Najwięcej partii: Vampire: The Eternal Struggle (9)
Bez niespodzianek, ostatnio najlepszakarcianka wieloosobowa gra na świecie (i właśnie dlatego moja ulubiona) jest u nas katowana dość często. Tak często, że choć niedawno napisałem ten tekst, w październiku partii będzie już 200, a nie mówimy tu o tytule, w przypadku którego jedna rozgrywka trwa pół godziny. 200 partii – niby dużo, ale wciąż podchodzę do The Eternal Struggle z pokorą i nastawieniem "wiem, że nic nie wiem". Nadal co chwilę dzieje się coś nowego i wampirzenie ani trochę nie nudzi.
Bez niespodzianek, ostatnio najlepsza
Powroty: Cytadela (1), Scrabble (2), Super Rhino (2), T.I.M.E Stories (2)
Cytadela: Przy okazji Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi zagraliśmy sobie w to gdzieś tak przed 3:00 nad ranem i... ależ to była dobra rozgrywka! Po raz pierwszy w życiu grałem w Cytadelę na 3 osoby, gdzie każdy dostaje po dwie karty postaci – dziwnie, ale z drugieh strony bardzo ciekawie. Siedzieliśmy przy tej karciance ponad półtorej godziny, pocąc się i rozważając, co wziąć dla siebie, a co wybrał ktoś inny. Ja tę grę lubię, jednak jako prostą i luźną rzecz do pogrania na przykład z teściami, nie zaś mózgożerny i "poważny" tytuł, przy którym spędza się czas na najwyższych obrotach. Nie wiem, czy chciałbym grać w ten sposób w Cytadelę za każdym razem (trochę to mimo wszystko męczy), ale będę wspominał tę rozgrywkę naprawdę dobrze.
Scrabble: A tak – lubię Scrabble. Czy dobrze mi się wydaje, że tytuł ten jest ogólnie uznawany za coś w rodzaju Monopoly, czyli "niezbyt dobre, za to przystępne, więc każdy zna, zaś duża część uznaje za dobre"? Cóż, może nie mam porównania z innymi grami tego typu i dlatego sprawia mi przyjemność układanie słów z wyjmowanych z wora płytek. W ogóle sprawia mi przyjemność układanie słów i pewnie dlatego uznaję Scrabble za ciekawą planszówkę. Nie posiadam jej (mimo wszystko zawsze szkoda mi na nią pieniędzy) i we wrześniu zagrałem w nią w zasadzie przypadkiem, tak jak w Cytadelę na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier – leżała sobie w kanjpie i szkoda było nie skorzystać. Żeby było zabawniej, moja poprzednia partia w Scrabble miała miejsce w czasie tego samego festiwalu kilka lat temu, tyle że wtedy płytki z literami czekały na nas w hotelowej recepcji. Jak widać, gram rzadko, może gdybym grał częściej, zwymiotowałbym z nudów i zaczął szukać alternatywy.
Super Rhino: Kolejne partie w Supernosorożca raczej nie mają szans na wniesienie czegokolwiek, czego nie widziało się w tej grze już wcześniej, ale to zawsze bardzo przyjemnie spędzony czas. Po Super Rhino nie oczekuję niczego więcej.
T.I.M.E Stories: O tych rozgrywkach rozpisałem się tutaj.
Cytadela: Przy okazji Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi zagraliśmy sobie w to gdzieś tak przed 3:00 nad ranem i... ależ to była dobra rozgrywka! Po raz pierwszy w życiu grałem w Cytadelę na 3 osoby, gdzie każdy dostaje po dwie karty postaci – dziwnie, ale z drugieh strony bardzo ciekawie. Siedzieliśmy przy tej karciance ponad półtorej godziny, pocąc się i rozważając, co wziąć dla siebie, a co wybrał ktoś inny. Ja tę grę lubię, jednak jako prostą i luźną rzecz do pogrania na przykład z teściami, nie zaś mózgożerny i "poważny" tytuł, przy którym spędza się czas na najwyższych obrotach. Nie wiem, czy chciałbym grać w ten sposób w Cytadelę za każdym razem (trochę to mimo wszystko męczy), ale będę wspominał tę rozgrywkę naprawdę dobrze.
Scrabble: A tak – lubię Scrabble. Czy dobrze mi się wydaje, że tytuł ten jest ogólnie uznawany za coś w rodzaju Monopoly, czyli "niezbyt dobre, za to przystępne, więc każdy zna, zaś duża część uznaje za dobre"? Cóż, może nie mam porównania z innymi grami tego typu i dlatego sprawia mi przyjemność układanie słów z wyjmowanych z wora płytek. W ogóle sprawia mi przyjemność układanie słów i pewnie dlatego uznaję Scrabble za ciekawą planszówkę. Nie posiadam jej (mimo wszystko zawsze szkoda mi na nią pieniędzy) i we wrześniu zagrałem w nią w zasadzie przypadkiem, tak jak w Cytadelę na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier – leżała sobie w kanjpie i szkoda było nie skorzystać. Żeby było zabawniej, moja poprzednia partia w Scrabble miała miejsce w czasie tego samego festiwalu kilka lat temu, tyle że wtedy płytki z literami czekały na nas w hotelowej recepcji. Jak widać, gram rzadko, może gdybym grał częściej, zwymiotowałbym z nudów i zaczął szukać alternatywy.
Kroniki zbrodni |
T.I.M.E Stories: O tych rozgrywkach rozpisałem się tutaj.
Powrót miesiąca: Cytadela
Stale na stole: Kroniki zbrodni (4)
Przeszliśmy chyba wszystko z podstawki plus parę dodatkowych scenariuszy i jest dobrze. Zgodnie z zapowiedzią, dodatek Noir już czeka na kolejne rozgrywki. Z Kronikami zbrodni mam tylko jeden problem: poszczególne intrygi nie są dla mnie na tyle wyraziste, żebym potrafił zapamiętać je na dłużej, a to, że część postaci przewija się przez różne przygody (te same twarze, inne role) wcale tego nie ułatwia. Potrafiłbym bez większego problemu opowiedzieć o misjach z T.I.M.E Stories ukończonych ze 2 lata temu, ze śledztwami w Kronikach zbrodni, które przechodziliśmy we wrześniu, nie byłoby już tak łatwo. Może dlatego, że każda paczka kart w planszówce o podróżach w czasie to zupełnie inny świat, z kolei tutaj siłą rzeczy ciągle bujamy się po Londynie i robimy mniej więcej to samo, czyli próbujemy dowiedzieć się, "kto zabił". Co nie zmienia faktu, że zabawa jest przy tym przednia – gdyby nie była, nie sięgalibyśmy po dodatek.
PSSST! Pisałem też o kilku innych planszówkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz