GRAMY.

Co też jest zabawne, bo tak naprawdę obecna sytuacja prawie niczego nie zmienia: na razie nie ma nowości, nie licząc errat GBCP (które przecież nie były żadnym trzęsieniem ziemi) oraz pojawienia się Lamplighter's Guild, gra jest w dokładnie takim stanie, jak lata temu. Kto nadal miał modele, mógł grać cały czas, nikt nam nie bronił. Nie potrafiliśmy się zmobilizować, ale wystarczył jeden film od, umówmy się, niezbyt lubianego i godnego zaufania wydawcy, żeby nasza guildballowa grupa na Messengerze zrobiła się aktywna jak za jej najlepszych czasów. A ja mogę teraz pół żartem, pół serio mówić, że chciałem wrócić na boisko, zanim to było modne.


W zeszły piątek zrobiliśmy sobie szybką pół-grę przypominającą, jedna runda bez zegara, Kucharze kontra moi Alchemicy. Coś tam pamiętam, wiele zapomniałem, znowu bawiłem się jak dziecko. Potem spotkanie ze starą grupą, kolejna rozgrywka demonstracyjna (bo trafiły się też nowe osoby), rozmowy o tym, co dalej z Guild Ballem i z naszymi meczami. Świetny wieczór, w czasie którego chyba każdy grający wcześniej żałował, że zrobiliśmy sobie taką przerwę.

Bo to niby tylko gra, nic poważnego. Ale czasem niepoważne rzeczy to jednocześnie coś więcej.

I to na razie tyle, chociaż nie do końca. Kiedy tylko Steamforged opublikowało zestawy zawodników oraz ceny, zamówiłem sobie Order i brakujące modele do Brewer's Guild. Zobaczymy, kiedy przyjdą i jak będzie z jakością. Zakładam, że niedługo i tak zamówię sobie kolejne gildie, nawet jeśli ani trochę ich nie potrzebuję. Wydrukuję sobie też Lamplightersów. Będę próbował od czasu do czasu pograć, bo to jest najważniejsze. Kusi mnie wyciągnięcie pędzli, żeby znowu popaćkać sobie po figurkach. Dzieje się. A pomijając tę falę nowego entuzjazmu, mam cichą nadzieję, że z całego zamieszania wyjdzie coś więcej niż tylko stare rzeczy ponownie do kupienia i że jeszcze zobaczymy nieznanych dotąd zawodników.

I znowu, jak za dawnych czasów, nie wiem, czym grać: Alchemicy czy Myśliwi?


tekst: Michał Misztal

PSSST! Inne teksty o komiksach: klik klik | o grach bez prądu: klik klik | o grach na ekranie: klik klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u