czyli standard. Dziwne, bo mam kilku znajomych, którzy bardzo lubią
i w zasadzie mógłbym grać w tę planszówkę częściej, gdyby nie tytuł z pierwszego miejsca tej listy. Tak czy inaczej, to świetna rzecz, niby prosta, jednak pozwalająca na całkiem intensywne (i zarazem bardzo przyjemne) kombinowanie, otoczka
, turlanie kostkami, które w zasadzie jeszcze nigdy nie dało mi poczucia, że rzuty uwaliły moją partię, czekające na półce dodatki... właśnie, na półce. Trzeba coś w tym roku poturlać i coś skolonizować, nie może być inaczej.
W zeszłym roku trochę pograliśmy, a poza tym pojawił się u nas dodatek
Venom. Czyli niby wszystko w porządku (szczególnie w porównaniu do większości pozostałych gier z listy), muszę jednak przyznać, że trochę sobie z
A Marvel Deck Building Game odpuściliśmy
– chyba w końcu nadeszło to, co w końcu nadejść musiało (i bardzo długo dziwiłem się, że jeszcze nie nadeszło), czyli po prostu trochę przestało nam się chcieć. W ciągu minionych miesięcy z kooperacji bawiliśmy się w
Kroniki zbrodni oraz powróciliśmy do karcianego
Horroru w Arkham, w który chyba wreszcie wsiąkniemy trochę bardziej (dobrze!) i pewnie będziemy musieli z tego powodu jeść kamienie i trawę (niedobrze...). Co nie zmienia faktu, że wciąż lubię
Legendary, nadal zostało nam trochę scenariuszy do przejścia i na pewno jeszcze tu wrócimy.
Kolejna wybitna gra, co należy podkreślać za każdym razem, kiedy się o niej wspomina. Czasem nawet myślę: a może by tak wrócić? Przypomnieć sobie zasady, zapolować na niektóre paczki kart, ewentualnie szarpnąć się na druk (bo przecież nie zacznę nagle jeździć na turnieje, a do piwka mogę grać, czym chcę), sprawdzić,
co tam słychać w świecie Netrunnera po jego śmierci (a wygląda na to, że dzieje się mniej więcej to, co swego czasu z
Vampire: The Eternal Struggle, czyli dalszym rozwojem gry zajęli się gracze; zresztą, autorem obu tych karcianek jest Richard Garfield i obie umierały już dwa razy, tyle że
VTES jest znów oficjalnie w druku,
Android nie/jeszcze nie)? A potem budzę się z tego pięknego snu i dociera do mnie, że to raczej niewykonalne. Nie mam z kim grać, nie mam kiedy zaangażować się bardziej w jeszcze jeden kompetytywny tytuł, a granie w
to z doskoku raczej mija się z celem. Aczkolwiek nadal kocham i wydaje mi się, że choćby nie wiem co, na tej liście
Netrunner zawsze będzie w okolicach czołówki.
2: Guild Ball [poprzednie miejsce: 2]
9 rozgrywek w 2019 roku
– w porównaniu do większości tytułów z tej listy, całkiem nieźle, choć biorąc pod uwagę to, że od kiedy poznałem tę grę (czyli jakoś od lutego 2017), zagrałem w
Guild Ball 123 razy, ta dziewiątka nie wygląda już tak imponująco. Cóż, nadal jestem na etapie sprzed roku i nie wiem na pewno, czym chcę grać. Skompletowałem Hunter's Guild (i nawet zacząłem ją
malować) i Alchemist's Guild (czekam tylko na najnowszego kapitana), ale wciąż nie wiem, na co się zdecydować. Chyba jednak Alchemicy. To cały czas rewelacyjna gra, która jednak trochę za bardzo się rozrosła i już nie jestem w stanie grać w nią w pełni kompetytywnie, ale bardzo chcę większej liczby luźnych meczów. Mam nadzieję, że mi się uda.
1: Vampire: The Eternal Struggle [poprzednie miejsce: 1]
78 partii, tyle przyniósł 2019 rok. 78 partii w karciankę, która, jak wydawało się przez całe lata, pozostanie martwa już na zawsze. Owszem, wspierana nowymi dodatkami przez środowisko graczy (tak jak obecnie
Netrunner), ale to jednak nie to samo. Tymczasem
Vampire ma się dobrze i, jak widać, okazji do grania nie brakuje. Wierzę, że będzie jeszcze lepiej. Kolejne startery już wkrótce. Cały czas chce mi się nabijać kolejne rozgrywki na liczniku (fakt, że kosztem innych tytułów, ale mimo wszystko nie żałuję), bo
The Eternal Struggle ani trochę się nie nudzi. Nie wierzę, że na moim pierwszym miejscu może znaleźć się cokolwiek innego, w każdym razie nie w najbliższych latach. Gramy dalej, a jeśli ktoś nie ma pojęcia, co to za karcianka, niech jak najszybciej
nadrobi zaległości. Szkoda nie znać.
I to tyle. Trzęsienia ziemi nie było. Może w przyszłym roku, bo jednak chcę spróbować grać częściej w inne gry, nie tylko w Vampire'a, jednocześnie nadal grając jak najwięcej w swój ulubiony tytuł. Zobaczymy, czy mi się uda.
tekst i "zdjęcie": Michał Misztal