Byłem spokojny o ten album i, jak się okazało, rzeczywiście nie było się o co martwić. Brother Ali nie wygląda na jednego z tych raperów, którzy mieliby oszaleć, obrócić się o 180 stopni, po czym nagle zacząć nagrywać numery o imprezach, złotych łańcuchach i dziwkach, a Jake One, zastępujący Anta na stanowisku producenta, zrobił swoją, bardzo dobrą muzykę, jednocześnie wcale nie odbiegając od atmosfery panującej na wcześniejszych płytach albinosa. Z jednej strony można więc powiedzieć, że na Mourning in America and Dreaming in Color nie ma cudów ani wielkich niespodzianek, a z drugiej, trudno byłoby przeskoczyć swoje poprzednie dokonania w taki sposób, żeby je zdyskredytować. Brother Ali nagrywał za dobre rzeczy, by tak się stało. Po prostu dał nam kolejny bardzo udany album.
Mourning in America and Dreaming in Color to czternaście utworów. Pamiętam, że kiedy słuchałem Us, poprzedniej płyty tego rapera, początkowo czułem się trochę zawiedziony panującym w sporej liczbie numerów spokojem, woląc Brothera Ali w nieco bardziej drapieżnym wydaniu. Tak było po kilkukrotnym przesłuchaniu całości, ale później wszystko zaczęło mi się podobać o wiele bardziej, a teraz, trzy lata później, mogę powiedzieć, że nadal słucham właściwie wszystkich utworów z Us i wcale nie mam tu na myśli włączenia sobie jednego czy dwóch kawałków z tamtej płyty raz na kilka miesięcy.
Muzycznie najnowsza płyta Brothera Ali to także najczęściej spokój, ale już wyleczyłem się z moich wątpliwości, choć i tak najbardziej podobają mi się Mourning in America i Gather Round, chyba najmocniejsze numery na całym albumie. Co nie zmienia faktu, że album jest świetny jako całość. Mam go już od ponad miesiąca i ciągle nie mogę się uwolnić od znajdujących się na płycie melodii. Co chwilę przypomina mi się jakiś wers albo dźwięk, przez moment zastanawiam się, co właściwie nucę pod nosem, a po chwili wszystko jest jasne: Brother Ali, Mourning in America and Dreaming in Color. I pewnie potrwa to jeszcze bardzo długo.
Co do samego rapu, nie jest już tak spokojnie. Główny bohater płyty ma do powiedzenia wiele gorzkich słów, zarzutów i smutnych wersów, choćby o samobójstwie ojca czy o nowych, do tej pory nieznanym słuchaczom powodach, dla których rozstał się z żoną. Pamiętając numer Fresh Air z Us, gdzie wydawało się, że wszystko jest już dobrze, można się zdziwić, słuchając kilku wersów ze Stop The Press, z których wynika coś zupełnie odwrotnego. Na szczęście nie zabrakło też humoru (choćby w Need a Knot, opowieści o kilku poprzednich pracach Brothera Ali) ani optymizmu, a w każdym utworze tkwi dusza, jak zawsze u tego rapera. Czuje się, że żyje tym, o czym opowiada, zaś przekazanie potężnego ładunku emocjonalnego odbiorcom nie sprawia mu większych trudności. Nie przeszkadza mi też fakt, że zdarza mu się brzmieć jak przemawiający do tłumu kaznodzieja, bo jest to kaznodzieja z głową na karku.
Chyba najmocniej dostaje się Stanom Zjednoczonym. Bardzo mocno, ale nie bezmyślnie. Brother Ali nie ma podejścia "jebać wszystko, wszystko jest źle". To raczej: I used to think I hated this place/Couldn't wait to tell the president straight to his face/But lately I changed, nowadays I embrace it all/Beautiful ideals and amazing flaws. Raper nie tylko krytykuje, ale także stara się zrozumieć pewne sprawy, próbuje dostrzec również dobre strony w rzeczach, które mu nie odpowiadają. I nawet pozornie przesadzone osądy, jak wers It’s a very thin line between a soldier and a terrorist, są takie tylko jeżeli wyrwie się je z kontekstu. Można się z Brotherem Ali nie zgadzać, powinno się doceniać jego rozsądek i chęć zauważania czegoś więcej niż jedna strona danego zjawiska. They say they built our nation for a reason/Then they stained it with the bleeding of the slaves that never seen it/I ain’t hating I still want to believe it/And I’m not trying to leave it I just call it how I see it.
Brother Ali kontynuuje to, co rozpoczął wcześniej, i cały czas robi to w wielkim stylu. Mourning in America and Dreaming in Color to kolejna świetna pozycja w jego zaskakująco równej i pełnej konsekwencji dyskografii. Dokładnie to, czego się spodziewałem. Piękne teksty, brzmienie, Jake One udowadniający, że albinos potrafi stworzyć rewelacyjny duet nie tylko z Antem. Chyba nie mogło być lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz