Metody Marnowania Czasu: Doom Patrol: Crawling From The Wreckage [Grant Morrison & Richard Case] [recenzja]

niedziela, 11 października 2009

Doom Patrol: Crawling From The Wreckage [Grant Morrison & Richard Case] [recenzja]


Pamiętasz, jak wszystkie inne dzieciaki uznawały Batmana i Supermana za wzory do naśladowania? Cóż, jeśli ty mogłeś identyfikować się jedynie z ludzkim mózgiem w metalowym ciele lub z gościem owiniętym bandażami, i jeśli wyrosłeś na dziwaka, witamy w domu. Jesteś wśród przyjaciół.
Grant Morrison

Dziwny, dziwniejszy, najdziwniejszy... gdybym miał opisać Doom Patrol Morrisona jednym słowem, potrzebowałbym przymiotnika znajdującego się o kilka stopni wyżej niż "najdziwniejszy". Mówiąc najprościej, Crawling From The Wreckage jest wszystkim tym, czego nie spodziewasz się po komiksie, w którym występują takie postacie jak ludzki mózg w ciele robota lub mała dziewczynka o małpiej twarzy. Osoba, która nie zbada gruntu przed sięgnięciem po tę historię, będzie nieźle zaskoczona, ponieważ Doom Patrol zdaje się krzyczeć z każdej strony (choćby z okładki), że mamy do czynienia z banalną rzeczą z serii "superbohaterowie z supermocami leją superłotrów z supermocami". Grant Morrison zburzył te ramy i postawił w ich miejsce coś zupełnie niespotykanego, świeżego nawet dziś, ponad dwie dekady po ukazywaniu się zeszytów tej serii na amerykańskim rynku.


Wspomagany głównie przez ilustracje Richarda Case'a (naturalnie warstwa graficzna zestarzała się i to bardzo, ale nie aż tak, jak choćby pierwsze odcinki Hellblazera czy Animal Mana, również pisane przez Granta; rysunki Case'a da się zdzierżyć, nie jest tak źle), szalony Morrison stworzył chory i surrealistyczny świat, z chorymi głównymi bohaterami. Nie dziwię się dzieciakom, które wolały bawić się w Batmana i Supermana, odstawiając grupę Doom Patrol do lamusa. Jej członkowie nie są kimś, kogo chce się udawać i kogo się podziwia. To banda godnych pożałowania, dysfunkcjonalnych istot, które ratują świat przed równie niedorzecznymi problemami. Gdzie im tam do umięśnionego, prawego i paradującego w wyprasowanym kostiumie Supermana.

Doom Patrol tworzą: Niles Caulder, przywódca grupy, kaleka jeżdżący na wózku inwalidzkim; Robotman, czyli ocalony z wypadku ludzki mózg znajdujący się w ciele robota; Crazy Jane, schizofreniczka mająca 64 znane osobowości; Rebis, będąca/będący połączeniem kobiety, mężczyzny oraz istoty znanej jako Negative Spirit; Dorothy Spinner, dziewczynka o niezbyt wyjściowej twarzy i zdolności ożywiania wyobrażonych przyjaciół oraz Joshua, jedyny typowy (ale czy na pewno?) superbohater, który nie chce jednak korzystać ze swych mocy, woląc wspomagać Doom Patrol wyłącznie wiedzą medyczną. Członkowie Doom Patrol są dziwni, nietypowi i niezbyt dobrze radzą sobie sami z sobą, a przecież muszą dodatkowo walczyć z równie niekonwencjonalnymi przeciwnikami. Grant Morrison zaadaptował kilka postaci ze starszych wersji komiksu, dołożył parę swoich i przedstawił całość w taki sposób, że po lekturze czułem się jak pewien duchowny, który w Crawling From The Wreckage został zmiażdżony spadającą z nieba lodówką.


Wystarczy kilka stron, aby przekonać się, że w świecie Morrisona rządzi abstrakcja i brak jakichkolwiek reguł. W omawianym TPB Doom Patrol musi zmierzyć się między innymi z inwazją Orqwith, miasta stworzonego przez grupę filozofów, którzy zapisali jego historię w pewnej książce, powołując je do życia oraz sprawiając, że ten inny świat przenika do naszego. Orqwith jest broniony przez Scissormen, istoty będące odpowiednikami inkwizycji i wycinające znaną nam rzeczywistość. Dalej mamy dziwacznego kolekcjonera motyli, Red Jacka, który uważa się za Boga, żywi bólem więzionych przez niego stworzeń, a raz na sto lat odwiedza nasz świat - czasem w celu mordowania prostytutek z Whitechapel, czasem w celu wzięcia ślubu. W odcinku podsumowującym Crawling From The Wreckage, wytwory wyobraźni Dorothy postanawiają wziąć odwet za to, że zostali przez nią zamordowani wyobrażonym pistoletem. A ponoć dalej jest jeszcze ciekawiej...

Zamiast pisać, że polecam, powiem tak: gdybym oceniał omawiane przez siebie komiksy, dałbym temu TBP 10/10, no, w najgorszym wypadku 9. Kupujcie bez dyskusji, chyba, że przedstawiony poziom abstrakcji przekracza Wasze normy. Ja jestem usatysfakcjonowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u