Metody Marnowania Czasu: Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Kwiecień 2018

środa, 2 maja 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Kwiecień 2018

Krótka historia cywilizacji
12 partii w 5 tytułów (ostatnio 11 partii w 3 tytuły)

Najwięcej partii: Guild Ball (6)

Niestety, kwiecień to kolejny miesiąc, po którym nie mam po co pisać swojego standardowego podsumowania (standardowego, czyli takiego jak choćby to). Znowu nie pykło i właściwie nie za bardzo wiem, dlaczego. Jak zwykle cieszę się, że zaliczyłem całkiem niezłą dawkę Guild Balla, jednak nie mogę pochwalić się niczym więcej. Chcę się poprawić, choć z drugiej strony nie uważam, żeby skupianie się głównie na jednym bitewniaku i jednocześnie swoim niemal ulubionym tytule było czymś złym.

Z ważniejszych powrotów: Dixit. Nie żebym odkrył tę karciankę na nowo, po prostu do niedawna dość długo nie zdejmowaliśmy jej z półki - dobrze było przypomnieć sobie, że to świetna rzecz właściwie w każdym gronie (pod warunkiem, że ktoś nie oczekuje poważnego, kompetytywnego tytułu z szufladki "gra dla graczy"). Dixit dostarcza masę dobrej zabawy, bez potrzeby wczuwania się, że gramy "na poważnie" - tylko tyle i aż tyle.

Guild Ball, a konkretnie Brewer's Guild - chwilowo (lub nie) przestaję skupiać się na gildii Alchemików
Z powrotów mniej ważnych: Magic: The Gathering. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio rzucałem po stole kartami do tej gry, ale obstawiam, że mogły minąć niemal dwie dekady. Szybka gra gdzieś na kocu w plenerze natychmiast przypomniała mi jeden z powodów, dla których podchodziłem do Magica sceptycznie: gramy, Magda ma w talii chyba ze 24 lądy, ale w ciągu pierwszych czterech tur udaje się jej wystawić tylko jeden, brak jej też na ręce tanich kart, które mogłaby zagrać. Tymczasem ja mam już cztery lądy i robię, co mi się podoba, wystawiając zaklęcia i, jak to mówią niektórzy mistrzowie, kreatury. Po chwili Magda może się już tylko bronić i nie ze swojej winy nie ma szans na wygraną.

Wiem, że ta jedna gra nie definiuje całego MTG, ale jednocześnie przypomniałem sobie jeszcze jedną rzecz: radość, kiedy kupiłem po raz pierwszy Vampire: The Eternal Struggle tego samego autora i zobaczyłem, że na szczęście nie jest to kolejna gra, gdzie zasobami, za które wystawiamy swoje kolorowe kartoniki, są również znajdujące się w naszej talii karty. Okropność. No ale nic, w Magica pewnie jeszcze pogram sobie do piwka, bo wierzę, że jestem graczem, dla którego ten tytuł sprawdzi się właśnie w takich okolicznościach.

A, no i przecież nadal macham pędzlem!
Z nowości: Krótka historia cywilizacji, znana też jako The Flow of History. Nie za bardzo będę się rozpisywał, bo na razie wypróbowałem tę karciankę dwa razy (w tym drugi raz już 1 maja), w obu przypadkach w wersji dla dwóch osób. Na razie jestem zaciekawiony, ale mam wrażenie, że nie jest to najlepsza możliwa dla tej gry liczba graczy. Chcę sprawdzić, jak zadziała w większym gronie i mam nadzieję, że uda mi się to jak najszybciej.

tekst i "zdjęcia": Michał Misztal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u