Komiksowe Podsumowanie Tygodnia, czyli kilka napisanych na szybko zdań o (nie zgadniecie) kilku przeczytanych przeze mnie ostatnio komiksach. Żadnych naukowych analiz, bo nie będę udawał, że umiem.
Podsumowanie na tyle słów lub zdań to g... nie podsumowanie, to samo można było napisać w krótkich słowach, przeczytałem, podobało mi się lub nie i tyle, a jak chcesz się uzewnętrznić to napisz porządna recenzje i tyle. (Pan Rafał, grupa Komiksy bez granic)
Planowo co niedzielę o 10:00, życie zweryfikuje.
DONŻON, wydanie zbiorcze 4 [Joann Sfar, Lewis Trondheim, Mazan, Jean-Christophe Menu, Yoann, Patrice Killoffer, Bézian, Stanislas, Nicolas Keramidas | Timof]: Donżon to wspaniała seria. Owszem, jedynka nie rzuciła mnie na kolana tak, jak być może powinna, bo naczytałem się na jej temat stanowczo zbyt wielu pochwał, a poprzedni, trzeci tom, był jak do tej pory najsłabszym z całego cyklu (co nie znaczy, że słabym)... na szczęcie czwarty to wielki powrót do formy, a jego najważniejszą cechą jest wszechobecna i oszałamiająca różnorodność. Całość to historie poboczne zazwyczaj mniej istotnych bohaterów tego tytułu, z rysownikami, którzy (podobnie jak w tomie drugim) wreszcie wnoszą świeżość, a nie tylko są, jak było to z Andreasem w trójce. Rewelacyjna sprawa, bo mamy tu opowieści od bardziej humorystycznych (na przykład Płaczliwy olbrzym) po dużo poważniejsze (Głębiny, Żołnierze honoru), a w dodatku mroczne, posępne i brutalne. Graficznie też dostajemy kalejdoskop całkowicie odmiennych od siebie kadrów, tym razem raczej bez tych mniej przystępnych (jak choćby Carlos Nine z drugiej odsłony Donżonu). Wszystko sprawia też wrażenie bardziej przemyślanego, a nie co prawda fajnego i szalonego, ale jednak pisanego na kolanie, jak to miało miejsce tom wcześniej. Rzecz pisana jakby idealnie pode mnie i zdecydowanie najlepsze fantasy, jakie czytałem od dłuższego czasu... nie żebym zasypywał się historiami z tej szuflady.
INVINCIBLE, tom 2 [Robert Kirkman & Ryan Ottley | Egmont]: Powtórka zeszytów z tomu pierwszego za mną, przyszła więc pora na tom drugi, gdzie wszystkiego jest więcej i, eee, wszystkiego jest lepiej. Na tym etapie historii już wiadomo, że świat serii jest zdecydowanie bardziej rozbudowany, niż mogło się nam wydawać na początku, kiedy Mark superbohaterzył głównie w okolicach swojej szkoły. Dostajemy zapowiedź mnóstwa wątków, które z czasem staną się bardzo istotne, choć nie zawsze jest to zapowiedź oczywista i na zasadzie "prosto w twarz". Są Viltrumici. Jest Mars. Jest dziwny towarzysz Robota. Jest Angstrom Levy, czyli ważny temat, rozwinięcia którego nie mogę się już doczekać. Wszystko gra i buczy, jednak nie wymagajcie ode mnie obiektywizmu, bo, jak podkreślałem już wielokrotnie, uwielbiam ten komiks i jestem zachwycony całą masą rzeczy, którą można w nim przeczytać i obejrzeć. Moim zdaniem lektura obowiązkowa.
KOMIKS TYGODNIA: Donżon. Nie żeby Invincible pozostawał daleko w tyle (rzecz jasna pamiętając, że są to komiksy z zupełnie różnych bajek), ale tę serię już znam i nie jest to moje pierwsze ani nawet drugie podejście do omawianego wyżej wydania zbiorczego. Trochę ze względu na efekt nowości, ale głównie dlatego, że to świetna rzecz, powtarzam: Donżon.
tekst: Michał Misztal
PSSST! Inne teksty o komiksach: klik klik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz