Nie, to wciąż nie to. W każdym razie nie do końca. Drugi tom serii Sweet Tooth zadziałał na mnie mniej więcej tak, jak pierwszy: nie powalił na kolana, jednak cały czas jestem ciekaw, co będzie dalej. I pewnie kupię kolejną część. Jeff Lemire utrzymuje moje zainteresowanie jego komiksem dzięki najprostszemu patentowi, czyli dzięki tajemnicom. Chcę wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, przynajmniej na razie. A kto wie, może po drodze dam się porwać.
In Captivity (zeszyty #6-11) to szybka (komiks nadal czyta się błyskawicznie) przechadzka po przeszłości dwóch głównych bohaterów serii, Gusa i Jepperda, plus kilka całkiem nowych wątków. Dowiadujemy się między innymi, dlaczego w Out of the Deep Woods postapokaliptyczny Clint Eastwood nie dotrzymał słowa danego rogatemu gówniarzowi oraz co właściwie dostał w nagrodę za (uwaga, spoiler) oszukanie go i pozostawienie na pastwę ludzi zajmujących się badaniem dzieci takich jak on, hybryd zwierząt i ludzi, jedynych dzieci, jakie rodzą się po katastrofie. Jepperd żałuje swojej decyzji, ale okazuje się, że z pewnych powodów musiał to zrobić. Z drugiej strony wiadomo, że te dwie postacie muszą się jeszcze spotkać i to nie koniec ich wspólnych przygód.
Tymczasem Gus przebywa w celi razem z innymi dziwnymi dziećmi, tak jak one przeznaczony do badań. Nie znaczy to jednak, że czeka go taki sam los jak pozostałych, nietrudno się domyślić, że główny bohater serii musi być kimś wyjątkowym, co tylko rodzi kolejne tajemnice. Naturalnie przeszłość Gusa jest o wiele ciekawsza niż przeszłość Jepperda (choćby kwestia tego, skąd się wziął), a Lemire rozgrywa intrygę bardzo sprawnie. Ciągle czegoś mi tu brakuje, zobaczymy, co znajdę w trzecim tomie, jednak jestem dobrej myśli. Na razie komiks jest dziwny i charakteryzuje go specyficzny nastrój, poza tym nadal niewiele wiadomo. Oby poznanie kilku ważniejszych odpowiedzi nie było równoznaczne z tym, że Sweet Tooth przestanie być w miarę interesującą serią.
Jeśli chodzi o ilustracje, w kilku miejscach autor wciąż sprawia wrażenie, jakby mu się nie chciało. Na szczęście tych miejsc jest mniej niż ostatnio. Ponadto kreska scenarzysty i rysownika w jednej osobie jest na tyle charakterystyczna, że można wybaczyć pewne niedociągnięcia lub fakt, że Lemire ma inne podejście do warstwy graficznej niż to, którego się po nim spodziewam.
Recenzję poprzedniego tomu zakończyłem słowami: "Czekam na In Captivity". A teraz czekam na TPB Animal Armies.
W następnym odcinku (najprawdopodobniej):
Hałabała #1
In Captivity (zeszyty #6-11) to szybka (komiks nadal czyta się błyskawicznie) przechadzka po przeszłości dwóch głównych bohaterów serii, Gusa i Jepperda, plus kilka całkiem nowych wątków. Dowiadujemy się między innymi, dlaczego w Out of the Deep Woods postapokaliptyczny Clint Eastwood nie dotrzymał słowa danego rogatemu gówniarzowi oraz co właściwie dostał w nagrodę za (uwaga, spoiler) oszukanie go i pozostawienie na pastwę ludzi zajmujących się badaniem dzieci takich jak on, hybryd zwierząt i ludzi, jedynych dzieci, jakie rodzą się po katastrofie. Jepperd żałuje swojej decyzji, ale okazuje się, że z pewnych powodów musiał to zrobić. Z drugiej strony wiadomo, że te dwie postacie muszą się jeszcze spotkać i to nie koniec ich wspólnych przygód.
Tymczasem Gus przebywa w celi razem z innymi dziwnymi dziećmi, tak jak one przeznaczony do badań. Nie znaczy to jednak, że czeka go taki sam los jak pozostałych, nietrudno się domyślić, że główny bohater serii musi być kimś wyjątkowym, co tylko rodzi kolejne tajemnice. Naturalnie przeszłość Gusa jest o wiele ciekawsza niż przeszłość Jepperda (choćby kwestia tego, skąd się wziął), a Lemire rozgrywa intrygę bardzo sprawnie. Ciągle czegoś mi tu brakuje, zobaczymy, co znajdę w trzecim tomie, jednak jestem dobrej myśli. Na razie komiks jest dziwny i charakteryzuje go specyficzny nastrój, poza tym nadal niewiele wiadomo. Oby poznanie kilku ważniejszych odpowiedzi nie było równoznaczne z tym, że Sweet Tooth przestanie być w miarę interesującą serią.
Jeśli chodzi o ilustracje, w kilku miejscach autor wciąż sprawia wrażenie, jakby mu się nie chciało. Na szczęście tych miejsc jest mniej niż ostatnio. Ponadto kreska scenarzysty i rysownika w jednej osobie jest na tyle charakterystyczna, że można wybaczyć pewne niedociągnięcia lub fakt, że Lemire ma inne podejście do warstwy graficznej niż to, którego się po nim spodziewam.
Recenzję poprzedniego tomu zakończyłem słowami: "Czekam na In Captivity". A teraz czekam na TPB Animal Armies.
W następnym odcinku (najprawdopodobniej):
Hałabała #1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz