Metody Marnowania Czasu: Cykl Kozła [Lance Ward i Maciej Pałka] [recenzja]

piątek, 4 października 2019

Cykl Kozła [Lance Ward i Maciej Pałka] [recenzja]


Kupiłem ten komiks dla okładki. 

A tak poza tym to założyłem z góry, że Cykl Kozła jest komiksem narysowanym przez Maćka Pałkę (i z tego, co wiem, nie tylko ja tak myślałem), tymczasem okazuje się, że nie: Lance Ward zajął się scenariuszem oraz ilustracjami, natomiast Pałka odpowiada za wspomnianą okładkę, kolory i skład. 

Tak czy inaczej, okładka natychmiast sprzedała mi ten zeszyt. Kupiłem go bez patrzenia, o czym opowiada znajdująca się w nim historia czy kto pisał, a kto rysował. Kadry Maćka Pałki lubię przede wszystkim za ich nieestetyczność i częsty brak jakichkolwiek reguł, za to do niedawna twierdziłem, że zazwyczaj nie są to rzeczy, które chciałbym sobie powiesić na ścianie. Tak mi się przynajmniej wydawało, tyle kiedy widzę choćby takie coś (lub zamieszczoną wyżej okładkę) jestem zmuszony przyznać, że źle mi się wydawało. Czemu o tym piszę? Bo Lance Ward rysuje w Cyklu Kozła trochę jak Pałka, tyle że spokojniejszy i bez jego rozmachu. Nie znaczy to, że jest źle. Wręcz przeciwnie, komiks jest w fajny sposób nieładny, a jednocześnie można odnieść wrażenie, że naparzanie w takim stylu sprawiło autorowi sporą przyjemność. Kolory zgrywają się z całością: nie ma tu fajerwerków w postaci dziesiątek odcieni na przykład na jakimś ubraniu, ale dobrze współgrają z kreską, tu i tam dopasowując się do sytuacji w kadrze. Dymki z tekstami są dość często zabrudzone – nie mam pojęcia, czy tak miało być (patrzę na przykładową planszę i chyba tak), ale nawet jeśli nie, pasuje to do historii, więc nie będę narzekał, choć pewnie drażniłoby to mnie to w 99% innych komiksów.


Scenariusz? Ponieważ kupiłem Cykl Kozła dla okładki, nie miałem pojęcia, czego się spodziewać. Oczekiwałem chyba jakiegoś demonicznego horroru w stylu Czarownicy, a dostałem pozornie sielankowe amerykańskie przedmieście… no właśnie, pozornie. Tyle że też nie od początku, bo na dzień dobry tytułowy Kozioł odwiedza różnych ludzi, żeby sprawdzić, czy jego pięści pasują do ich twarzy. Dopiero potem przenosimy się do świata dzieciaków, domków na drzewie, ale niekoniecznie do świata beztroskiego dzieciństwa. Umówmy się, zeszyt ma 15 stron, więc ze względu na tę objętość pewne kwestie zostały tu zaledwie nakreślone, co nie znaczy, że są nakreślone źle – Cykl Kozła to naprawdę sympatycznie (o ile to w ogóle odpowiednie słowo) poskładania historia, w której wbrew pozorom dzieje się sporo: wątek małolatów, komiks w komiksie, to, jak jedno przeplata się z drugim. No i Marceli Szpak w roli tłumacza, czyli wiadomo, że jest dobrze. 

Przydałoby się cokolwiek o autorach, zwłaszcza o scenarzyście i jego innych dokonaniach. Trudno, nie ma. Tak czy inaczej, warto było po Cykl Kozła sięgnąć – choć lektura nie zmieniła mojego życia, uważam, że kupując ten zeszyt bardzo dobrze wydałem swoje ciężko zarobione 20zł. 

tekst: Michał Misztal 

PSSST! Pisałem też o kilku innych komiksach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u