Metody Marnowania Czasu: Biceps #7 [recenzja]

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Biceps #7 [recenzja]


Stara śpiewka: komiksowe magazyny w Polsce nie mają łatwo. Nie jest ich wiele i przypuszczalnie nie z powodu zbyt wielkiej liczby potencjalnych czytelników. Sporo przestało być wydawanych niekoniecznie dlatego, że były kiepskie. Wydaje mi się, iż zamiast magazynu komiksowego, większość grupy docelowej tego typu wydawnictw preferuje po prostu zakup komiksu. Do tego historie w periodykach to często krótkie, kilkustronicowe strzały, zapominane bardzo szybko po lekturze. Krótko mówiąc, nie ma lekko. Widzą to chyba też redaktorzy wyrobu zinopodobnego, jak wciąż nazywany jest Biceps. Niedawno, po naprawdę długiej przerwie, ukazał się jego siódmy numer. 

Już we wstępie Łukasz Mazur wypowiada się w pesymistycznym tonie, dając do zrozumienia, że najnowsza odsłona magazynu może być jednocześnie ostatnią. Pojawiają się takie wypowiedzi jak "Zabawa w wydawnictwo jest tyle satysfakcjonująca co i – po jakimś czasie – męcząca" oraz "(...) kolejny rok robi się tę samą rzecz". Byłoby szkoda, choć w pewnym sensie doskonale to rozumiem. Bo i numer siódmy to z grubsza to samo, co w numerach poprzednich, a nawet w poprzednich numerach innych komiksowych magazynów. Trochę krótkich komiksów i trochę publicystyki. Formuła jest przecież zawsze mniej więcej taka sama, choć trzeba przyznać, że redaktorzy Bicepsa razem z zaproszonymi twórcami radzą sobie z jej realizacją bardzo dobrze. Dlatego właśnie byłoby szkoda, gdyby już nie pojawił się kolejny numer. 

Załoga tworząca komiksy w siódmym Bicepsie to między innymi Boulet, Tomasz Samojlik, Michał Śledziński, Grzegorz Janusz, Tomasz Niewiadomski, Anna Krztoń, Bartosz Sztybor, Piotr Nowacki oraz Igor Baranko. Niewątpliwie mocna ekipa. Znane nazwiska, w tym większość, których raczej można się było spodziewać. Podobnie jest z publicystyką, w moim przypadku jak zwykle ulubionym punktem bicepsowego programu: Łukasz Mazur, Tomasz Pstrągowski (bardzo smutny tekst o końcu Komiksomanii), Szymon Holcman, Przemysław Pawełek, Daniel Gizicki, Paweł Deptuch czy Jerzy Łanuszewski napisali ciekawe rzeczy, szkoda tylko, że przy niektórych tytułach widnieje dopisek z datą powstania tekstu – okolice wakacji 2014 – co tylko przypomina o niezbyt regularnych odstępach czasu pomiędzy publikacją poszczególnych numerów magazynu. 

Jest dobrze i jednocześnie źle. Dobrze, bo Biceps to wciąż periodyk trzymający poziom. Źle, bo wygląda na to, że dołączy do tych, których już wśród nas nie ma. Źle, bo jest ogólnie źle z magazynami komiksowymi. Wiem, że się powtarzam, zresztą wspominam to przy każdej możliwej okazji, a wspominam, bo bardzo nad tym ubolewam. Oprócz samych albumów i zeszytów potrzebuję też takich wydawnictw. Liczę na to, że redakcja poczuje potrzebę zrobienia następnego numeru. 

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Gildii Komiksu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u