Metody Marnowania Czasu: Sanitarium [recenzja]

piątek, 6 stycznia 2017

Sanitarium [recenzja]

Tekst napisany w grudniu 2011 roku, umieszczam go tutaj w ramach powolnego zbierania wszystkiego w jednym miejscu:

Poza podobnymi nazwami, Sanitarium i Machinarium należą do tego samego gatunku gier, jednego z moich ulubionych. Są przygodówkami. Podobieństwa kończą się na tym, że obie są świetne. O ile nie ma żadnego problemu z tym, żeby w Machinarium, rysowaną ręcznie bajkę o robotach, zagrali najmłodsi (odstraszy ich najwyżej poziom trudności niektórych zagadek), Sanitarium to już zupełnie inny kaliber. To horror, autentycznie straszny i budzący przerażenie tym, czym horrory powinny je budzić - atmosferą, a nie wszechobecną przemocą czy wyskakującymi nagle zza rogu potworami. Przeraża sytuacja głównego bohatera, zwłaszcza jeśli gracz wyobrazi sobie, co musi czuć, kiedy przeżywa swoją dziwną przygodę. Główny bohater Sanitarium nazywa się Max, ale na początku jeszcze o tym nie wie. Stracił pamięć. Ostatnie, co pamięta, to wypadek samochodowy. Budzi się z całą zabandażowaną twarzą w budynku, który kojarzy się jedynie ze szpitalem psychiatrycznym. Niedawno nastąpił wybuch reaktora, wokół panuje chaos, wygląda na to, że wkrótce wszystko zacznie płonąć, a większość pacjentów zniknęła, razem ze wszystkimi opiekunami. Zostało jedynie kilku, z którymi raczej nie ma sensu rozmawiać. Albo mówią jakieś dziwne rzeczy, albo stoją w miejscu i walą głową w ścianę, pokrywając ją kolejnymi plamami krwi. Max musi radzić sobie sam, choć nie ma pojęcia, kim jest ani co się dzieje.
   
Udaje mu się w końcu wydostać ze szpitala, jednak to dopiero początek dziwnych wydarzeń. Główny bohater Sanitarium przenosi się do Genet, miasta zamieszkanego wyłącznie przez dzieci. Każde dziecko jest ofiarą mutacji, niektóre mają dwie pary ust, inne używają zdeformowanych kończyn i tak dalej. Mimo wszystko dzieci są szczęśliwe, jakby nie zauważały, co się z nimi dzieje. Nie chcą wspominać o tym, gdzie podziali się dorośli, za to chętnie opowiadają o tajemniczej Matce, która postanowiła się nimi opiekować. Kolejna zagadka do rozwiązania, pomijając tę najbardziej oczywistą: jak właściwie tutaj trafiliśmy? Gra podzielona jest na kilka rozdziałów. Żeby było ciekawiej, w niektórych zamiast Maxem kierujemy małą dziewczynką o imieniu Sarah, cyklopem Grimwallem lub azteckim bogiem Olmeciem. Na początku nie wiadomo, co te postacie mają wspólnego z naszym zabandażowanym bohaterem, który nie wie, czy zwariował, czy nie. Wszystko wyjaśnia się dopiero później. I choć poznanie odpowiedzi jest mniej zadowalające niż droga do niej, Sanitarium to wciąż świetna przygodówka, właściwie od początku do końca. Drobne wady są tak mało znaczące, że nawet nie warto ich wymieniać.
 
Gra naprawdę straszy i bardzo wciąga. Poza kilkoma wyjątkami, zagadki nie są specjalnie skomplikowane, ale ich rozwiązywanie daje sporo satysfakcji. Całość stoi na bardzo wysokim poziomie i nawet jeśli grafika zdążyła się już mocno zestarzeć, nie powinno to w niczym przeszkadzać. Głównym atutem Sanitarium jest świetna fabuła i atmosfera. Może nie jestem ekspertem, jeśli chodzi o przygodówki, ale te dwie rzeczy sprawiają, że jest to jedna z najlepszych tego rodzaju gier, jakie widziałem. Zdecydowanie polecam. Znalezienie jej nie powinno być trudne, pojawia się dosyć często choćby na Allegro.
 
tekst: Michał Misztal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u