Metody Marnowania Czasu: W cztery oczy [Sascha Hommer] [recenzja]

niedziela, 10 kwietnia 2011

W cztery oczy [Sascha Hommer] [recenzja]

Po autorze Insekta oczekiwałem dobrego komiksu i nawet nie zastanawiałem się, czy kupić jego autobiograficzną opowieść W cztery oczy. Po prostu ją kupiłem, choć opis nie brzmiał zbyt zachęcająco: Sascha jest w klasie maturalnej i wierzy, że Julia to miłość jego życia. Ojej. Mimo to lubię autobiograficzne rzeczy i twórców, którzy potrafią ukazać w interesujący sposób nawet najbardziej przyziemne sprawy. W Insekcie, dość prostej przecież historii, Hommer pokazał, że umie zrobić tę drugą rzecz, natomiast jego kolejne dzieło to coś leżącego na zupełnie innej półce. Szkoda, że dużo niższej.

Młody Sascha ćpa. Ćpa dużo, często i co jakiś czas próbuje nowych rzeczy. W czasie ćpania poznaje dziewczyny. Potencjalnie da się zrobić dobry komiks nawet o czymś tak oklepanym i opisywanym już dziesiątki tysięcy razy, ale Hommerowi nie wyszło. Po prostu pokazuje swoje przygody z narkotykami bez włożenia w to czegokolwiek, co mogłoby mnie zainteresować, bez dobrych opisów czy dialogów. Zamiast o paleniu skrętów i nieudanych związkach równie dobrze mógłby opowiadać o tym, jak wyszedł do sklepu po ziemniaki, przypuszczam, że osiągnąłby podobny efekt. Nie ma tu ikry, ciekawych postaci, nie mam pojęcia, dlaczego autor zechciał opowiedzieć nam tę historię. Ze sposobu przedstawiania kolejnych wydarzeń wynika, że sam uważa ją za nudną.

Czasami proste rysunki działają na korzyść komiksu. Nie tym razem. Do Insekta pasowały idealnie, tutaj są jedynie następnym nieciekawym elementem całości. Kreska Hommera nie ma tu w sobie nic, co przykułoby moją uwagę, zupełnie jak scenariusz. Ilustracje są zachowawcze, jakby autor bał się wprowadzić w życie cokolwiek poza oczywistymi rozwiązaniami. Owszem, pasują do atmosfery opowieści, ale że nie potrafię napisać o niej niczego dobrego, trudno mi pochwalić warstwę graficzną W cztery oczy.

Jest jeszcze pies głównego bohatera. Pies, któremu Sascha opowiada swoje przygody, a który jest jednocześnie ucieleśnieniem czegoś tam. To już kwestia interpretacji. Tyle, że nie za bardzo chce mi się nad tym zastanawiać. Gdyby Hommer dał radę mnie zainteresować, może bym to zrobił, ale biorąc pod uwagę to, co napisałem wyżej, nie mam ochoty. Jeśli rozmowy z czworonogiem miały być głównym atutem tej opowieści, czymś, co rzuca na nią zupełnie inne światło, do mnie to nie przemawia. Może przemówi do kogoś innego, w każdym razie ja nie polecam.
stat4u stat4u