Metody Marnowania Czasu: Miazma [Mateusz Wiśniewski i Łukasz Mazur] [recenzja]

niedziela, 7 stycznia 2018

Miazma [Mateusz Wiśniewski i Łukasz Mazur] [recenzja]


Na początek spójrzmy prawdzie w oczy: ja się na komiksach nie znam. Jestem tylko trzydziestojednoletnim chłopcem, który czyta ich całkiem sporo, lubi o nich pisać, ale znać się? To nie ten adres. Drżę, kiedy mam poświęcić choćby krótki akapit ilustracjom, bo zazwyczaj brakuje mi słów. Jeśli historia obrazkowa do czegoś nawiązuje, prawdopodobnie tego nie zauważę. Wydaje mi się, że tak samo będzie z Miazmą i nie do końca zrozumiałem ten album… ale po kolei.

Już prawie zapomniałem, jak dobrze jest czasem kupić komiks bezpośrednio od autorów. Miazma Mateusza Wiśniewskiego (scenariusz) i Łukasza Mazura (rysunki) pojawiła się u mnie w eleganckiej czarnej kopercie, ze specjalnym znaczkiem, z dodatkami-niespodziankami w środku, a wszystko to zrobiło świetne wrażenie jeszcze przed sięgnięciem po sam album. Brawa za całą tę otoczkę, naprawdę przyjemnie jest otrzymać taką przesyłkę.

Miazma opowiada o niemieckim mieście Hameln, skąd, jak głosi podanie ludowe (znane szerzej choćby dzięki braciom Grimm), w czerwcu 1284 roku pewien flecista, któremu odmówiono zapłaty za pozbycie się za pomocą swojego instrumentu szczurów, uprowadził w ten sam sposób wszystkie dzieci. Zniknięcie najmłodszych mieszkańców ma pewne wytłumaczenie i to właśnie do niego nawiązuje w swoim scenariuszu Mateusz Wiśniewski.


Przypuszczam, że (patrz pierwszy akapit) mogę nie dostrzegać tutaj drugiego dna, jednak spokojnie, nawet bez tego Miazma to dynamicznie opowiedziana historia, którą dobrze się czyta i ogląda, wypełniona przytłaczającą i niepokojącą atmosferą. Jak na tak niewielki objętościowo komiks, udało się tu zmieścić sporo rzeczy godnych entuzjastycznego przyjęcia, nie wyłączając ilustracji – Łukasz Mazur już nie raz pokazywał, że potrafi, tutaj udowadnia to ponownie. Pewnie bredzę, ale twarze bohaterów kojarzą mi się z serią Za Imperium, a to bardzo pozytywne skojarzenie. Poza tym kadry mają swój styl i widać, że w ich przygotowanie rysownik włożył sporo pracy. Do tego mamy jeszcze mocną, przyciągającą wzrok okładkę i spory format. Łatwo zauważyć, że autorom zależało na każdym szczególe, co układa się w całość, którą aż chce się chwalić.

Pierwsza lektura Miazmy będzie raczej szybka, tyle że album jest takim komiksowym odpowiednikiem planszówki, która w małym pudełku chowa całkiem sporo gry i „mięsa”. Tu jest podobnie. Wszystko działa dokładnie tak, jak powinno, i żeby osiągnąć jeszcze lepszy efekt, w kopercie musiałaby chyba znaleźć się mroczna ścieżka dźwiękowa dodatkowo podkreślająca, jak straszne i nieprzyjemne wydarzenia miały miejsce w Hameln. Może ktoś pomyśli, że trochę przesadzam z superlatywami, bo za krótko, za mało i w gruncie rzeczy co w tym niby takiego niesamowitego, ale wbrew pozorom to nie tak. Miazma jest w swojej kategorii komiksem niezwykle udanym – kupcie go albo chociaż przeczytajcie, raczej się nie zawiedziecie.

PS. Gram w grę o nazwie Guild Ball. Takie tam piłkarskie zmagania przeróżnych gildii połączonych z mordobiciem na boisku. I wiecie, jaka nowa gildia ma pojawić się już niedługo? Szczurołapy. A wiecie, jak będzie nazywał się jeden z jej zawodników?

Miasma.

Przypadek?

tekst: Michał Misztal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u