Metody Marnowania Czasu: listopada 2017

sobota, 25 listopada 2017

Ziemia swoich synów [recenzja]

Brak komentarzy:

Ile znamy postapokalips?

Z tych pierwszych, które przychodzą mi do głowy, kolejność przypadkowa: 12 małp, War, war never changes, niedobitki ludzkości ukryte w rosyjskim metrze, stara gra komputerowa Burntime (jeszcze na dyskietkach), polski komiks Postapo, Żywe TrupyMartwa Zima i dziesiątki, jeśli nie setki innych opowieści obrazkowych/filmów/seriali/gier/czegokolwiek o zombiakach. Z pewnością znalazłoby się tego wiele, wiele więcej. Być może nadszedł czas na zadanie sobie pytania: Ileż można?

sobota, 11 listopada 2017

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Październik 2017

Brak komentarzy:
Cyclades
20 partii w 9 tytułów (ostatnio 50 partii w 10 tytułów)

Najwięcej partii: Karciane Podziemia (4), Super Rhino (4)

O Super Rhino wspominałem zarówno w podsumowaniu września jak i w recenzji, na razie nie mam więc zbyt wiele do dodania. Cały czas lubię, cały czas będę grał, chociaż z drugiej strony nie chcę przedobrzyć, żeby budowanie drapacza chmur za szybko mi się nie znudziło. W skrócie: bardzo polecam. Do Karcianych Podziemi nadal nie mogę się do końca przekonać; do wypróbowania został mi jeszcze tryb kampanii, który uważam za ostatnią szansę, by tytuł ten został u mnie w domu. Mówcie, co chcecie, nie ma tu moim zdaniem takiej ilości kombinowania, jak uważają niektórzy. Gra to przede wszystkim rzut kostkami, a następnie stawianie ich na odpowiednich polach i tyle. Owszem, da się manipulować wynikami rzutów, ale jest tego stanowczo za mało. Niezależnie od tego, czy wygrywam, czy przegrywam, czuję, że główną rolę w partii odegrało szczęście lub jego brak.

sobota, 4 listopada 2017

Blueberry 0 [Jean-Michel Charlier & Moebius] [recenzja]

Brak komentarzy:

Chyba nikogo nie zaskoczy wiadomość, że zerowy tom serii Blueberry opowiada o początkach kariery głównego bohatera. W obszerniejszym niż zazwyczaj albumie opublikowano aż pięć epizodów z przygodami niepokornego oficera kawalerii Stanów Zjednoczonych: Fort Navajo, Burza na Zachodzie, Samotny Orzeł, Zaginiony jeździec oraz Tropem Nawahów. Jak zareaguje na to polski czytelnik, już od dłuższego czasu zaznajomiony z późniejszymi komiksami o Mike’u Blueberry’m?

Jeśli chodzi o scenariusz, to nadal (jakkolwiek to brzmi, biorąc pod uwagę chronologię) ten sam świetny western, w którym znajdziemy wszystkie najlepsze elementy gatunku. Ponadto, dzięki umieszczeniu całej wielowątkowej historii w jednym wydaniu zbiorczym, o wiele łatwiej dociera do odbiorcy, jak bardzo epicką opowieścią jest saga o Blueberry’m. Całość opowiada o konflikcie żołnierzy armii USA z Indianami, który może skończyć się bardzo źle dla jednych i drugich. Znajdujący się pośrodku sporu główny bohater usiłuje temu zapobiec, z różnych powodów narażając się obu walczącym ze sobą stronom.

Najciekawsze w tomie zerowym są rysunki. O ile kreska Moebiusa zazwyczaj zachwyca, tutaj (szczególnie na samym początku wydania zbiorczego) jest o wiele mniej czysta niż w kolejnych tomach, a momentami wręcz niedbała. Nie nazwałbym tego jednak wadą albumu, a raczej ciekawym doświadczeniem płynącym z jego lektury: to bardzo interesujące widzieć, jak wyglądał rozwój ilustracji w tej serii.

Na początki perypetii Blueberry’ego trzeba było trochę poczekać, niemniej było warto. Z kilku powodów (bardzo dobra historia, możliwość zobaczenia wcześniejszego podejścia Moebiusa do tworzenia kadrów tego cyklu) zapoznanie się z tym albumem jest dla stałych czytelników Bluberry’ego wręcz obowiązkiem, a dla pozostałych odbiorców co najmniej bardzo ciekawą propozycją.

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Gildii Komiksu
stat4u