Od razu zaznaczam, że osoba, o której piszę, jest raperem, więc jeżeli nie słuchasz takiej muzyki, myślę, że możesz darować sobie ten post. Pewnie i tak nie znajdziesz tu niczego ciekawego.
Krótko (mam nadzieję) na temat Rugged Mana, bo nie mam zamiaru tworzyć szczegółowego przewodnika po jego dorobku, to jedynie chwilowa odskocznia od komiksów: dlaczego lubię go słuchać? Generalnie chodzi o całokształt, ale przede wszystkim o flow, siłę ukrytą w prostocie napisanych przez niego tekstów i nieobliczalność. Uwielbiam szalonych i chorych twórców, z jakiegoś powodu przyciągają mnie do swojej twórczości, Rugged Man ma zaś to do siebie, że poza szaleństwem oferuje również niespotykany talent. Nie jedzie na samej kontrowersji (a w trakcie swojej działalności miał bardzo wiele niecodziennych - delikatnie mówiąc - pomysłów i napisał mnóstwo linijek przekraczających granice dobrego smaku), nie stara się robić wokół siebie szumu na siłę. Tak naprawdę ma w dupie swoją karierę, co wiele razy podkreślał i potwierdzał całkowicie nieracjonalnym podejściem do robienia muzyki, choćby sprzedając pirackie kopie własnych nagrań czy odmawiając wytwórni, gdy prosiła o singiel promujący płytę (albo dając jej kawałek zatytułowany Every Record Label Sucks Dick). Było też kilka mniej śmiesznych rzeczy, jak napastowanie seksualne kobiet pracujących w budynku jego wytwórni. W efekcie Rugged Man miał spore kłopoty z wydaniem płyty, ale nie wyglądało na to, żeby przejmował się takim stanem rzeczy lub czymkolwiek innym.
Tak czy inaczej, w 2004 roku w końcu wypuszcza swój debiutancki album, Die, Rugged Man, Die. To nie recenzja, więc po krótkim zaprezentowaniu jednego z moich ulubionych (jeśli nie ulubionego) MC, napiszę tylko, że to kawał dobrego, wartego sprawdzenia rapu. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego autor wspomnianej wyżej płyty (oraz Legendary Classics Volume 1 z 2009 roku, zbierającej najlepsze pojedyncze utwory w dorobku Rugged Mana) ciągle jest nieznany szerzej publiczności. W jednym z kawałków powiedział o sobie: mad famous for being unknown, niczego nie wyolbrzymiając. Według mnie zjada większość raperów, których słyszałem (a słyszałem ich dosyć sporo) i żeby nie być gołosłownym, poniżej wrzucam linki do paru klipów z jego udziałem. Jeśli ktoś chce, żebym polecił coś więcej lub napisał kilka słów o koncertach Rugged Mana (osobny i także bardzo ciekawy temat; co prawda nie miałem okazji pójść na choćby jeden, ale same fragmenty umieszczone na YouTube wystarczyły, by opadła mi szczęka), dawajcie znać, uzupełnię ten wpis w komentarzach lub zamieszczę drugą część.
Na początek Uncommon Valor: A Vietnam Story, zwrotka opowiedziana z perspektywy ojca bohatera dzisiejszego wpisu, weterana walczącego w Wietnamie. Na pewno jedna z najlepszych rzeczy, jakie słyszałem w życiu, jeśli chodzi o rap:
Druga rzecz to kawałek The Renaissance, kolejna niesamowita zwrotka Rugged Mana:
Nosebleed to, jeżeli się nie mylę, najnowszy teledysk z jego udziałem:
Na koniec, jeżeli ktoś chce zobaczyć klip do I Shoulda Never (na pewno nie znajdziecie go na YouTube, przynajmniej w nieocenzurowanej wersji), może ściągnąć go stąd, ale ostrzegam - to nie jest coś dla ludzi o słabych nerwach lub takich, którzy liczą na wyrafinowany humor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz