Najwięcej partii: Guild Ball (6)
Niestety, kwiecień to kolejny miesiąc, po którym nie mam po co pisać swojego standardowego podsumowania (standardowego, czyli takiego jak choćby to). Znowu nie pykło i właściwie nie za bardzo wiem, dlaczego. Jak zwykle cieszę się, że zaliczyłem całkiem niezłą dawkę Guild Balla, jednak nie mogę pochwalić się niczym więcej. Chcę się poprawić, choć z drugiej strony nie uważam, żeby skupianie się głównie na jednym bitewniaku i jednocześnie swoim niemal ulubionym tytule było czymś złym.
Z ważniejszych powrotów: Dixit. Nie żebym odkrył tę karciankę na nowo, po prostu do niedawna dość długo nie zdejmowaliśmy jej z półki - dobrze było przypomnieć sobie, że to świetna rzecz właściwie w każdym gronie (pod warunkiem, że ktoś nie oczekuje poważnego, kompetytywnego tytułu z szufladki "gra dla graczy"). Dixit dostarcza masę dobrej zabawy, bez potrzeby wczuwania się, że gramy "na poważnie" - tylko tyle i aż tyle.
Guild Ball, a konkretnie Brewer's Guild - chwilowo (lub nie) przestaję skupiać się na gildii Alchemików |
Wiem, że ta jedna gra nie definiuje całego MTG, ale jednocześnie przypomniałem sobie jeszcze jedną rzecz: radość, kiedy kupiłem po raz pierwszy Vampire: The Eternal Struggle tego samego autora i zobaczyłem, że na szczęście nie jest to kolejna gra, gdzie zasobami, za które wystawiamy swoje kolorowe kartoniki, są również znajdujące się w naszej talii karty. Okropność. No ale nic, w Magica pewnie jeszcze pogram sobie do piwka, bo wierzę, że jestem graczem, dla którego ten tytuł sprawdzi się właśnie w takich okolicznościach.
A, no i przecież nadal macham pędzlem! |
tekst i "zdjęcia": Michał Misztal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz