Metody Marnowania Czasu: Talisman: Magia i Miecz [recenzja/powrót po latach]

niedziela, 14 sierpnia 2016

Talisman: Magia i Miecz [recenzja/powrót po latach]

Niedawno pisałem o grze planszowej Magiczny Miecz, a dzisiaj będzie o Talismanie, w polskiej wersji opatrzonym dopiskiem nawiązującym do starej wersji tej planszówki: Magia i Miecz. W dużym skrócie, po rozpakowaniu pudełka wszystko jest po staremu, ale w nowszej, zdecydowanie lepszej odsłonie. Samo pudełko zajmuje o wiele więcej miejsca, zamiast planszy będącej zwykłą kartką papieru dostajemy grubą, dużą i rozkładaną mapę Krain, zamiast żetonów z cienkiej tektury są pionki, zamiast kart Postaci gracz dostaje figurki, zaś czarno-białe karty zostały zastąpione przez kolorowe. A to i tak nie wszystkie zmiany. Pisząc wprost i prostacko, gdybyśmy mieli taką wersję Magicznego Miecza w dzieciństwie, dosłownie zesralibyśmy się ze szczęścia. Ale teraz, po latach, pomimo świetnego wyglądu Talismana, jakoś udało mi się zachować czystą bieliznę. Dlaczego?
 
Tym chociaż trochę zorientowanym w temacie przypominam, że wychowałem się na Magicznym Mieczu, plagiacie Magii i Miecza. To właśnie Magia i Miecz bazowała na Talismanie, także, mimo całego podobieństwa, Talisman i Magiczny Miecz to dla mnie dwie zupełnie inne gry. Jeśli chodzi o atmosferę w czasie rozgrywki, bardziej podoba mi się właśnie stary plagiat, nie wiem, być może powodem jest sentyment z dzieciństwa, jednak wolę próbować zabić Bestię niż zdobyć Koronę Władzy (po co w ogóle Korona Władzy dobrym Postaciom?) i wolę mroczny Magiczny Miecz od kolorowej, czasem wręcz cukierkowej oprawy graficznej nowej wersji. Poza tym jakoś wolę być zamieniany w kamień, a nie w ropuchę, w Talismanie parę rzeczy sprawia wrażenie zbyt dziecinnych jak na mój gust. W każdym razie po euforii na samym początku muszę stwierdzić, że czegoś tu niestety brakuje.
 
Od premiery podstawki ukazało się już pięć dodatków: Żniwiarz, Podziemia, Królowa Lodu, Góry i Pani Jeziora. Całkiem sporo nowych Kart i Postaci, dwie nowe plansze, ogólnie gra cały czas się rozrasta. Szkoda, że z dodatkami też jest pewien problem. Poza Żniwiarzem (wprowadzającym do gry tytułową postać, którą przy odpowiednim rzucie kostką może kierować każdy, próbując uprzykrzyć życie przeciwnikom) właściwie żaden z nich nie wdraża jakichś znaczących zmian. W przeciwieństwie do tych z Magicznego Miecza. Tam wszystko było bardziej pomysłowe. W Talismanie mamy albo dodatki karciane, dobre, ale bez wielkich innowacji, albo uzupełnienia z nowymi planszami, czyli Podziemia i Góry. W Podziemiach na samym końcu czeka na nas główny przeciwnik, mający przy sobie ciekawe Przedmioty, jakie możemy dostać, oczywiście jeżeli go pokonamy. Dla odmiany w Górach... no tak, nie ma żadnej odmiany. Pod koniec również czeka na nas główny przeciwnik i tak dalej. Trochę mało w tym wszystkim inwencji.
 
Po bardzo wielu latach to wciąż ta sama gra, co można uznać jednocześnie za wadę i zaletę. Przez tyle czasu autorzy nie wpadli na to, że może należałoby jakoś ograniczyć losowość i wprowadzić choć kilka poprawek i urozmaiceń, co jest smutne. Urozmaiceń jest chyba jeszcze mniej niż w starej wersji. Z drugiej strony, ej, to wciąż ta sama gra, coś, przy czym spędziłem setki godzin mojego dzieciństwa. Mimo nieco innej atmosfery niż ta w Magicznym Mieczu, nadal jest lepiej niż nieźle. Chciałbym tylko zobaczyć więcej ciekawych dodatków. Jakiś czas temu na horyzoncie pojawiło się kolejne uzupełnienie, Smoki, pierwsze, które ma szansę wprowadzić sporo diametralnych zmian. I na to liczę. Po tym, co widziałem w dodatkach autorskich do Magicznego Miecza, jestem głodny pomysłowości oraz nietypowych rozwiązań. Oby Smoki chociaż trochę odświeżyły tę grę, żeby znowu chciało mi się rzucać kostką i wybierać kierunek ruchu.


POWRÓT PO LATACH

No tak, Talisman... w zasadzie mógłbym powtórzyć tu wszystko, co napisałem w sekcji Powrót po latach w tekście o Magicznym Mieczu – kiedyś kochałem, dzisiaj do zagrania w tę grę przekonałby mnie chyba tylko szantaż lub argument w postaci worka pieniędzy. Tego typu tytuły już od dawna nie są czymś, co mnie interesuje. Odnowioną Magię i Miecz razem z każdym dostępnym wtedy rozszerzeniem (tak jest, kupiłem jeszcze Smoki oraz Wilkołaka, ten ostatni dodatek ewidentnie z powodu tymczasowej demencji) sprzedałem i nawet nie drgnęła mi powieka. 

Nie zgadzam się tylko z ostatnim akapitem mojej recenzji ze stycznia 2012 roku. Talisman wcale nie potrzebował diametralnych zmian. Przy całej mojej obecnej, powiedzmy, że pogardzie (choć to trochę za mocne słowo) dla tej gry, była ona dokładnie taka, jaka miała być: rzuć kostką, idź w lewo albo w prawo, najczęściej po to, żeby pociągnąć kartę i zobaczyć, co tam zgotował nam los. Kolejne dodatki z Fantasy Flight Games rozszerzały ten zamysł, ale też nie wiadomo po co wszystko komplikowały i jeszcze bardziej przedłużały, szczególnie Smoki. Na pewnym etapie grało się mniej więcej tak: rzuć kostką, ale uważaj, wypadło 1, to przesuń Żniwiarza, jak 6, to Wilkołaka (cytuję z pamięci), potem pamiętaj o znaczniku ze Smoków i jeszcze o... arrrrgggh! 

Te kilka lat temu, jako planszówkowicz, który dopiero niedawno wyprowadził się ze szczęśliwej krainy, w której Magiczny Miecz był świetną grą, a Munchkin wydawał się czymś naprawdę interesującym, chciałem, by Talisman miał bardziej złożone zasady. Tylko po co? Gra nie potrzebuje niczego więcej, a że jest słaba i moim zdaniem fascynację nią (o ile nie wynika z wielkiego sentymentu lub osobami fascynującymi się tą grą są dzieci, które w swoim życiu widziały na oczy najwyżej kilka planszówek) należałoby leczyć za pomocą ciekawszych tytułów, których nie brakuje... cóż, to tylko moje zdanie. Kto chce, niech zarywa przy tym całe noce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u