Metody Marnowania Czasu: Ghost Rider 2099 [Len Kaminski, Chris Bachalo, Kyle Hotz, Ashley Wood] [recenzja]

środa, 7 października 2009

Ghost Rider 2099 [Len Kaminski, Chris Bachalo, Kyle Hotz, Ashley Wood] [recenzja]


Czy to ja się zestarzałem, czy ten komiks rzeczywiście zaczyna się bardzo dobrze, a potem leci na pysk?

Pierwszy raz zetknąłem się z Ghost Riderem 2099 dzięki wydawnictwu TM-Semic, w komiksie Mega Marvel 4/96. Założę się, że prawie każdy z Was zna tę postać z dokładnie tego samego źródła. Październik 1996 roku, miałem więc dziesięć lat i, co tu dużo mówić, historia Lena Kaminskiego zrobiła na mnie spore wrażenie. Z perspektywy czasu nadal uważam ten komiks za dobry; może nie jest to klasyk na miarę innych pozycji zaprezentowanych we wspomnianym wyżej kwartalniku, jak choćby Weapon X czy Daredevil Franka Millera, ale na pewno bardzo solidna robota. Niezwykle interesujący główny bohater, Ghost Rider przyszłości, był bezczelnym buntownikiem, nie szanował władzy, mógł bez większych problemów rozpieprzyć pół miasta, kamuflował się jak Predator i miał świetne cięte riposty. Poza tym, jeśli już mowa o cięciach, obciął Jeterowi ręce i nogi, co było chyba najbrutalniejszą komiksową sceną, jaką wtedy widziałem. Rysunki Chrisa Bachalo uważałem i nadal uważam za świetne. Co do odbioru całości, przypominam ponownie, że miałem dziesięć lat...

Jakiś czas temu przeczytałem ciąg dalszy, do samego końca, czyli do #25 zeszytu. I zepsułem sobie całe wrażenie. Kolejni ilustratorzy nie spełnili moich oczekiwań, scenariusz zawiódł jeszcze bardziej i tak się zastanawiam, czy ta opowieść była kiepska od samego początku, a okres pomiędzy 1996 a 2009 rokiem zrobił swoje w kwestii mojego odbioru scenarusza, czy może pierwsze odcinki naprawdę dawały radę, a potem zaczęło się psuć.


Wątki następujące po tym, co opublikowało TM-Semic, to niby kontynuacja sprawdzonej formuły: Ghost Rider nadal rozwala, ma prawie wszystkich w dupie i poza siłą ognia, oferuje też cięty język, ale jakoś przestało to do mnie przemawiać. Nie interesuje mnie już walka głównego bohatera z systemem, a po usunięciu tej otoczki zostaje samo mordobicie. Jeśli okładanie się po mordach jest dobrze zrealizowane, to mówię "Czemu nie? Od czasu do czasu jak najbardziej", w końcu nie ma niczego złego w umiarkowanych dawkach prostej i niezbyt wymagającej rozrywki. Warunek jest tylko jeden: opowieść, nawet polegająca na ciągłej nawalance, musi być przedstawiona w interesujący sposób. A Ghost Rider 2099 zwyczajnie mnie znudził. Szkoda, bo liczyłem na kontynuację dobrej historii, a zamiast tego zacząłem krzywo patrzeć na komiks, który lubiłem w dzieciństwie. Jestem bardzo ciekaw, jak inni odebrali swego czasu Mega Marvela 4/96, zwłaszcza Ci, którzy nie byli wtedy dziesięciolatkami. W końcu wiek odbiorcy całkowicie przekształca punkt widzenia.

3 komentarze:

  1. To może nie jest bardzo związane z tematyką tekstu co teraz powiem, ale ten nagłówek z logiem i panną jest koszmarnie wielki u Ciebie. U mnie na 15 calach zajmuje to cały ekran i to za każdym razem od nowa, kiedy przechodzę do starszych tekstów.

    A tak poza tym to bardzo fajny blog, śledzę od niedawna, za to z przyjemnością - i będę nadal.

    OdpowiedzUsuń
  2. W wolnym czasie postaram się wrzucić coś mniejszego, aczkolwiek nie obiecuję.

    Dzięki za opinię, oczywiście zapraszam do śledzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też byłem wtedy mniej więcej w tym wieku kiedy go kupiłem tylko wtedy mi się niezbyt spodobał doceniłem go wracając do niego po kilku latach.

    OdpowiedzUsuń

stat4u