Metody Marnowania Czasu: września 2014

środa, 24 września 2014

Jestem Bogiem, tom 1 [Hubert Ronek] [recenzja]

Brak komentarzy:

Historia przedstawiona w pierwszym tomie komiksu Jestem Bogiem dojrzewała w głowie Huberta Ronka bardzo długo - pierwszy epizod można było przeczytać jeszcze w kserowanym Ziniolu. Autor potrzebował sporej ilości czasu, żeby wreszcie dokończyć i opublikować swoją historię, ale kiedy już to zrobił (po zebraniu odpowiedniej, a wręcz nadmiernej kwoty za pośrednictwem serwisu PolakPotrafi.pl), pokazał, że teraz nie ma zamiaru zwalniać. Dodatkowa opowieść ze świata Jestem Bogiem ukazała się w 28 numerze KGB, zaś w zapowiedziach jest już kolejny album, zresztą również opłacony dzięki finansowaniu społecznościowemu. Widać więc, że twórcy zależy na doprowadzeniu całości do finału, z kolei odbiorcy od początku wspierali ten komiks i wygląda na to, że będą robić to nadal.

Główny bohater serii to Jan Zygfryd Reśniak, przeciętniak obwieszczający pewnego dnia światu, że jest tytułowym Bogiem. Nietrudno przewidzieć reakcje otoczenia, od żony Reśniaka do przypadkowych rozmówców. Naturalnie nikt mu nie wierzy, choćby nie wiem jak wiele rzeczy wskazywało na to, że ma rację, przy czym prawdę zna póki co jedynie autor. Ronek nie zrobił z Jestem Bogiem historii obyczajowej przypominającej film Niezniszczalny; choć nie zabrakło tu nienachalnego drugiego dna, dominuje akcja i szalony humor. Przekonania samozwańczego Boga połączone z przypadkowymi wydarzeniami dają mieszankę wybuchową, z powodu której nie ma czasu na spokojne zaczerpnięcie oddechu, tak dla Reśniaka, jak i dla czytelnika. Choć album jest bardzo krótki, fabuła nie zwalnia nawet na moment.

Ilustracje Ronka kojarzą się z czasami zinów odbijanych na ksero, wyglądają na szybkie, ale pozbawione bylejakości szkice. Kadry są zarazem proste i na tyle szczegółowe, żeby autor nie został posądzony o przygotowywanie plansz "na odwal się". Przypominają nieco bardziej skomplikowaną pod względem stylu kreskówkę i robią dobre wrażenie. Tak jak w przypadku scenariusza, twórca nie zmarnował ani jednej strony. Wspomina we wstępie, że jest zadowolony z tego, co udało mu się osiągnąć w kwestii rysunków i mogę stwierdzić, że jego zadowolenie jest w pełni uzasadnione. 

Pierwszy tom serii Jestem Bogiem to ciekawy i dobry komiks, chociaż drażnią mnie w nim dwie rzeczy. Po pierwsze, wynikający ze wspomnianego wcześniej szybkiego tempa chaos - zbyt wielkie nawarstwienie zmian i zwrotów akcji, wrażenie, że wszystkiego jest za dużo naraz. Po drugie i najważniejsze, wypełniający album humor, delikatnie mówiąc, nie do końca z mojej bajki. Co nie znaczy, że nie będzie z bajki sporej grupy potencjalnych czytelników, przy okazji lubiących opowieści napakowane niemal nieustanną akcją. Tacy odbiorcy znajdą się na pewno i to przede wszystkim oni powinni zwrócić na komiks Ronka uwagę.

piątek, 12 września 2014

Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił [Seth] [recenzja]

Brak komentarzy:

Etykietka jednego ze stu najlepszych komiksów XX wieku, nadana powieści graficznej Setha przez magazyn Comics Journal, brzmi zachęcająco, chociaż i bez tej wiedzy album Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił wzbudzał zainteresowanie sporej części rodzimych czytelników historii obrazkowych. Pośrednio Seth pojawił się już w Polsce: był przecież obecny na planszach kontrowersyjnego Na własny koszt Chestera Browna. Teraz, dzięki Wydawnictwu Komiksowemu, prezentuje nam swoją historię autobiograficzną.

Głównemu bohaterowi albumu niemal wszystko, nawet najbardziej błahe wydarzenie w życiu, kojarzy się z komiksami. Do wielu spraw podchodzi całkowicie beznamiętnie, wyjątkiem są gazetowe paski i rysunki satyryczne. Potrafi rozstać się z dziewczyną bez mrugnięcia okiem, a jednocześnie być zafiksowanym na punkcie poszukiwania informacji i prac ilustratora o pseudonimie Kalo, publikującego w latach 40-tych i 50-tych zeszłego stulecia. I o tym właśnie jest ten album: o poszukiwaniu Kalo (który, nawiasem mówiąc, tak naprawdę wcale nie istniał) i o niedającej spokoju, trawiącej obsesji. Czytelnik, uczestnicząc w śledztwie prowadzonym przez Setha, jednocześnie zgłębia jego skomplikowaną osobowość, poglądy i tryb życia.

Tempo całej historii jest tak leniwe, że z początku nie pozostaje nam nic innego, jak skupić uwagę na utrzymanej w jednolitej kolorystyce warstwie graficznej albumu. Charakterystyczna kreska i dbałość o szczegóły naprawdę robi spore wrażenie. W międzyczasie nasuwają się jednak pytania: po co właściwie autor dzieli się ze światem tą opowieścią? Kogo interesuje poszukiwanie wiadomości o życiu jakiegoś zapomnianego rysownika? W pewnym momencie wszystkie wątpliwości zostają jednak rozwiane. I to nie dlatego, że Życie nie jest takie złe… serwuje nam nagle jakiś niespodziewany zwrot akcji (powolny rozwój fabuły oraz melancholijna atmosfera utrzymują się aż do samego końca albumu). Po prostu czytelnik poznaje Setha coraz lepiej i dostrzega, że w jego poszukiwaniach nie chodzi o cel, a bardziej o samą podróż. Nie ma w tym może nic odkrywczego, jednak autor przedstawił nam tę prawdę w jakże piękny i zapadający w pamięć sposób. Stopniowo wyłania się także drugie dno komiksu oraz rzeczy, które można wyczytać jedynie między wierszami. Dzieło Setha posiada też fantastyczne zakończenie, kojarzące się z Ranami wylotowymi Rutu Modan: dosłownie na kilku ostatnich kadrach idealnie podsumowuje opowieść, pokazując tym samym jej sens.

Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił to komiks, który najzwyczajniej w świecie wypada znać. Nie przez to, że ktoś uznał go arbitralnie za lekturę obowiązkową, ale dlatego, że jest to ponadprzeciętny, bez wątpienia warty przeczytania i postawienia na półce album. Z pewnością wielu czytelników historii obrazkowych znajdzie w charakterze Setha kawałek siebie. Jednak nie jest to niezbędne, by docenić tę historię.

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Booklips
stat4u