Metody Marnowania Czasu: lutego 2018

niedziela, 25 lutego 2018

Runaway: A Road Adventure [recenzja]

Brak komentarzy:

Po zachwytach nad Machinarium i Sanitarium nadszedł czas na przygodówkę o wiele gorszą, co nie znaczy, że tragiczną. Można się przy niej nieźle zabawić, chociaż liczba wad, które przyjdzie mi wymienić, jest niestety spora. Planując tę recenzję doszedłem do wniosku, że właściwie przez cały tekst będę wymieniał to, co w pierwszej części Runaway nie przypadło mi do gustu, a na końcu stwierdzę, że mimo wszystko jest nieźle. Sam się sobie dziwię, ale to prawda, liczne słabe punkty gry nie odebrały mi przyjemności wynikającej z grania. Nie zniechęciły mnie też do sięgnięcia po kontynuację, która czeka gdzieś na półce, bo zarówno A Road Adventure jak i The Dream of the Turtle kupiłem za śmieszne pieniądze: obie przygodówki były dołączone do czasopisma reklamującego The Next Big Thing, najnowszą grę Pendulo Studios. 

Punisher MAX Jasona Aarona [recenzja]

Brak komentarzy:

Sięgnąłem po ten komiks zupełnie naturalnie: raz, że przecież niedawno przeczytałem (i zrecenzowałemPunishera w wersji MAX, którego pisał Ennis, a dwa… Jason Aaron. Jeden z moich ulubionych scenarzystów, przede wszystkim dzięki Scalped (serii, którą chwaliłem od pierwszego aż do finalnego tomu), ale również za Bękarty z Południa czy Goddamned. Niekoniecznie chce mi się obserwować jego superbohaterskie fikołki (chociaż Thanos w sumie nie ssał), niewątpliwie jednak jest to autor niezwykle utalentowany, a Frank Castle wydaje się być postacią wprost stworzoną dla mocnego stylu Aarona. Co prawda tę odsłonę Punishera znowu rysuje Dillon…

niedziela, 18 lutego 2018

Blueberry 8 [Moebius] [recenzja]

Brak komentarzy:

Ósme wydanie zbiorcze serii Blueberry, zawierające albumy Apacz Geronimo, OK Corral i Dust to bezpośrednia kontynuacja historii rozpoczętej w poprzednim tomie serii. Dzięki niemu dowiadujemy się wreszcie, co łączy głównego bohatera z tytułowym Indianinem oraz jakie będzie zakończenie wielowątkowej opowieści o miasteczku Tombstone. 

W komiksie o Blueberry’m jak zwykle dzieje się sporo. Wciąż niedysponowany protagonista w dalszym ciągu dzieli się swoimi wspomnieniami z żądnym sensacji Campbellem, a tymczasem mieszkańcy miasta nadal uważają, że za niedawne napady oraz morderstwa odpowiadają Indianie. Na przestrzeni trzech opublikowanych tu albumów całość rozrasta się do wręcz epickich rozmiarów, tak w kwestii scenariusza, jak i rysunków (obiema tymi rzeczami ponownie zajął się Moebius). W kolejnym wydaniu zbiorczym nie pierwszy raz działa właściwie wszystko, ale stałych czytelników cyklu o amerykańskim oficerze raczej w ogóle to nie zaskoczy. 

Jeżeli ktoś (ktokolwiek?) oczekiwał przełomu, nie znajdzie go tu. Osoby zaznajomione z dziełem Charliera i Girauda nie będą też rozczarowane, bo Blueberry to seria bardzo równa i utrzymująca właściwie od początku do końca wysoki poziom, piękna przygoda dla wszystkich fanów westernu i nie tylko. Choć jeden z wcześniejszych albumów nosił już tytuł Koniec drogi, prawdziwy, na szczęście udany finał nadszedł dopiero teraz. Ciężko się rozstawać (nawet pomimo istnienia serii pobocznych), ale z drugiej strony jestem przekonany, że wielu pożegna się z Blueberry’m czując wdzięczność za świetnie spędzony z nim czas. 

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Gildii Komiksu

niedziela, 11 lutego 2018

Batman: Śmierć rodziny [Scott Snyder & Greg Capullo] [recenzja]

Brak komentarzy:

Trybunał Sów i Miasto Sów Snydera i Capullo to komiksy lepsze od Oblicz śmierci oraz Technik zastraszania Tony'ego S. Daniela. Na pewno lepsze, co zresztą nie mogło być trudne do osiągnięcia, jednak mimo to nie czułem się w pełni usatysfakcjonowany po przeczytaniu któregokolwiek z wyżej wymienionych albumów. Poza tym, jak tu kochać te nowe Batmany, gdy obok leży wydane jakiś czas temu w Polsce Mroczne zwycięstwo? Z drugiej strony, kiedy dostałem w swoje ręce Śmierć rodziny, gdzie obwoluta robi za skórę Jokera (którą w Obliczach śmierci zdjął z jego twarzy niejaki Dollmaker), zaś poniżej, na okładce, znajduje się reszta, oczywiście obdarzona upiornym uśmiechem, a potem zauważyłem, że oprócz Capullo rysuje także JOCK (znany mi do tej pory z rewelacyjnych okładek Scalped), nie mogłem nie poczuć entuzjazmu.

sobota, 3 lutego 2018

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Styczeń 2018

Brak komentarzy:
This War of Mine
19 partii w 9 tytułów (ostatnio 30 partii w 15 tytułów)

Najwięcej partii: Guild Ball (5)

Pytam po raz kolejny: jeżeli zaglądacie tu regularnie, czy w ogóle Was to zaskakuje? Istnieje tylko jedna gra, w którą wolałbym grać częściej niż w Guild Ball i jest nią Vampire: the Eternal Struggle. Cała reszta (może poza Netrunnerem, tyle że tej karcianki też już prawie nie wyciągam z szafy) znajduje się daleko w tyle. W lutym kolejny turniej w piłkarskie mordobicie, może nie pójdzie mi tak źle, jak ostatnio, a może jeszcze gorzej? Tak czy inaczej, na pewno będę się dobrze bawił.

stat4u