
Tak naprawdę nie ma się nad czym rozpisywać - pomiędzy okładkami przypominającymi szkolny zeszyt w kratkę każdy znajdzie to, czego mógł oczekiwać, pytanie tylko, czy warto po to sięgać. Pytanie trochę śmieszne, bo samo nazwisko autora stanowi wystarczające potwierdzenie (dobrze byłoby zobaczyć kolejne Szkicowniki z nazwiskami innych ciekawych polskich rysowników). Są tu rzeczy dobrze znane, takie jak Łauma, kaerelki, Yoel czy Rubino, są początki autora, są luźne szkice, niedokończone i niepublikowane prace (choćby Ostatnia Kronika), rysunki z komiksowych bitew i koncertowe plakaty, a na deser dokładna lista publikacji oraz dosyć obszerny wywiad z Karolem Kalinowskim, w którym wyjaśnia między innymi to, dlaczego Szkicownik nie mógł być grubszy niż te sześćdziesiąt stron. Niewielka objętość to chyba jego jedyna wada - przy niektórych tytułach aż chciałoby się zobaczyć więcej wprawek, "plam tuszu, syfu ołówka, gumowania, walki z kompozycją", tymczasem ledwo zacząłem i już koniec. Ale zabawa i tak jest przednia, warta swojej ceny i spędzonego na oglądaniu czasu. A wszystkim fanom rysownika zdradzi, czego mogą oczekiwać od niego w bliższej lub dalszej przyszłości. Ja też czekam.