Metody Marnowania Czasu: Blueberry 1 [Jean-Michel Charlier & Moebius] [recenzja]

sobota, 12 marca 2016

Blueberry 1 [Jean-Michel Charlier & Moebius] [recenzja]


Jest tak: recenzenci komiksów co jakiś czas dostają pewną pulę tytułów, z których część chcą mieć na swojej półce i zazwyczaj chętnie o nich piszą, a także część, o którą wcale nie prosili albo której wręcz woleliby nie dostać. I naprawdę są komiksy, których nie chce właściwie nikt, ale to temat na osobną historię. Zbiorcze wydanie Blueberry'ego, zawierające albumy Człowiek ze srebrną gwiazdą, Kopalnia zaginionego Niemca i Widmo ze złotymi kulami to jeden z tytułów, o które nie prosiłem i na widok którego zacząłem kręcić nosem – bo już kiedyś go miałem. Został jednak sprzedany, a na widok nadchodzącej powtórki w mojej głowie zrodziła się myśl, że Blueberry musiał trafić w ręce nowego właściciela, ponieważ nie przypadł mi do gustu.

Komiks Charliera i Girauda (znanego też jako Moebius) to właściwie kanoniczny western, gdzie z jednej strony czytelnika nie czeka nic niespodziewanego (mam tu na myśli bardziej otoczkę niż samą fabułę i pomysły scenarzysty), ale jednocześnie czuć ogromny rozmach całości, nawet pomimo tego, że to dopiero trzy z wielu albumów. Historie są świetnie i szczegółowo narysowane (choć trzeba przyznać, że w kolejnych odsłonach Blueberry'ego będzie jeszcze lepiej), naładowane, a czasem przeładowane tekstem, zaś niemal na każdej stronie czuje się spotkanie z wielką przygodą. Wszystkie scenariusze niesamowicie wciągają, począwszy od historii, w której główny bohater staje się nowym szeryfem nękanego przez przestępców miasteczka Silver Creek, po dwie kolejne, połączone wspólnym wątkiem nie do końca dobrowolnego poszukiwania kopalni złota. 

W komiksie dzieje się sporo, a sposób jego realizacji robi na każdej płaszczyźnie bardzo dobre wrażenie i właściwie trudno tu cokolwiek zdecydowanie skrytykować. By zachwycić się Blueberry'm, niekoniecznie trzeba kochać opowieści o Dzikim Zachodzie (osobiście lubię je, ale też nie podchodzę do nich z ogromnym entuzjazmem), choć to uczucie z pewnością sprawi, że wydanie zbiorcze stajnie się jeszcze lepsze. W skrócie: wszystko, czego można oczekiwać od westernu, znajduje się właśnie w tej serii. Brzmi jak slogan reklamowy, ale to prawda. 

Wychodzi na to, że mam kiepską pamięć. Na pewno nie pozbyłem się tego komiksu dlatego, że uznałem go za nieudany. Widocznie potrzebowałem pieniędzy na coś innego. Po ponownej lekturze mogłem pomyśleć tylko jedno: "Cokolwiek to było, jak mogłem popełnić taki błąd?"

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Gildii Komiksu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u