Metody Marnowania Czasu: tony harris
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tony harris. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tony harris. Pokaż wszystkie posty

środa, 9 maja 2012

Ex Machina: Fact v. Fiction [Brian K. Vaughan & Tony Harris] [recenzja]

Brak komentarzy:
Szybko wracam do serii Ex Machina, bo szybko przeczytałem trzeci tom, który czekał na mojej półce. Teraz nastąpi dłuższa przerwa, przed recenzjami kolejnych muszę je po prostu kupić. Ale to, co już miałem u siebie, włącznie z Fact v. Fiction, zachęciło mnie wystarczająco, żeby to zrobić.

Ex Machina wygrywa spokojem, świetnym i pomysłowym pokazywaniem pozornie nudnych przygód rozmawiającego z maszynami burmistrza Nowego Jorku. W pierwszym tomie był to między innymi obraz Lincolna z dodatkiem w postaci wielkiego napisu nigger, w drugim kwestia kontrowersji związanych z udzieleniem przez głównego bohatera ślubu homoseksualnej parze, teraz Mitchell Hundred boryka się z osobami zarabiającymi na przepowiadaniu przyszłości, którzy, jego zdaniem, robią to bezprawnie. Gdybym przeczytał, że komiks Vaughana porusza takie tematy, mógłbym się zniechęcić, ale autor serii pokazuje, że nie jest pierwszym lepszym scenarzystą i wie, jak wykorzystać takie pomysły. A na stronach Ex Machina podobnych, na pierwszy rzut oka nieciekawych rzeczy jest więcej. Też nie zawodzą, w dodatku wprowadzają do historii świeżość tak odróżniającą ten komiks od innych.
Oczywiście jest i akcja, przedstawiona równie dobrze i dorzucona do polityki w odpowiednich proporcjach. Ostatnio trochę ponarzekałem na obecność w opowieści Vaughana sił nadprzyrodzonych, tym razem również mógłbym, ale tego nie zrobię. Jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego, przeczytajcie Fact v. Fiction. W każdym razie i tym razem burmistrz Hundred musi walczyć, nie tylko słowami, nie tylko w gabinetach i nie tylko ze zwykłymi ludźmi. A także, jak okazuje się w dwóch ostatnich epizodach, nie tylko u siebie w mieście. Po raz pierwszy w czasie swojej kadencji Mitchell opuszcza Nowy Jork. Niespodziewanie okazuje się, że jego matka ma kłopoty i potrzebuje pomocy. Ale niezależnie od tego, co jest miejscem akcji Ex Machina, seria cały czas wypada świetnie, od pomysłów, przez narrację i dialogi, aż po rysunki.

środa, 2 maja 2012

Ex Machina: Tag [Brian K. Vaughan & Tony Harris] [recenzja]

Brak komentarzy:
Tag, drugi tom serii Ex Machina nie wprowadza zbyt wielu zmian. Chciałem dostać trochę więcej, niż ostatnio, dostałem właściwie to samo, ale nie mam zamiaru narzekać. Vaughan w dalszym ciągu buduje swój komiks na tych samych fundamentach, co wcześniej, czyli: mniej superbohaterstwa, więcej polityki. Co prawda czytelnik znajdzie tu większą ilość akcji w porównaniu do The First Hundred Days, ale główny bohater komiksu to wciąż przede wszystkim burmistrz Nowego Jorku, polityk podejmujący mniej lub bardziej ważne decyzje, rozmawiający z doradcami oraz próbujący zyskiwać coraz większe poparcie ludzi, nawet jeśli czasem idzie pod prąd albo postępuje wbrew opinii publicznej. Te wszystkie pozornie nudne problemy i dylematy, jak na przykład prośba dwóch mężczyzn o udzielenie im ślubu (miałby go udzielić oczywiście burmistrz) wychodzą scenarzyście naprawdę świetnie i wiarygodnie. Czytając Tag miałem wrażenie, że tak właśnie mogłaby wyglądać kariera polityczna istniejącego w rzeczywistym świecie człowieka z nadprzyrodzonymi zdolnościami. Wielu innych twórców może zazdrościć Vaughanowi lekkości oraz naturalności towarzyszącej prowadzeniu kolejnych wątków Ex Machina.
Z samą akcją bywa różnie. Dobrze, że jest, bo przecież nie można opierać całej serii na długich konwersacjach za zamkniętymi drzwiami gabinetów, a z drugiej strony, czasami komiks idzie nie w tym kierunku, jakiego się spodziewałem. To niekoniecznie wada, jednak podobało mi się początkowe założenie, że Mitchell Hundred w niewyjaśniony sposób zyskuje umiejętność rozmawiania z maszynami, przez jakiś czas bawi się w zamaskowanego herosa, po czym zostaje burmistrzem Nowego Jorku i na tym koniec z bajką o superbohaterze. Tymczasem w Tag pojawia się przeciwnik dysponujący nadprzyrodzonymi zdolnościami tak samo jak główny bohater, co niezbyt odpowiada moim oczekiwaniom związanym z tą serią. Mimo to nie mogę napisać, że Vaughanowi coś nie wyszło. Wyszło bardzo dobrze, zresztą tak jak ostatnio i bardzo chętnie sięgnę po trzeci tom, czekający już na mojej półce, oraz, w swoim czasie, po wszystkie pozostałe.

niedziela, 11 marca 2012

Ex Machina: The First Hundred Days [Brian K. Vaughan & Tony Harris] [recenzja]

Brak komentarzy:
Nigdy nie zapomniałem, jak dobrym scenarzystą jest autor serii Y: The Last Man (od której, tak przy okazji, zacząłem swoją zabawę w recenzowanie komiksów na tym blogu). Po prostu zrobiłem sobie dłuższą przerwę od jego komiksów i dopiero niedawno sięgnąłem po Ex Machina, kolejną wariację na temat opowieści superbohaterskich. Jej główny bohater, Mitchell Hundred, swego czasu przeżył dziwny wypadek, po którym zyskał możliwość rozmawiania z maszynami. Później wykorzystywał swoje możliwości, by pomagać innym właśnie jako superbohater, co było różnie przyjmowane, zarówno przez władze jak i przez najzwyklejszych ludzi. Zwykle odbierano to w negatywny sposób, choć częściowe powstrzymanie ataków na World Trade Center przysporzyło mu wielu zwolenników. Na początku 2002 roku Hundred zrezygnował i postanowił zająć się karierą polityczną, a po krótkim czasie został burmistrzem Nowego Jorku. Wkrótce potem zaczyna się akcja komiksu, który wbrew pozorom wcale nie jest aż tak superbohaterski, na jaki wygląda.

Ciekawe jest właśnie to, że seria Ex Machina stawia nadprzyrodzone umiejętności głównego bohatera na drugim planie. Od czasu do czasu zdarza mu się powstrzymać zamachowca, rozkazując jego pistoletowi, żeby się zaciął, ale Mitchell Hundred jest przede wszystkim politykiem. Boryka się z opinią publiczną, protestami (na przykład spowodowanymi umieszczeniem w muzeum obrazu przedstawiającego Abrahama Lincolna i opatrzonego napisem nigger), trudnymi warunkami pogodowymi, wpływami różnych organizacji albo tym, czy w udzielonym wywiadzie nie użył przypadkiem niewłaściwego słowa, za które dziennikarze będą mogli wieszać na nim psy. Vaughanowi udało się świetnie przedstawić tę stronę działalności Mitchella, jednak poza tym burmistrzowi Nowego Jorku zdarza się też wkroczyć do akcji osobiście.

W The First Hundred Days, oprócz wspomnianych protestów i kłopotów z opadami śniegu, mamy do czynienia z morderstwami kierowców pługów. Kilku ginie, reszta boi się pracować, przez co drogi w całym Nowym Jorku stają się nieprzejezdne, a póki co nie wiadomo, kto chce na tym skorzystać. Jakby tego było mało, Hundred ma problemy z dawnym przyjacielem, który pomagał mu w czasach, kiedy obecny burmistrz działał jako The Great Machine. Dawny przyjaciel chce przekonać go, by porzucił karierę polityczną i znów zajął się ratowaniem ludzi jako superbohater. Wygląda na to, że nie cofnie się przed niczym, by Mitchell wreszcie go posłuchał.

Ex Machinę czyta i ogląda się świetnie. Narracja, jak zawsze w przypadku scenariuszy Vaughana, jest rewelacyjna, budowanie napięcia to klasa sama w sobie. Komiksowi niczego nie brakuje, chyba, że ktoś oczekiwał większej ilości wybuchów i strzelanin, a nie polityki. Dla mnie to bardzo interesująca odmiana. Dostałem dokładnie to, czego się spodziewałem, choć nie ukrywam, że w drugim tomie chciałbym dostać trochę więcej. Póki co zdecydowanie polecam.
stat4u