Komiksowe Podsumowanie Tygodnia, czyli kilka napisanych na szybko zdań o (nie zgadniecie) kilku przeczytanych przeze mnie ostatnio komiksach. Żadnych naukowych analiz, bo nie będę udawał, że umiem. Planowo co niedzielę o 10:00, życie zweryfikuje.
6 BŁĘDÓW NAJCZĘŚCIEJ POPEŁNIANYCH PRZEZ POCZĄTKUJĄCYCH RYSOWNIKÓW KOMIKSOWYCH [Tomasz Grządziela | Instytut Kultury Popularnej]: Uważam, że Tomasz Grządziela to jedno z naszych dóbr narodowych. Nie tylko ze względu na swoje komiksy (jak dla mnie z naciskiem na Przygody Stasia i Złej Nogi), ale też przekazywanie wiedzy o tym, jak tworzyć, podejście do własnej twórczości oraz recenzowanie twórczości innych. Ostatnio powtórzyłem sobie właśnie 6 błędów..., bezpłatny dodatek do 32 numeru Zeszytów Komiksowych (który można znaleźć też na blogu Spella oraz na Issuu), czyli coś, czego tytuł mówi sam za siebie. Zbiór bardzo dobrych, praktycznych porad i wskazówek, jak lepiej rysować. Fajne jest to, że Grządziela sam nie używa tutaj przesadnie skomplikowanej kreski, w licznych przykładach udowadniając, że nawet jeśli ktoś posługuje się szkicowym stylem, może podkręcić swoje kadry choćby samym kombinowaniem z kompozycją ilustracji. Dobre i jako poradnik, i jako komiks, który warto przeczytać także w sytuacji, gdy w ogóle nie macie zamiaru zabierać się za rysowanie.
ATELIER SPISZASTYCH KAPELUSZY, tom 2 [Kamome Shirahama | Kotori]: Pierwszy tom był w porządku (lepszy, niż się spodziewałem), drugi to w zasadzie więcej tego samego. Nadal jesteśmy na etapie poznawania świata magii od podstaw, przeciwnicy odkrywają trochę więcej kart, pojawia się strzeżący porządku Zakon Ładu Magicznego. Szczegółowa, bardzo precyzyjna kreska nadal robi wrażenie, nadal mamy też przesyt śmieszkowania i robienia głupich min. Wiem, że to seria raczej dla dzieciaków, ale tak czy inaczej, co za dużo, to niezdrowo. Jak dla mnie ogólnie może być, jeśli moja żona będzie kupowała kolejne tomy, chętnie poczytam.
COAL [Xuh | Ciut]: Kolejna w tym tygodniu powtórka. Kiedyś mi chwalono, więc kupiłem, przeczytałem, pokiwałem głową z uznaniem. Ostatnio chwalono ponownie, więc zabrałem się za lekturę jeszcze raz. I po raz drugi potwierdzam, że dobre to. Krótka, dość kameralna historia, z kilku powodów kojarząca mi się z Pursuit: niezal, komiks po angielsku, ale przede wszystkim niby prosta rzecz (o chłopaku, w wyniku rodzinnej tragedii widzącym wszędzie śmierć i mającym obsesję na punkcie tego, że wszyscy umrą), która bardzo ciekawie operuje symboliką. Jest drugie dno, a do tego nieskomplikowana, jednak udana i niezwykle charakterystyczna krecha (minimalizm, wszystko na swoim miejscu, robiące robotę kolory). Warty uwagi tytuł, po pierwszym podejściu zapomniałem o nim dość szybko, a to błąd. Wypadałoby też sięgnąć po kolejne komiksy os Xuh.
KSZTAŁT TWOJEGO GŁOSU, tom 1 [Yoshitoki Oima | Kotori]: Sam nie wiem. Pod płaszczykiem rysunków sugerujących coś luźnego, a może nawet cukierkowego, dostajemy bardzo poważną historię o niesłyszącej Shoko, która w nowej szkole jest prześladowana przez Shoyę, chłopaka ze swojej klasy. Ale tak naprawdę nie tylko przez niego i tutaj tkwi mój problem z tą mangą. Bardzo lubię, kiedy opowieści wywołują jakieś emocje, w końcu chodzi między innymi właśnie o to, żeby nie rozstawać się z nimi będąc obojętnym. A kiedy przeczytało się pewną liczbę tytułów, jest czymś naturalnym, że nie wszystko jest godne zapamiętania czy poruszające. Kształt twojego głosu akurat poruszający jest, z tym że wyniosłem z lektury zdecydowanie za dużo bardzo negatywnych odczuć. Bo śmieciem w stosunku do Shoko jest tu nie tylko głupi szczeniak z ilustracji powyżej, ale dużo więcej osób, a dostaje się (o czym wiedziałem od samego początku, z opisu na ostatniej stronie okładki) tylko jemu. I ja wiem, że tak to czasem bywa w życiu. Tak czy inaczej, za często miałem ochotę pojawić się na stronach tej serii jako postać z mangi, by po kolei powyrzucać niemal wszystkich przez okno. A potem zejść i sprawdzić, czy na pewno nie żyją. Tyle że nie chcę się tak czuć, czytając komiks. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że całość zrealizowano całkiem nieźle, a przede wszystkim: z dalszej relacji Shoko i Shoyi może wyjść coś naprawdę interesującego. Może kiedyś sprawdzę.
ONE PIECE, tom 18: Ace | tom 19: Fala rebelii [Eiichiro Oda | JPF]: Co tu się... Muszę przyznać, że każdy tom One Piece'a ma coraz większy rozmach i jest coraz bardziej epicki. Wszystko zaczyna się (zresztą już od dłuższego czasu) ładnie składać w całość, a po dość nudnawym i męczącym przeciwniku, jakim był Wapol, wreszcie przechodzimy do konkretów, czyli Crocodile'a i grubych ryb z Baroque Works. Bardzo cieszy też pojawienie się Ace'a. Oczywiście cały czas mamy również niskich lotów humor, przy czym bywa z nim lepiej, ale niestety i gorzej. Poza tym nie mam pojęcia, jak niektóre pomysły (na przykład żarty z transwestyty... i to już koniec żartu, ma być zabawnie, bo ktoś jest transwestytą, tak samo jak w pierwszym tomie było z pojawieniem się "grubej baby") zestarzały się w Japonii, jednak u nas chyba tak nie za dobrze. Nie zmienia to faktu, że manga jest ciekawsza z tomu na tom, i naprawdę chcecie mi powiedzieć, że nadal jestem na etapie, na którym tak naprawdę jeszcze nic nie widziałem? Jeśli tak, to świetnie.
PIERWSZA BRYGADA, tom 1: Warszawski pacjent [Tobiasz Piątkowski, Krzysztof Janicz i Janusz Wyrzykowski | Kultura Gniewu]: Kiedy zamawiałem Fungae, Kultura Gniewu dodawała do przesyłki darmowe rzeczy, na przykład Nowe przygody Stasia i Nel. Dali, to wziąłem, a przy okazji postanowiłem zrobić sobie powtórkę z czytanego mniej więcej sto lat temu (a tak naprawdę pewnie jakoś w 2007) Warszawskiego pacjenta. Receptura niby już sprawdzona, bo przecież Liga Niezwykłych Dżentelmenów, tyle że w rodzimym wydaniu z udziałem między innymi Józefa Piłsudskiego, Stanisława Tarkowskiego i Kalego. I, po pierwsze, czytając Pierwszą Brygadę, nie mogłem nie traktować tego komiksu trochę jak wehikułu czasu do okresu, kiedy wziąłem ten album do rąk po raz pierwszy, ale po drugie, to tytuł, który nadal trzyma się świetnie i działa jako bezpretensjonalna rozrywka. Myślałem, że przy drugim podejściu będzie gorzej i zadziała wyłącznie nostalgia, jednak nic z tych rzeczy, to wciąż bardzo udany tytuł. Obowiązkowo wypada dodać: szkoda, że nigdy nie powstał dalszy ciąg. Wiadomo. Życzyłbym sobie i nie tylko sobie, by Pierwsza Brygada była bardzo długą, rozwijającą się w fajny sposób wraz z kolejnymi epizodami serią, tylko że, niestety, życie.
tekst: Michał Misztal
PSSST! Inne teksty o komiksach: klik klik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz