Metody Marnowania Czasu: Moje ulubione gry planszowe (2019): miejsca #20-11

wtorek, 8 stycznia 2019

Moje ulubione gry planszowe (2019): miejsca #20-11


Bez niepotrzebnego przedłużania, bo przecież wiadomo, o co chodzi: kolejny rok, aktualizacja listy moich ulubionych gier, miejsca #20-11 (może za 12 miesięcy napiszę o pierwszej trzydziestce). Trzy nowości, kilka niewielkich przetasowań.

Poprzednie listy:
2018, miejsca #20-11 i #10-1
2017, miejsca #20-11 i #10-1
2016


20: Blood Rage [poprzednie miejsce: 13]
[recenzja]

Zacznę od pierwszego (ale zapewne nie ostatniego) przyznania się, że nie grałem w dany tytuł z listy moich ulubionych planszówek od bardzo dawna - ScorePal mówi, że od sierpnia 2017 roku, a to i tak tylko dlatego, że akurat wtedy ktoś przyniósł Blood Rage na nockę z grami bez prądu. Cóż, po kilkunastu partiach magia tej gry trochę się wyczerpała, choć wciąż uważam, że to bardzo dobra i ciekawa rzecz. Ostatnio zacząłem też trochę tęsknić, bo przecież kombinowanie, w jaki sposób nabić tu jak najwięcej punktów, było niezwykle przyjemne. Może niedługo przyjdzie czas na rozgrywkę po dłuższej przerwie.


19: T.I.M.E Stories [poprzednie miejsce: 15]

Mogę sobie w kółko podkreślać, że to w gruncie rzeczy niewiele więcej niż odpicowana paragrafówka, nie mogę jednak zaprzeczyć, że jeśli tylko dany scenariusz trafi mnie w czuły punkt, bawię się przy T.I.M.E Stories świetnie. Daję temu tytułowi wysokie miejsce, zdając sobie sprawę ze wszystkich jego wad i ograniczeń oraz trochę przymykając oko na to, że główny wątek całej opowieści bardzo kuleje. Wydaje mi się zresztą, że za rok, w kolejnym wydaniu tej listy, planszówka o podróżach w czasie już nie trafi do pierwszej dwudziestki, bo czar w końcu pryśnie. Z drugiej strony, chciałbym nie mieć racji.


18: Szogun [poprzednie miejsce: 14]

ScorePal mówi... ScorePal nic nie mówi, bo w Szoguna nie grałem od niepamiętnych czasów (od napisania tego tekstu nic się nie zmieniło). Zdecydowanie chciałbym zagrać znowu, ale moja planszówkowa grupa nieszczególnie na to naciska, zresztą sam też jakoś szczególnie uparcie czy regularnie na to nie namawiam. Podkreślę tylko po raz kolejny, że to bardzo, ale to bardzo dobra gra, po czym oddalę się, zawstydzony, że już od kilku lat(!) jedynie leży u mnie na półce.


17: Chaos w Starym Świecie

Pierwsza nowość na liście, choć trudno nazwać Chaos w Starym Świecie nowością w jakiejkolwiek innej kategorii. Bardzo klimatyczne, asymetryczne area control, sporo kombinowania, gra, w którą chyba nigdy nie zagram tyle razy, by w końcu stwierdzić: tak, wreszcie się nauczyłem, w końcu nie wykonuję części ruchów po omacku i doskonale wiem, co się dzieje. Mimo tego i tak zawsze chętnie usiądę do Chaosu. Szkoda tylko, że nie jesteśmy ograną grupą, gdzie każdy od początku rozgrywki wie, co powinien robić, bo zapewne wtedy satysfakcja byłaby jeszcze większa, a tak... zwykle znajdzie się ktoś zupełnie nowy, kto będzie robił losowe rzeczy, ktoś niedoświadczony (to ja), kto będzie widział tylko połowę tego, co dzieje się na planszy oraz ktoś, kto ma za sobą tyle partii, że nas rozjedzie (o ile nie udaremni tego, zazwyczaj nieświadomie, jeden z tych mniej ogarniętych). Cóż, taka specyfika Chaosu, która nie przeszkadza mi na tyle, żebym nie umieścił tego tytułu na 17 miejscu.


16: Arkham Horror: Gra karciana [poprzednie miejsce: 18]

Pierwszy awans na liście, może niewielki, ale zawsze. Tak jak pisałem tutaj, mamy zamiar zanurzyć się w tę karciankę bardziej. Wydaje mi się, że Arkham Horror pożre T.I.M.E Stories: pewne założenia obu tych gier są podobne (sztywne ramy poszczególnych scenariuszy), tyle że uczestnicząc w danej przygodzie jako podróżnicy w czasie zawsze będziemy robić dokładnie to samo (w sensie: jeśli po raz drugi pójdziemy w konkretne miejsce, nic się nie zmieni - oczywiście chyba, że coś odblokujemy - możemy najwyżej mieć inne wyniki na kostkach w czasie wykonywania testów), z kolei jako badacze zawsze dostaniemy prosto w twarze innymi kartami spotkań, każdy będzie miał na ręce inne karty, możemy w ogóle zmieniać talie - możliwości wydają się nieograniczone, zaś mechanika robi robotę zdecydowanie bardziej niż w T.I.M.E Stories. Wydaje mi się, że następnym razem karciany Arkham Horror może znaleźć się dużo wyżej.


15: Martwa Zima: Gra Rozdroży [poprzednie miejsce: 12]

Martwa Zima to kolejna planszówka na tej liście, która systematycznie spada, bo w nią nie gram. Oczywiście żałuję (biorąc pod uwagę wciąż wysokie miejsce, jest chyba jasne, że żałuję), bo lubię ten dość prosty system (uogólniając: idź gdzieś i zbieraj przedmioty albo walcz), który nabiera rumieńców, kiedy gracze zaczynają oskarżać się nawzajem o bycie zdrajcą. To kolejna gra, której mechanika nie uzasadnia tego, jak bardzo ją chwalę, jednak na szczęście w całej tej zabawie nie chodzi jedynie o rozpatrywane na zimno zasady i analizowanie tabelek, ale również o emocje. Kilka rozgrywek w Martwą Zimę to jedne z moich najlepszych planszówkowych wspomnień, więc no - miejsce 15.


14: Gloomhaven

Od dość dawna 1 miejsce w rankingu BGG, u mnie "tylko" 14. O Gloomhaven pisałem więcej tutaj i tutaj. Wciąż lubię mechanikę walki, choć boję się, że tytuł ten zostanie prędzej czy później zabity przez powtarzalność scenariuszy, bo na razie ukończyliśmy kilkanaście i większość z nich to "No cześć, skoro już tu wpadliście, zabijcie wszystko, co się rusza". To spory problem. Drugi to fakt, że jest to jedna z gier, których raczej nie ukończę przed śmiercią, i to nawet zakładając, że jeszcze trochę sobie pożyję. Mimo to Gloomhaven za każdym razem sprawdza się u nas na stole bardzo dobrze, przy zastrzeżeniu, że same scenariusze to bardziej interesujące łamigłówki (kiedy zaczynamy, jesteśmy szefami, ale im dalej, tym bardziej musimy kalkulować, na co możemy sobie pozwolić), a większość magii odbywa się tu poza nimi - chodzi bardziej o historię, rozwój postaci,  odkrywanie oraz o monumentalność wszystkiego, co znajduje się w wielkim pudle z tą planszówką. Tak, zdaję sobie sprawę, że to wciąż biedny (ale za to drogi) substytut wrażeń, jakie może zapewnić pierwsza lepsza gra fabularna.


13: Cthulhu Wars

O swoich pierwszych wrażeniach po kilku partiach w Cthulhu Wars pisałem kilka dni temu i od tego czasu nie zdążyłem zagrać ponownie, więc nie mam nic do dodania. Nie mam też pojęcia, czy w przyszłym roku planszówka ta znajdzie się wyżej, czy wręcz przeciwnie, granie w nią okaże się tylko chwilową frajdą. Zobaczymy, na razie bardzo chętnie będę poznawał ją dalej.


12: Cosmic Encounter [poprzednie miejsce: 4]

Jak to tak, że Cosmic był na 4, a teraz jest na 12 miejscu? Znowu to samo: uwielbiam, ale nie gram. Przypuszczam, że gdybyśmy ponownie siedli do tej gry i rozegrali dwie-trzy partie, po raz kolejny znalazłaby się wysoko, ale - no właśnie - najpierw trzeba te partie rozegrać. Ostatnio (ScorePal mówi, że od maja 2017 roku...) jakoś nie możemy się za to zabrać, choć na półce czeka podstawka z czterema dodatkami, z tłumaczeniem na polski wszystkiego poza kartami obcych.


11: Race for the Galaxy [poprzednie miejsce: 11]

Miejsce bez zmian, tak samo jak mój wielki szacunek do tej gry. Żeby nie było za wesoło, ScorePal mówi, że ostatnio widzieliśmy się w czerwcu 2017 roku. Race nie jest karcianką do luźnego pogrania raz na kilka miesięcy, a do regularnego uczenia się i ogrywania, z czym ewidentnie mam problem. Chyba trzeba będzie sprawdzić jakiś tryb solo - czy ktoś mógłby napisać, jak sprawdza się ten z rozszerzenia The Gathering Storm?

Na razie tyle, pierwsza dziesiątka prawdopodobnie już niedługo.

tekst i "zdjęcie": Michał Misztal

PSSST! Pisałem też o kilku innych planszówkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u