Nigdy nie zapomniałem, jak dobrym scenarzystą jest autor serii Y: The Last Man (od której, tak przy okazji, zacząłem swoją zabawę w recenzowanie komiksów na tym blogu). Po prostu zrobiłem sobie dłuższą przerwę od jego komiksów i dopiero niedawno sięgnąłem po Ex Machina, kolejną wariację na temat opowieści superbohaterskich. Jej główny bohater, Mitchell Hundred, swego czasu przeżył dziwny wypadek, po którym zyskał możliwość rozmawiania z maszynami. Później wykorzystywał swoje możliwości, by pomagać innym właśnie jako superbohater, co było różnie przyjmowane, zarówno przez władze jak i przez najzwyklejszych ludzi. Zwykle odbierano to w negatywny sposób, choć częściowe powstrzymanie ataków na World Trade Center przysporzyło mu wielu zwolenników. Na początku 2002 roku Hundred zrezygnował i postanowił zająć się karierą polityczną, a po krótkim czasie został burmistrzem Nowego Jorku. Wkrótce potem zaczyna się akcja komiksu, który wbrew pozorom wcale nie jest aż tak superbohaterski, na jaki wygląda.
Ciekawe jest właśnie to, że seria Ex Machina stawia nadprzyrodzone umiejętności głównego bohatera na drugim planie. Od czasu do czasu zdarza mu się powstrzymać zamachowca, rozkazując jego pistoletowi, żeby się zaciął, ale Mitchell Hundred jest przede wszystkim politykiem. Boryka się z opinią publiczną, protestami (na przykład spowodowanymi umieszczeniem w muzeum obrazu przedstawiającego Abrahama Lincolna i opatrzonego napisem nigger), trudnymi warunkami pogodowymi, wpływami różnych organizacji albo tym, czy w udzielonym wywiadzie nie użył przypadkiem niewłaściwego słowa, za które dziennikarze będą mogli wieszać na nim psy. Vaughanowi udało się świetnie przedstawić tę stronę działalności Mitchella, jednak poza tym burmistrzowi Nowego Jorku zdarza się też wkroczyć do akcji osobiście.
W The First Hundred Days, oprócz wspomnianych protestów i kłopotów z opadami śniegu, mamy do czynienia z morderstwami kierowców pługów. Kilku ginie, reszta boi się pracować, przez co drogi w całym Nowym Jorku stają się nieprzejezdne, a póki co nie wiadomo, kto chce na tym skorzystać. Jakby tego było mało, Hundred ma problemy z dawnym przyjacielem, który pomagał mu w czasach, kiedy obecny burmistrz działał jako The Great Machine. Dawny przyjaciel chce przekonać go, by porzucił karierę polityczną i znów zajął się ratowaniem ludzi jako superbohater. Wygląda na to, że nie cofnie się przed niczym, by Mitchell wreszcie go posłuchał.
Ex Machinę czyta i ogląda się świetnie. Narracja, jak zawsze w przypadku scenariuszy Vaughana, jest rewelacyjna, budowanie napięcia to klasa sama w sobie. Komiksowi niczego nie brakuje, chyba, że ktoś oczekiwał większej ilości wybuchów i strzelanin, a nie polityki. Dla mnie to bardzo interesująca odmiana. Dostałem dokładnie to, czego się spodziewałem, choć nie ukrywam, że w drugim tomie chciałbym dostać trochę więcej. Póki co zdecydowanie polecam.
Ciekawe jest właśnie to, że seria Ex Machina stawia nadprzyrodzone umiejętności głównego bohatera na drugim planie. Od czasu do czasu zdarza mu się powstrzymać zamachowca, rozkazując jego pistoletowi, żeby się zaciął, ale Mitchell Hundred jest przede wszystkim politykiem. Boryka się z opinią publiczną, protestami (na przykład spowodowanymi umieszczeniem w muzeum obrazu przedstawiającego Abrahama Lincolna i opatrzonego napisem nigger), trudnymi warunkami pogodowymi, wpływami różnych organizacji albo tym, czy w udzielonym wywiadzie nie użył przypadkiem niewłaściwego słowa, za które dziennikarze będą mogli wieszać na nim psy. Vaughanowi udało się świetnie przedstawić tę stronę działalności Mitchella, jednak poza tym burmistrzowi Nowego Jorku zdarza się też wkroczyć do akcji osobiście.
W The First Hundred Days, oprócz wspomnianych protestów i kłopotów z opadami śniegu, mamy do czynienia z morderstwami kierowców pługów. Kilku ginie, reszta boi się pracować, przez co drogi w całym Nowym Jorku stają się nieprzejezdne, a póki co nie wiadomo, kto chce na tym skorzystać. Jakby tego było mało, Hundred ma problemy z dawnym przyjacielem, który pomagał mu w czasach, kiedy obecny burmistrz działał jako The Great Machine. Dawny przyjaciel chce przekonać go, by porzucił karierę polityczną i znów zajął się ratowaniem ludzi jako superbohater. Wygląda na to, że nie cofnie się przed niczym, by Mitchell wreszcie go posłuchał.
Ex Machinę czyta i ogląda się świetnie. Narracja, jak zawsze w przypadku scenariuszy Vaughana, jest rewelacyjna, budowanie napięcia to klasa sama w sobie. Komiksowi niczego nie brakuje, chyba, że ktoś oczekiwał większej ilości wybuchów i strzelanin, a nie polityki. Dla mnie to bardzo interesująca odmiana. Dostałem dokładnie to, czego się spodziewałem, choć nie ukrywam, że w drugim tomie chciałbym dostać trochę więcej. Póki co zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz