Wczoraj, recenzując pierwszy tom Zabójcy, stwierdziłem, że bohater może być jednocześnie irytujący oraz interesujący. Taki właśnie jest Lincoln. To podły nihilista, sierota wychowana przez prostytutki z saloonu, człowiek pozbawiony wszelkich wartości moralnych. Nie lubi prawie niczego, chociaż dzień, w którym gra w karty, pijany uprawia seks, dostaje w mordę, a następnie zasypia koło kałuży własnych wymiotów, uznaje za najpiękniejszy w swoim życiu. Napada na pociągi, wszczyna bójki, podpala stodoły, załatwia się w miejscach publicznych i bije małe dzieci, wszystko bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Mimo to Lincolna przedstawiono w taki sposób, że trudno go nie polubić. To naprawdę bardzo fajna postać, choć daleko mu do bohaterów, których pamięta się jeszcze długo po lekturze komiksu. Taki jest również sam komiks: dobry, ale dla mnie nic specjalnego.
Motorem napędowym przygód Lincolna jest jego relacja z Bogiem. Po tym, jak zostaje wypędzony z miasteczka, w którym dorastał, sierota spotyka swojego stwórcę. Bóg postanawia zrobić z niego dobrego człowieka, a nawet bohatera walczącego w słusznej sprawie. Na zachętę daje mu nieśmiertelność. Oczywiście Lincoln marudzi, jak zwykle jest niezadowolony, ale w końcu myśli sobie: czemu nie? Może będzie zabawnie.
Myślałem to samo jako czytelnik, ale według mnie możliwości płynące z pomysłu na fabułę nie zostały do końca wykorzystane. Scenariusz daje radę, lektura jest bardzo przyjemna, kreskówkowe rysunki oraz kolory są ogromnym plusem albumu, jednak przez cały czas czekałem na coś niesamowicie mocnego, na prawdziwe przegięcie ze strony Lincolna. Zwłaszcza, że już na początku poprzeczka jego podłości została ustawiona strasznie wysoko. Myślałem, że skoro już na starcie zaprezentowano go jako kawał gnoja, dopiero później pokaże, na co naprawdę go stać. Nie pokazuje. Nie ma też (poniekąd na szczęście) jego przemiany w całkowicie dobrego bohatera i obrońcę uciśnionych. Wtedy historia chyba całkowicie straciłaby swój urok. Lincoln jest ciekawy taki, jaki jest, z Bogiem co chwilę upominającym go, że znowu postąpił niewłaściwie.
Po cichu liczyłem na kolejną genialną pozycję od wydawnictwa Mroja Press, coś tak rewelacyjnego jak Profesor Bell. Nie tym razem. Pierwszy tom Lincolna polecam, z zastrzeżeniem, że moim zdaniem to jeszcze nie do końca to. Ze scenariusza dało się wykrzesać nieco więcej, entuzjazm pewnie mógłby być większy, cena okładkowa trochę straszy, ale poza tym to udana rzecz. Oby lepsza z każdym kolejnym tomem i oby Mroja dała możliwość ich przeczytania.
Motorem napędowym przygód Lincolna jest jego relacja z Bogiem. Po tym, jak zostaje wypędzony z miasteczka, w którym dorastał, sierota spotyka swojego stwórcę. Bóg postanawia zrobić z niego dobrego człowieka, a nawet bohatera walczącego w słusznej sprawie. Na zachętę daje mu nieśmiertelność. Oczywiście Lincoln marudzi, jak zwykle jest niezadowolony, ale w końcu myśli sobie: czemu nie? Może będzie zabawnie.
Myślałem to samo jako czytelnik, ale według mnie możliwości płynące z pomysłu na fabułę nie zostały do końca wykorzystane. Scenariusz daje radę, lektura jest bardzo przyjemna, kreskówkowe rysunki oraz kolory są ogromnym plusem albumu, jednak przez cały czas czekałem na coś niesamowicie mocnego, na prawdziwe przegięcie ze strony Lincolna. Zwłaszcza, że już na początku poprzeczka jego podłości została ustawiona strasznie wysoko. Myślałem, że skoro już na starcie zaprezentowano go jako kawał gnoja, dopiero później pokaże, na co naprawdę go stać. Nie pokazuje. Nie ma też (poniekąd na szczęście) jego przemiany w całkowicie dobrego bohatera i obrońcę uciśnionych. Wtedy historia chyba całkowicie straciłaby swój urok. Lincoln jest ciekawy taki, jaki jest, z Bogiem co chwilę upominającym go, że znowu postąpił niewłaściwie.
Po cichu liczyłem na kolejną genialną pozycję od wydawnictwa Mroja Press, coś tak rewelacyjnego jak Profesor Bell. Nie tym razem. Pierwszy tom Lincolna polecam, z zastrzeżeniem, że moim zdaniem to jeszcze nie do końca to. Ze scenariusza dało się wykrzesać nieco więcej, entuzjazm pewnie mógłby być większy, cena okładkowa trochę straszy, ale poza tym to udana rzecz. Oby lepsza z każdym kolejnym tomem i oby Mroja dała możliwość ich przeczytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz