Metody Marnowania Czasu: david lloyd
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą david lloyd. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą david lloyd. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 maja 2012

Hellblazer: Rare Cuts [Jamie Delano, Grant Morrison, Garth Ennis, David Lloyd, Sean Phillips, Richard Piers Rayner & Mark Buckingham] [recenzja]

Brak komentarzy:
Zgodnie z informacją zamieszczoną na okładce, Rare Cuts to sześć niepublikowanych wcześniej w zbiorczych wydaniach epizodów z przygodami Johna Constantine'a, do scenariuszy Delano, Morrisona i Ennisa. Jeśli tak, to zakładam, że tom drugi, The Devil You Know, został złożony później, bo historia Newcastle: A Taste of Things to Come znajduje się zarówno tam, jak i w Rare Cuts. W każdym razie dla kogoś takiego jak ja, w ślimaczym tempie zapoznającego się z serią Hellblazer zgodnie z chronologią (nie licząc Dangerous Habits Ennisa, zbioru przeczytanego lata temu), ten tom to możliwość zobaczenia trochę innej wersji tego komiksu niż ta, do jakiej zdążył przyzwyczaić mnie Jamie Delano. Co nie zmienia faktu, że jego scenariusze i tak są tu najlepsze, zwłaszcza Dead-Boy's Heart. W In Another Part of Hell trochę przeszkadzał mi momentami głupkowaty i groteskowy humor. Morrison się nie popisał, jego dwa zeszyty o szale ogarniającym niewielkie miasto są średniakami. Jeśli chodzi o Ennisa, w This is Diary of Danny Drake pokazał dobrą historię, nie odbiegając od poziomu Delano. Teraz kolej na niego, już od następnego tomu autor Kaznodziei przejmie w Hellblazerze rolę stałego scenarzysty. Jeśli chodzi o ilustracje, wszyscy rysownicy pojawiali się w serii już wcześniej, więc dotychczasowi czytelnicy powinni wiedzieć, czego się spodziewać.

Rare Cuts to krótkie wydanie zbiorcze, do szybkiego przeczytania, zawierające historie przejściowe, co niekoniecznie oznacza, że słabe. Stały poziom i atmosfera serii zostały zachowane. Żegnamy Delano, przechodzimy przez średnią opowieść Morrisona, witamy Ennisa i przygotowujemy się na jego dłuższy pobyt na stronach tego komiksu. Jedno z pierwszych zdań na tylnej okładce Dangerous Habits, kolejnej części, brzmi: John Constantine is dying.

środa, 23 września 2009

Hellblazer: The Devil You Know [Jamie Delano i inni] [recenzja]

Brak komentarzy:

Mojej przygody z Hellblazerem ciąg dalszy. Wygląda na to, że zostanę z tą serią na dłużej - drugi TPB podoba mi się bardziej niż Original Sins, głównie za sprawą pewnej historii, która nie znalazła się w regularnych zeszytach.

The Devil You Know został prawie w całości napisany przez Jamiego Delano, za to rysowników występuje dużo więcej niż ostatnio. Nie wymieniałem twórców w tytule, wszyscy znajdują się w etykietach. Do najciekawszych ilustratorów należą Mark Buckingham, obecnie rządzący w Fables, Bryan Talbot oraz znany chociażby z V for Vendetta David Lloyd. W stosunku do poprzedniego wydania zbiorczego nastąpiła znacząca poprawa warstwy wizualnej komiksu - wreszcie jest nie tylko co czytać, ale i co oglądać.


Oprócz historii z comiesięcznych wydań Hellblazera (w The Devil You Know są to numery #10-#13) znalazły się tutaj Hellblazer Annual #1 oraz The Horrorist #1 i #2. Zeszyty zamykają kilka wątków zaczętych w poprzednich dziewięciu odcinkach i są dobre, chociaż drażni mnie pojawiający się w numerze #13, z dzisiejszej perspektywy całkowicie wyświechtany patent "Niech bohaterowi przytrafi się wszystko, co najgorsze, a na ostatniej stronie okaże się, że to tylko zły sen". Mimo tego drobnego zgrzytu całość odbieram bardzo pozytywnie.

Narysowana przez Talbota historia The Bloody Saints również trzyma poziom, ale głównym punktem programu jest jednak Antarctica z The Horrorist. Lloyd świetnie zilustrował klimatyczny horror, straszący atmosferą ciągłego niepokoju bardziej niż przemocą, której wcale nie zabrakło. Rysunki są tu o wiele mniej ponure i według mnie lepsze niż w V for Vendetta, idealnie zgrywają się ze scenariuszem Jamiego Delano, co sprawia, że ostatnie 100 stron tego TPB (mniej więcej tyle zajmuje Antarctica) stanowi najlepszy kąsek. Podsumowując, The Devil You Know to godne polecenia wydanie zbiorcze, stanowiące kilka bardzo dobrych historii spuentowanych czymś jeszcze lepszym. To i tak o wiele więcej, niż zakładałem przed lekturą. Gdyby nie zabrzmiało to śmiesznie (biorąc pod uwagę datę powstania komiksów wchodzących w skład tego tomu oraz ilość jeszcze nieprzeczytanych przeze mnie Trade'ów), napisałbym, że Hellblazer cały czas się rozwija. Chciałbym już być na bieżąco...

stat4u